Cichy Fragles

skocz do treści

Jogger – technologia czy społeczność?

Dodane: 27 maja 2010, w kategorii: Net, Techblog

Tak jakoś wyszło (mniejsza o przyczyny), że w trwającej już kilka dni wielkiej debacie o rozwoju Joggera nie zabrałem dotąd głosu – ale może to i lepiej, bo po paru kolejnych odcinkach można już zrobić małe podsumowanie.

Przede wszystkim, spora część dyskutantów wykazała się zboczeniem zawodowym programistów, czyli myśleniem przede wszystkim o kodzie. Co tam społeczność, co tam funkcjonalności – najważniejsze, żeby było open source. OK, może i fajnie by było, ale to tak naprawdę trzeciorzędna kwestia. Nieważne, czy kod będzie otwarty czy zamknięty – ważniejsze, jakie będą efekty jego działania i jak będzie wyglądał jego rozwój. Ale i to jest kwestią drugorzędną. Najważniejszy jest – jak zawsze – efekt końcowy, czyli rozwój społeczności. A to ma już naprawdę niewiele wspólnego z samym kodem.

Żeby nie być gołosłownym – w obecnej pracy zajmuję się rozwijaniem serwisu, który ma 100k UU dziennie, a niektóre partie kodu to po prostu burdel na kółkach: niekończące się elseify, masa zmiennych globalnych, skamieniałości z czasów pehapa łupanego, dziki gąszcz powiązań między dziesiątkami plików i generalnie pokaz, jak nie należy programować. Jakim cudem to wszystko się nie wywala dziesięć razy dziennie, nie jestem w stanie pojąć. Ale użytkownicy tego nie widzą, więc dla nich problem nie istnieje, a serwis się trzyma – może na słowo honoru, ale jednak.

Wracając do Joggera – nie wiem oczywiście, jak wygląda jego kod (D4rky twierdzi, że tragicznie, ale to pojęcie względne), na pewno jednak nie tam tkwi przyczyna spadku popularności platformy. Owszem, źle napisany kod trudniej się rozwija, ale da się z tym żyć, przynajmniej do pewnego momentu. Rzecz w tym, żeby w ogóle ktoś się tym regularnie zajmował, bo nie ma (no, prawie nie ma) takich problemów, których przy odrobinie wysiłku nie dałoby się obejść.

Nie żebym podważał konieczność napisania nowej, lepszej wersji kodu – skoro zarząd twierdzi, że jest to konieczne, to pewnie jest. Nie uważam tylko, żeby to była kwestia najpilniejsza, ani też wystarczająca – choćby z tego względu, że zanim ten nowy kod powstanie, może już przestać być do czegokolwiek potrzebny, bo na Joggerze za te kilkanaście miesięcy może już nikogo nie być, poza garstką maniaków i niedobitków. Odpływ użytkowników mamy bowiem od miesięcy bardzo wyraźny i jego zatrzymanie jest pilniejsze od wszelkich kwestii programistycznych czy modeli rozwoju.

Cóż zatem począć? Osobiście widzę tylko jedno rozwiązanie, które może doraźnie pomóc, a i na dłuższą metę się przyda – otwarcie platformy na zewnętrzne blogi, co pierwszy zaproponował chyba Hoppke. Na początek wystarczyłoby dodać możliwość podpięcia RSS-a, nawet bez integracji z botem i pobierania liczby komentarzy – byle chodziło, a ulepszenia potem. Prowizorka? Wierzcie mi, nie taką prowizorkę niektórzy stosują i źle na tym nie wychodzą. Nawet przy mocno zababranym kodzie nie sądzę, żeby zajęło to więcej niż parę tygodni, a efekty mogą być tylko pozytywne – przede wszystkim powrót „synów marnotrawnych”, którzy przecież nie z powodu bałaganu w kodzie odeszli; następnie koniec serialu pt. „żegnaj Joggerze, witaj WordPressie” i z czasem zapewne przyjście ludzi, którzy Joggera jako systemu blogowego by nigdy nie wybrali, ale jako formę udziału w prężnej społeczności, już tak.

I wtedy zespół programistyczny (który oby rzeczywiście w końcu powstał) mógłby się już we względnym spokoju zajmować nową architekturą, funkcjonalnościami, modelem rozwoju i innymi ważnymi acz nie gardłowymi sprawami – nie obawiając się, że ich projekt skończy jak moja dawna firma, która miała takie piękne plany na przyszłość, że nawet nie zauważała, że w teraźniejszości tonie w długach, a pracownicy nie zamierzają czekać pół roku na wypłatę. Dalekowzroczność się przydaje, ale nie bez powodu okuliści ją klasyfikują jako wadę wzroku.


Komentarze

Podobne wpisy