Cichy Fragles

skocz do treści

Poselnische Wirtschaft

Dodane: 22 lutego 2011, w kategorii: Net, Polityka

Kilka dni temu media doniosły (co prawda półgębkiem) o powstaniu strony „Zadanie dla posła”, gdzie użytkownicy mogą zgłaszać posłom różne pomniejsze problemy do rozwiązania, a posłowie obiecują się zająć tymi, z którymi będą w stanie coś zrobić. Idea niewątpliwie słuszna, bo po coś w końcu mamy ten internet – ale zobaczmy, jak wygląda realizacja.

Wchodzę na stronę i pierwsze, co mi się rzuca w oczy, to przycisk „dowiedz się więcej” tuż pod tytułem strony. Słusznie, wypadałoby się na początek dowiedzieć, kto to w ogóle firmuje. Niestety, przycisk nie przenosi mnie do strony z nazwiskami posłów, którzy za tym stoją, tylko rozwija jakiś tekst propagandowy. Przelatuję resztę strony – nic, żadnego przycisku „o nas” czy czegoś podobnego. Trudno, trzeba będzie poświęcić parę minut na obejrzenie tego filmiku na środku.

Słowo „poświęcić” okazuje się być jak najbardziej na miejscu, bo filmik nudny i niewiele mówiący – posłowie coś tam nieskładnie opowiadają o swoich dobrych chęciach na tle ruchliwego sejmowego korytarza i jego odgłosów, znaleźć jakiegoś spokojniejszego miejsca najwyraźniej się nie dało – ale przynajmniej już wiem, że za całe przedsięwzięcie odpowiadają: Cezary Tomczyk (PO), Agnieszka Pomaska (PO), Paweł Poncyliusz (PJN) i Tomasz Kamiński (SLD). Zespół faktycznie ponadpartyjny, ale jakby nie za duży. W profilu na Facebooku widzę, że w ulubionych mają Hofmana i Tyszkiewicza, ale czy oni też należą do tego zespołu, już nie wiadomo.

No nic, przejdźmy do rzeczy – np. dodajmy jakieś zadanie i zobaczmy, co z tego wyniknie. Wpisujemy imię, adres maila… zaraz, gdzie tu jest jakaś polityka prywatności? Nigdzie. Nie ma jej. Ani choćby symbolicznego „mail nie zostanie opublikowany ani przekazany osobom trzecim”. Podaj maila, wyborco, a co my z nim zrobimy, to się dopiero okaże. No nic, podaję, może mnie spamem nie zaleją. Wysyłam i wyskakuje mi JS-owy alert z podziękowaniem. Tandeta, ale nie czepiajmy się szczegółów, można z tym żyć. Gorzej, że mojego zadania coś na stronie nie widzę. Może wysłali mi jakiegoś maila potwierdzającego? Nie, wysłali tylko podziękowania. To co z tym zadaniem, poszło do moderacji? Nie dowiem się, bo żadnego FAQ też nie ma.

Przyjrzyjmy się zatem bliżej liście dodanych zadań. Pierwszy minus – lista jest ładowana przez Ajax, więc dostępność leży i kwiczy. Drugi minus – tylko pięć zadań na stronie, a tych stron jest już jedenaście, co pozwala gładko przejść do trzeciego minusa, czyli braku wyszukiwarki. Czwarty minus – zadania w charakterze tytułów mają… imiona użytkowników. Bardzo pomysłowe, nie powiem. Piąty minus – zadań nie można komentować, a tylko oceniać, do wyboru kciuk w górę i w dół. Szósty minus (jejku, ale się rozkręciłem) – zadania nie są posortowane chronologicznie od najnowszego, jak należałoby oczekiwać, tylko według różnicy głosów pozytywnych i negatywnych (a przy równym bilansie chyba losowo, bo żadnego porządku się w tym nie dopatrzyłem).

Tu nadchodzi olśnienie: może moje zadanie pojawiło się gdzieś tam dalej? Z bilansem 0:0 przecież na front się nie załapie. Przeglądam – faktycznie, jest na piątej czy szóstej stronie. Super, na pewno ktoś je tam znajdzie. Spróbujmy je zatem trochę podbić (niewielkie wyzwanie, bo poza pierwszą stroną mało co ma więcej niż 2-3 głosy na plus), to wprawdzie nieładnie głosować na samego siebie, ale jeden raz mogę. Klikam i co widzę – choć cała lista działa na Ajaksie, to głosowanie już wymaga przeładowania strony. A do tego potem nie ląduję z powrotem na tej piątej czy szóstej stronie, tylko wracam na pierwszą. Genialne. Nawiasem mówiąc, choć opis zadania podzieliłem na akapity, to na liście tego podziału już nie ma, tekst zbity w jedną kupę. No tak, funkcja nl2br pojawiła się w PHP raptem dziesięć lat temu, autor strony mógł nie zdążyć się o niej dowiedzieć.

Dobrze, a co dalej z tymi zadaniami? Z profilu na Facebooku można się dowiedzieć, że za realizację jednego (dotyczącego księgowania wydatków firmy na podstawie paragonu) już się wzięli – ale na samej stronie nic na ten temat nie ma, a zadanie dalej sobie wisi na liście i ludzie na nie głosują. Również na Facebooku dowiaduję się z zapisu wcześniejszych rozmów, że kiedy startowali z całym projektem i zaczynali już reklamować stronę, ta jeszcze przez kilka dni była w budowie.

Co tu dużo mówić – chcieliśmy dobrze, ale wyszło jak zawsze: amatorszczyzna i prowizorka, wszystko na chybcika, bez ładu i składu, bez poświęcenia choćby pół godziny na sprawdzenie wszystkich funkcjonalności i przemyślenie ich działania z punktu widzenia użytkowników. Jeśli nasi posłowie do wszystkiego podchodzą z takim profesjonalizmem, to już wiadomo, czemu mamy taki bałagan w ustawodawstwie.

Ale nie znęcajmy się już – pierwsze śliwki robaczywki i tak dalej, pomimo tych wszystkich gorzkich słów doceniam dobre chęci wspomnianej czwórki (szóstki?) posłów i mam nadzieję, że będą oni mieć więcej serca do tego przedsięwzięcia niż Palikot do swojej niesławnej komisji „Przyjazne państwo”. Ktoś przecież musi ten cały bajzel kiedyś uporządkować, więc każdy krok w tym kierunku należy pochwalić.


Komentarze

Podobne wpisy