18 ofiar wypadku drogowego w Polsce = bezdyskusyjna wiadomość dnia.
42 ofiary wypadku drogowego na Ukrainie = wzmianka na jednym z portali.
Na co dzień żadne poważne medium nie zaprzeczy, że ludzie są równi, ale co i rusz się okazuje, że jednak wszystko jest względne…
Komentarze
Erm… nie jesteśmy Ukraińcami?…
Czepiam się czepiania się dysproporcji, nie czepiania się „hype’a” jako takiego.
E tam. Na pierwszym lepszym polsacie pokazywali ok 19:15 nawet symulacje z przebiegu.
torero: proste, nie? A jednak niektórym trzeba tłumaczyć.
A kto w mediach ukraińskich przejmuje się 18 ofiarami wypadku drogowego w Polsce?
wydaje się mi, że bardziej obchodzi los rodaków niż ukraińców – zresztą kondolencje już Bronek im przesłał.
BTW. tam żałoba bedzie trwała 1 dzien, w mazowieckim i łódzkim – 3 dni.. O’RLY?
Prawdziwa względność jest gdzie indziej. Codziennie na polskich drogach ginie ok. 15 osób i nikt o tym nie mówi głośno. Kiedy tyle samo osób ginie jednocześnie to już jest wielki news, relacje na żywo, rekonstrukcje.
Gdyby w Ziemię uderzył meteoryt, to newsy w mediach wyglądałyby mniej więcej tak:
„Dzisiaj rano w naszą planetę niespodziewanie uderzył gigantyczny meteoryt.
Według wstępnych szacunków zginęło 2 miliardy ludzi.
Na razie nie wiadomo, czy wśród ofiar są Polacy.”
@jam łasica: coś w tym dziwnego? Jeśli ja bym usłyszał taką wiadomość, to też interesowałoby mnie, czy wśród ofiar jest ktoś z mojej rodziny.
Bo wszyscy Polacy
To jedna rodzina
Starszy czy młodszy
Chłopak czy dziewczyna
@a_patch: nie wiem, jak Ty, ale wśród mojej rodziny lub znajomych 95% to Polacy, a osoby zza granicy, za przeproszeniem, niewiele mnie obchodzą.
@flegmatyk: yup, same here (zauważyłeś cynizm?). Jednak z Twojej wypowiedzi wywnioskowałem raczej, że to 95% polskiej populacji jest Twoją rodziną i dlatego ineteresujesz się tylko polskimi ofiarami w katastrofach. I stąd ta ludowa przyśpiewka.
@torero
A czemu mamy się bardziej przejmować anonimowymi Polakami niż anonimowymi Ukraińcami? Z jednymi i drugimi tak samo nic mnie nie łączy.
@Einzweistein
O tym już pisałem dwa tygodnie temu, po poprzedniej Tragedii Narodowej.
@jam łasica
Trafiłeś w samo sedno:-).
Bo nie jesteś miarą wszechrzeczy. Z faktu, że CIEBIE nic z nimi nie łączy, nie wynika automagicznie, że nie mamY się nimi przejmować. Pomyłka osób gramatycznych być może przypadkowa, ale wątpię w tę przypadkowość.
„A czemu mamy się bardziej przejmować anonimowymi Polakami niż anonimowymi Ukraińcami? Z jednymi i drugimi tak samo nic mnie nie łączy.”
To się nazywa nacjonalizm. Mają to ludzie, którzy czują, że przynależą do grupy narodowej. „Nasi” mają ciężko, to się nimi interesujemy.
A mnie np. los polskich powodzian mało co przejął, za to Węgrów już znacznie bardziej.
Btw. „czemu” to rusycyzm od polskiego „dlaczego”.
Nie. To się nazywa po prostu poczucie wspólnoty narodowej. Nazywać to nacjonalizmem to tak, jak gdyby kogoś lubiącego spaghetti nazywać miłośnikiem Włoch.
No i?
No i?
@torero
Biorąc pod uwagę, że Polaków jest prawie 40 milionów, łatwo policzyć, że dla ~99.99% (no, w ostateczności 99.98%) z nich ofiary tego wypadku są całkowicie anonimowe, nie mniej niż mieszkańcy Nowej Zelandii. Nie trzeba być „miarą wszechrzeczy”, żeby to stwierdzić.
Anonimowe owszem. Ale nie obojętne – mieszkam z nimi w tym samym kraju, posługuję się tym samym językiem, dzielę z nimi wspólną historię…
Bez urazy, ale z czego bierze się NIEROZUMIENIE [nie mówię o nieakceptowaniu, którego nie chce mi się komentować – mówię o nierozumieniu] takich PODSTAWOWYCH rzeczy?
Do kroćset, jeśli jadę autobusem i ten autobus ulegnie wypadkowi, to interesuję się pasażerami, choćby byli to sami Peruwiańczycy!… Poczucie zwykłej wspólnoty z ludźmi, z którymi poza gatunkiem mam pewne cechy wspólne; im więcej tych cech wspólnych, tym bardziej się interesuję. To takie… elementarne raczej. Elementarne również do pojęcia.
I nikt nie nazywa tego autobusizmem. Zwykłe poczucie przynależności do pewnej wspólnoty. Po prostu. Widzę, naprawdę widze, że gówniarskie demonstrowanie NIEPRZYNALEŻNOŚCI jest teraz modne. Ale wydawało mi się, że „nieprzynależenie” NIE oznacza „nierozumienia przynależenia”. Nierozumienia na poziomie podstawowym. Cóż, znów się myliłem.
EDIT: aha, przykład z autobusem dobrałem dość nieszczęśliwie, bo koliduje i się kojarzy. Wstawcie sobie w to miejsce np. powódź na kempingu.
Ja rozumiem, że chodzi o przynależność do wspólnoty, ale w tym przypadku wspólnota przez swoją liczebność jest czysto abstrakcyjna – nie znasz tych ludzi nawet ze słyszenia, nigdy nie miałeś żadnego wpływu na ich los i vice versa. Czym się wobec tego różni ich tragedia od podobnej tragedii kilkaset kilometrów dalej?
Terytorium tego samego kraju, ten sam język, ~ta sama kultura, ~ta sama część historii… potrzebujesz definicji państwa? Narodu?…
Wiem, co to jest naród. Nie wiem natomiast, czemu sama przynależność do niego ma kogoś czynić w moich oczach sto razy ważniejszym niż reszta ludzkości.
I, jeśli nie masz nic przeciwko temu, na Twojej niewiedzy w tej kwestii zakończę swój udział w tym wątku…