Cichy Fragles

skocz do treści

Koniec żałoby

Dodane: 18 kwietnia 2010, w kategorii: Przemyślenia

Nareszcie. Po ponad tygodniu żałoby, Wawelu, trumien i pogrzebów już można było cholery dostać. Co za dużo, to niezdrowo. Sam wolałem siedzieć cicho, bo skoro 90% blogerów pisze tylko o jednym, to po co jeszcze tę monotematyczność pogłębiać – ale jedno małe podsumowanie nie zaszkodzi.

Nie będę zbyt oryginalny, stwierdzając, że:

  • Media trochę przegięły z tą żałobą – po kilku dniach już naprawdę strach było lodówkę otworzyć. A wydawałoby się, że żałoby po papieżu nic nie przebije.
  • Czarno-białe strony są do kitu – szczególnie gdy ten czarno-biały layout jest uzyskiwany za pomocą skryptu JS, który nie wszystko może przemalować. Niektóre strony wyglądały więc raczej groteskowo niż żałobnie – jak choćby sajt mojego dawnego pracodawcy, gdzie jedynym kolorowym elementem pozostał – bagatela – wielki animowany flash w nagłówku. A szczyt absurdu to strony, na których kolorowe były tylko… bannery reklamowe. Pogratulować wyczucia.
  • Generalnie żałoba, jak chyba żadna inna, przeplatała się z żenadą – ze szczególnym uwzględnieniem teorii spiskowych, które może nie rozpleniły się zbyt mocno, ale kretyńskie są nad wyraz. To przecież oczywista oczywistość, że mgła nad Smoleńskiem to wina Platformy.
  • Tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego nie zmienia faktu, że był on beznadziejnym prezydentem, a jego medialna beatyfikacja mocno wykroczyła poza tradycję mówienia o zmarłych tylko dobrze. „Dobrze” to nie znaczy „w samych superlatywach”.
  • Wobec powyższego, jak i braku innych dokonań, pochówek na Wawelu to kpina i kompromitacja, za którą kardynał Dziwisz powinien się wstydzić do końca życia i o jeden dzień dłużej.
  • Miało to jednak taki plus, że ludzie trochę otrzeźwieli i przypomnieli sobie, że ten prezydent wcieleniem cnót wszelakich nie był – a kapitał współczucia i sympatii dla jego brata i partii został w dużej mierze zmarnowany.

Wszystko to zostało już bowiem napisane po sto razy. Mało kto natomiast zwrócił uwagę, że:

  • Powtarzane przy każdej okazji hasło „zginęli na służbie” (ew. „zginęli służąc Polsce”) było mocno przesadzone, bo ta śmierć nie miała ze służbą żadnego związku, poza tym, że nastąpiła w jej trakcie. Wypadek losowy to jednak nie to samo co śmierć np. na polu bitwy.
  • Doczekaliśmy wreszcie ostatecznego (oby!) końca „czwartej RP”, aczkolwiek zdecydowanie nie był to koniec, jakiego byśmy chcieli. Jak to ktoś dobrze ujął: „Nie mogłem się doczekać tych wyborów prezydenckich, ale przyspieszonych to nie chciałem”.
  • Dla Platformy zaczął się czas próby – hamulec wreszcie zwolniony, władza praktycznie dyktatorska, silne poparcie, wszelka konkurencja leży i kwiczy. Sytuacja absolutnie wymarzona? SLD w 2001 też taką miał.
  • Tomasz Lis ma teraz nie lada problem;-). Jak to jednak trzeba uważać, co się obiecuje…

A od jutra zaczynamy kampanię wyborczą. Osobiście nie mam co do jej poziomu większych złudzeń (dość wspomnieć, jaki festiwal obrzucania się gównem mieliśmy już kilka tygodni po śmierci papieża, mimo wcześniejszych deklaracji o pojednaniu), ale kto wie, może tym razem będzie inaczej. Chciałbym w to wierzyć.


Komentarze

Podobne wpisy