Cichy Fragles

skocz do treści

Kompleksy

Dodane: 15 lutego 2011, w kategorii: Przemyślenia

Co by tu napisać? Wypadałoby coś w miarę ambitnego, bo ostatnio o samych błahostkach piszę. Może zatem coś o Egipcie? Nie, co ja tam wiem o Egipcie – przed wybuchem rewolucji tylko z grubsza się orientowałem, że Mubarak, Bractwo Muzułmańskie, powszechnie znienawidzona policja, strategiczny sojusz z USA i cośtam cośtam – a i teraz, szczerze mówiąc, wiele mądrzejszy nie jestem, bo media dawkowały informacje na ten temat dość skąpo. Szkoda czasu, i tak nic odkrywczego nie zdołam powiedzieć.

To może coś o OFE? Nie, im więcej o tym czytam (a mam co czytać, bo w Wyborczej od paru tygodni prawie codziennie dają o tym jakiś większy tekst, podpisany jakimś większym nazwiskiem), tym bardziej nie ogarniam tej kuwety. Jedni i drudzy sypią od niechcenia argumentami, których nie potrafię obalić (przynajmniej nie od ręki), a które strona przeciwna bez trudu obala następnego dnia i kontruje je własnymi argumentami, których również nie potrafię obalić, a które… I tak dalej. Miesiąc temu sprawa wydawała mi się prosta, a dzisiaj mam wrażenie, że życia mi nie starczy, żeby dostatecznie zgłębić wszystkie niuanse, by z czystym sumieniem zająć jednoznaczne stanowisko.

No to może jakiś tekst naukowy? Mam kilka napoczętych kwestii, które przydałoby się rozpracować, bo ciekawe i godne uwagi – ale znowu, co ja tam wiem? Może ciut więcej niż w Wikipedii napisali, ale ledwo wyjdę poza Wikipedię, to zaraz stwierdzam, że niewiele ta moja wiedza warta, a bez naprawdę solidnego riserczu to tylko patrzeć, jak jakąś bzdurę strzelę i się skompromituję. A że czasu wiecznie mało, to diabli wiedzą, kiedy się z tym wreszcie uporam.

I tak dalej – o czym bym nie pomyślał, nieodmiennie zaraz mnie nachodzi sokratejskie „wiem, że nic nie wiem”. Nic nowego wprawdzie – już niejednego wpisu nie napisałem (ew. nie opublikowałem) z tego powodu (jak słusznie mawiał Mark Twain, „lepiej milczeć i wyglądać na głupiego, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości”) – ale ostatnio to już naprawdę głęboki kryzys się zrobił.

A jednocześnie patrzę, jak niektórzy blogerzy wypowiadają się o sytuacji w Egipcie i okolicach takim tonem, jakby tam pół życia spędzili, choć głębia ich wywodów każe wątpić, czy znaleźliby Egipt na mapie; jak na Wykopie stada gimnazjalistów toczą wielce uczone dysputy o kwestiach, których żaden z dyskutantów nie ogarnia w stopniu choćby ocierającym się o zrozumienie; jak na Psychiatryku24 spora część pacjentów od miesięcy buduje piętrowe teorie o katastrofie pod Smoleńskiem, ani trochę się nie przejmując brakiem bladego cienia zielonego pojęcia o lotnictwie, choćby na poziomie „przeczytałem dwa hasła w Wikipedii i kilka artykułów w gazecie”.

Zero wiedzy, zero wysiłku umysłowego – i zero kompleksów.

Czasami prawie im zazdroszczę.


Komentarze

Podobne wpisy