Cichy Fragles

skocz do treści

Lemowa kolekcja – przewodnik (25-33)

Dodane: 26 stycznia 2010, w kategorii: Literatura

« Tomy 1-5
« Tomy 6-10
« Tomy 11-16
« Tomy 17-24


25. Fiasko

Ostatnia powieść Lema i jego pożegnanie z beletrystyką w ogóle – potem (czyli przez ostatnie 19 lat życia) zajmował się już tylko publicystyką, jeśli nie liczyć dwóch czy trzech krótkich opowiadań. Jak sam tłumaczył, nie chciał „brzydko się starzeć na oczach czytelników” – zauważył bowiem, że wielcy pisarze, którzy osiągali wiek emerytalny, wchodzili na równię pochyłą i niczego godnego uwagi już nie tworzyli. Można się zastanawiać, ile jest w tym prawdy, bo taki na przykład Miłosz zachował jasność umysłu i talent nawet po dziewięćdziesiątce. W przypadku samego Lema spadek formy pod koniec życia niewątpliwie nastąpił, ale i tak uważam, że koniec jego pisarskiej kariery był przedwczesny. W „Fiasku” bowiem o spadku formy absolutnie jeszcze nie ma mowy.

Do rzeczy jednak – oto w bliżej nieokreślonej (ale z pewnością odległej) przyszłości ludzie po wieloletnich obserwacjach kosmosu odkrywają wreszcie planetę, na której prawdopodobnie istnieje cywilizacja. Postanawiają oczywiście nawiązać z nią kontakt, i to bezpośredni – zamiast wysyłać wiadomości radiowe, organizują kosmiczną wyprawę. Załogowe loty do odległych gwiazd nie stanowią wielkiego problemu, jako że ludzkość opanowała sztukę manipulowania czasoprzestrzenią (nazwaną przez autora inżynierią sideralną), która pozwala przekraczać prędkość światła, ale też – jak wiele technologii – ma swoją ciemniejszą stronę: można ją wykorzystać jako superpotężną broń, zdolną do niszczenia całych planet. I jak się już niektórzy może domyślają, wyprawa ma także złowrogi podtekst – gdyby owa cywilizacja stanowiła potencjalne zagrożenie dla Ziemi, może zostać „od ręki” zniszczona…

Czy próba nawiązania kontaktu się powiedzie? Cóż, odpowiedź dostajemy najszybciej jak się da, bo już w samym tytule. Tak jak w „Głosie Pana”, z góry wiadomo, że nic z tego nie będzie, a powieść jest poświęcona tłumaczeniom, dlaczego inaczej być nie mogło. Lem wielokrotnie wyrażał sceptycyzm co do możliwości dialogu z Obcymi, a w „Fiasku” wyłożył swój pogląd wyjątkowo dobitnie. Przedstawiciele wspomnianej cywilizacji (nazwanej przez ludzi Kwintanami, jako że mieszkają na piątej planecie układu) boją się kontaktu i chcą go uniknąć za wszelką cenę – tak bardzo, że Ziemianie w końcu posuwają się do gróźb zniszczenia planety, żeby ten kontakt wymusić. A groźby wzmacniają demonstracją siły, o jakiej Kwintanom się nie śniło – i na demonstracji bynajmniej się nie kończy.

Mógłbym długo wymieniać zalety tej powieści, począwszy od – co u Lema normalne – głębokich rozważań o życiu, Wszechświecie i całej reszcie, a skończywszy na fabule, która – co u Lema nie tak częste – nie służy tylko za pretekst do rozważań, ale jak najbardziej broni się sama w sobie. A do tego mamy tu takie smaczki jak dyskusja, którego z hibernatusów przywrócić do życia, a którego skazać na śmierć – niesprawne hibernatory uszkodziły bowiem ich ciała w tak poważnym stopniu, że z funkcjonujących jeszcze organów można „uskładać” tylko jeden „kompletny” organizm, ale według jakich kryteriów dokonać wyboru? Dyskusja zapada w pamięć, tym bardziej, że jednym z tych pechowych hibernatusów jest – dla medyków obojętny, ale nam skądinąd dobrze znany – komandor Pirx…

Jako się rzekło na początku, o spadku formy nie ma tutaj mowy – wręcz przeciwnie, „Fiasko” to wbrew tytułowi wielki sukces Lema, jedna z jego najwybitniejszych powieści, a dla jego miłośników pozycja bezdyskusyjnie obowiązkowa. Wielka szkoda, że ostatnia w dorobku.

Ocena: 5+


26. Filozofia przypadku

Ogólna Teoria Literatury według Lema. Recenzja


27. Wizja lokalna

Pamiętacie czternastą podróż Ijona Tichego? Tu pewnie prawie każdy odpowie pytaniem „a która to była czternasta?”, więc podpowiadam – to ta z sepulkami i kurdlami. To już pewnie każdy, kto czytał „Dzienniki gwiazdowe”, doskonale pamięta. Otóż zatem okazuje się, że Tichy trochę się wtedy pomylił i zamiast na docelowej planecie, zwanej Encją, wylądował na jej sztucznym satelicie, będącym czymś w rodzaju wielkiego wesołego miasteczka. Wypada zatem udać się w kolejną podróż celem naprawienia błędu. W jej trakcie Tichy umila sobie czas lekturą tego, co superkomputery stwierdziły na temat Encji na podstawie dostępnych danych – a stwierdziły wiele, tylko nie we wszystkim się zgodziły, więc tekst jest upstrzony kontrowersjami pomiędzy Bateriami Modułów Inwigilujących, Aprobujących i Oponujących, rozstrzyganymi czasem przez Moduł Uzgadniający – w skrócie BIM, BAM, BOM i MUZG. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że efekt jest przekomiczny:

ENCJA, luz. KIRMREGZUDAS, kurdl. KOERDELLENPADRANG, 7 planeta Cielca (Gamma tauri), 4 kontynenty (DYDLANTYDA, TARAKTYDA, CETLANDIA, MAUMAZJA), 2 błoceany, powst. z osadów mikrometeorytowych w rozkładzie (BAM), na skutek industrialnego zanieczyszczenia środowiska (BOM), nie wiadomo jak (MUZG). Ok. 1000 podbłotnych wulkanów (bulkanów) branych przez pierwoodkrywców mylnie (BAM) słusznie (BOM) za nurzadła (Typ immersionales, rząd marmaeladinae, rodzina Maccaronicaea [kluchozlepnych]), 1 ściorg (ściółka organiczna [BAM], ścierwiny orgiastyczne [BOM], ścieki organowe [orkiestralne] [BIM], już dawno wysechł [MUZG]). 1 satelita sztuczny (syntelita) KASTRAT (Kamuflaż Strategiczno-Taktyczny [BAM], Muzealno-Skansenowy [BIM]), stanowiący wyorbitowaną część terytorium Luzanii (ob.), zmiennośrednicowy jako Nadymak (BAM), wskutek fatamorgany (BOM), diabli wiedzą (MUZG). Klimat umiarkowany, rozkojarzony industrializacją (BAM), kryptowojennie (BOM), zawsze taki był (BIM).

…i tak przez kilka stron, gdzie moduły kłócą się dosłownie o wszystko, a na sprzeczności między nimi nakładają się jeszcze różnice w samych publikacjach z Encji. Istnieją tam bowiem dwa supermocarstwa – Luzania i Kurdlandia – w których nietrudno rozpoznać alegorie USA i ZSRR, a które prowadzą wojnę propagandową praktycznie uniemożliwiającą stwierdzenie, kto w danej kwestii kłamie, a kto (jeśli w ogóle ktokolwiek) mówi prawdę. Mętlik robi się z czasem totalny, a gdy Tichy wreszcie wyląduje na Encji, dowie się jeszcze o wielu rzeczach, o których w raporcie nie było słowa – co bynajmniej nie rozjaśni obrazu, a tylko jeszcze bardziej wszystko zagmatwa.

A jest się o czym dowiadywać, bo Lem porwał się tu na wyjątkowo ambitne zadanie opisania całego świata, z jego historią, biologią, religią, filozofią, polityką i czym się tylko dało. Zadanie chyba zbyt ambitne, a efekt trochę przytłaczający i czyta się to chwilami dość ciężko – ale zdecydowanie warto, bo w mało której powieści Lema można znaleźć tak ogromne stężenie inspirujących pomysłów. Nie będę ich tu nawet wymieniać, bo opisanie choćby co ważniejszych zajęłoby pewnie więcej miejsca niż niniejsza recenzja. Powiem tylko, że zdecydowanie warto poznać je samemu.

Ocena: 5


28. Summa Technologiae

Czy można w jednej, średnio grubej książce, podsumować stan nauki i techniki pod koniec XX wieku i jeszcze postawić szereg daleko idących hipotez na temat jej dalszych perspektyw? Oczywiście, że nie, ale – jak w starym dowcipie – próbować nie zaszkodzi. A ta akurat próba okazuje się nad wyraz udana, szczególnie z dzisiejszej perspektywy, gdy wiele prognoz Lema zdążyło się już potwierdzić lub potwierdza się na naszych oczach – choć oczywiście daleko nie wszystkie, jako że przewidywanie przyszłości nigdy łatwym zajęciem nie było.

Ze względu na olbrzymi rozrzut tematów (jak summa to summa) trudno je w ramach krótkiej recenzji choćby wyliczyć – kosmologia, ewolucja, informatyka, cybernetyka, bioetyka, fantomatyka (jak Lem nazywał wirtualną rzeczywistość), nanotechnologia… Łatwiej by chyba było wyliczyć, czego tu nie ma. A o wszystkim Lem pisze wyczerpująco, z dogłębną znajomością rzeczy, nie wahając się wybiegać w najodleglejszą nawet przyszłość. I nie muszę chyba dodawać, że pisze wybornie, czego przykładem chociażby tytuły rozdziałów: „Metateoria cudów”, „Mity nauki”, „O moralności homeostatów”, „Metafizyka eksperymentalna”, „Inżynieria transcendencji”, „Paszkwil na ewolucję”, „Konstrukcja świadomości”…

Wobec powyższego nie muszę chyba dodawać, że dla wymagających miłośników nauki jest to pozycja obowiązkowa – nawet jeśli przez te trzydzieści kilka lat od napisania trochę się zestarzała.

Ocena: 5


29. Maska

Jeden z najdziwniejszych utworów Lema. Oto świat wypisz wymaluj średniowieczny, w którym jednak istnieje zaawansowana technologia. Korzysta z niej pewien król, który z jakiegoś powodu pragnie śmierci jednego ze swoich dostojników – konstruuje więc robota o wyglądzie pięknej kobiety i zabójczym instynkcie, który ma go (a właściwie ją) popchnąć do uwiedzenia, a następnie zamordowania dostojnika. Problem tylko w tym, że zabójczyni zakochuje się na zabój (nomen omen) w swojej przyszłej ofierze i musi stoczyć ciężką wewnętrzną walkę między uczuciami a instynktem. Walkę, przy okazji której autor stawia trudne pytania o naturę i granice wolnej woli – a złośliwi mogą dodać, że i o naturę kobiety, ale ja taki złośliwy nie jestem;-).

Wielu krytyków było tym opowiadaniem zachwyconych, niektórzy zaliczyli je wręcz do czołowych dzieł Lema. Osobiście tego zachwytu nie podzielam – jakkolwiek doceniam oryginalność pomysłu, czytało mi się to dość ciężko i bez satysfakcji.

Ocena: 4

Zbiór zawiera jeszcze 12 innych opowiadań. Recenzja


30. Moloch

Połączone w jeden tom zbiory esejów o nowoczesnych technologiach: „Tajemnica chińskiego pokoju” i „Bomba megabitowa”. Recenzja


31. Wejście na orbitę

Zbiór felietonów o nauce. Recenzja


32. Dialogi

Czy książka o nauce napisana w roku 1957, a więc już ponad pół wieku temu, może być ciągle aktualna? Cóż, w kwestiach czysto naukowych oczywiście nie – ale książka ta porusza przy okazji szereg problemów filozoficznych, które przez minione pół wieku bynajmniej nie zostały rozwiązane ani unieważnione – częściową aktualność wobec tego zachowuje i nadal pozostaje godną uwagi lekturą.

Tytułowe dialogi prowadzą dwaj myśliciele: Hylas i Filonous – bohaterowie zaczerpnięci ze znanej (?) książki George’a Berkeleya „Trzy dialogi między Hylasem i Filonousem”. Lem ostro przelicytował Berkeleya, pisząc tych dialogów aż osiem, a dotyczą one takich kwestii jak tożsamość (np. czy człowiek rozbity na atomy i na powrót z nich „zlepiony” pozostaje wciąż tym samym człowiekiem, czy już tylko jego kopią?), granice poznania, cybernetyka, totalitaryzm (w czasach pisania książki temat bardzo śliski) czy sztuczna inteligencja.

Jak wspomniałem, z ich aktualnością bywa różnie. O ile dysputa o tożsamości nie zestarzała się ani trochę, o tyle niektóre inne już mocno trącą myszką – co zresztą sam autor przyznaje w aneksach, dodawanych we wszystkich kolejnych wydaniach i stanowiących już w sumie połowę książki. Nadzieje związane z cybernetyką były w większości płonne, do „prawdziwej” sztucznej inteligencji ciągle nam daleko, a książkowe porównania ekonomii socjalizmu i kapitalizmu często budzą uśmiech na twarzy, choć generalnie sugestie Lema na temat przyszłego rozwoju obu systemów okazały się całkiem trafne. Aż dziw, że cenzura to puściła – i to kilka wydań, więc nie była to jednorazowa wpadka.

Podsumowując, przeczytać warto – ale jako dzieło filozoficzne. Jako źródło wiedzy naukowej – w żadnym wypadku.

Ocena: 4+


33. Przekładaniec

Zbiór opowiadań, słuchowisk i scenariuszy filmowych. Recenzja


Podobne wpisy