Cichy Fragles

skocz do treści

Wynurzenia na koniec 2008

Dodane: 31 grudnia 2008, w kategorii: Varia

Ech, jak ja nie cierpię Sylwestra. Drażni mnie w nim prawie wszystko, począwszy od wszechobecnego kiczu (czy naprawdę nie można zilustrować zmiany roku inaczej niż rysunkiem odchodzącego dziadka i przychodzącego bobasa?) i dennych imprez z sakramentalnym odliczaniem sekund (tak jakby ktokolwiek miał zegarek ustawiony co do sekundy), przez debili stukających fajerwerkami od ósmej wieczorem do drugiej w nocy zamiast odpalić wszystko o dwunastej, jak $DEITY przykazał, aż po wszechobecną kretyńską radość z faktu, że znowu jesteśmy o rok starsi i znowu będziemy się przez miesiąc przyzwyczajać do nowej końcówki w dacie.

Drażnią mnie także wszechobecne podsumowania roku, które albo sprowadzają się do spisania kilku(nastu) najważniejszych wydarzeń, albo polegają na wyliczaniu, który polityk ile razy nazwał adwersarza idiotą, a ile razy chamem – co mnie akurat ani trochę nie obchodzi. Podsumowanie z prawdziwego zdarzenia, zawierające coś więcej niż spis wydarzeń, które najdłużej gościły na pierwszych stronach (i które wobec tego doskonale pamiętamy), to niestety marzenie ściętej głowy, z roku na rok coraz bardziej odległe.

Drażnią wreszcie przepowiednie na rok nadchodzący, albo tak wypełnione znakami zapytania, że właściwie nic nie mówiące, albo przeciwnie – wygłaszane z wielką pewnością siebie, tym większą im mniej ich autor wie o świecie. Tu palmę pierwszeństwa dzierżą wszelkiej maści wróżki i jasnowidze, których media promują nierzadko ze śmiertelną powagą (vide Newsweek, który w tym roku poświęcił urojeniom jakiegoś wizjonera aż cztery strony), ale rok później nigdy nie pamiętają o zweryfikowaniu ich zeszłorocznych widzeń.

Ale mimo wszystko dzień ten ma też parę zalet. Po pierwsze, skłania do podsumowań – choć i te mnie drażnią, bo nieodmiennie stwierdzam, że dalej niczego wielkiego nie dokonałem, wszystkie Noble dostali inni, a stan konta ciągle nie pozwala żyć z odsetek. Po drugie, jest to dobra okazja do przeprowadzenia gruntownych porządków – czy to na półkach, czy to na dysku, czy w zakamarkach wszelakich. Po trzecie, trudno o lepszy dzień do posiedzenia przy kompie w ciszy i spokoju;-).

Tak więc szczęśliwego. I żeby nam się dzieci rakiet nie czepiały.


Podobne wpisy