Cichy Fragles

skocz do treści

Debata po polsku

Dodane: 30 czerwca 2011, w kategorii: Absurdy

Zebranie właścicieli mieszkań. Nie pierwsze, a nawet nie dziesiąte, ale i tak już samo ustalenie porządku obrad trwa i trwa. Kiedy w końcu udaje się wybrać przewodniczącego zebrania i uspokoić towarzystwo, zaczyna się rozwlekłe gadanie o jakichś procedurach, co i rusz przerywane kolejnymi próbami zabrania głosu przez ludzi z sali. Zanim się wreszcie dowiadujemy, po co w ogóle to zebranie zwołano i nad czym mamy głosować, mija z pół godziny. Jak już wiemy, zaczyna się dyskusja, stopniowo – ale dosyć szybko – przechodząca w kłótnię, przekrzykiwanie się, walki o głos, nie obywa się oczywiście bez nieśmiertelnego „ja panu/pani nie przerywałem!” i symultanicznych pojedynków słownych, w których nikt nikogo nie słyszy, a nawet jak słyszy, to i tak nie słucha.

Po prawie dwóch godzinach udaje nam się wybrać… metodę głosowania. A raczej udałoby się, gdyby było kworum. Ponieważ trochę zabrakło, nieobecni dostaną karty do głosowania pocztą i dopiero jak padnie wystarczająco dużo głosów, to na następnym zebraniu będzie można przejść do głosowania nad meritum. W sumie dobrze, bo może będzie okazja, żeby to meritum przedyskutować – dziś jakoś zabrakło na to czasu…

Co tu dużo mówić – aż się prosi, żeby to podsumować wiadomym cytatem z Bismarcka. Jeśli nie potrafimy się dogadać nawet w najbardziej banalnych i przyziemnych sprawach, to i trudno się dziwić naszym posłom, że nigdy nie mogą dojść do sensownego porozumienia w sprawach wyższej wagi.


Komentarze

Podobne wpisy