Cichy Fragles

skocz do treści

Najtrudniejsze pytania dla wierzących

Dodane: 28 sierpnia 2011, w kategorii: Nauka, Przemyślenia

Jakiś czas po napisaniu wpisu o najtrudniejszych pytaniach dla ateistów zacząłem myśleć o bliźniaczym tekście z najbardziej kłopotliwymi pytaniami dla wierzących. Szło mi to jednak wyjątkowo wolno i opornie, bo – pomijając moje wrodzone lenistwo – problem okazywał się tym trudniejszy do ugryzienia, im dłużej nad nim myślałem.

Owszem, każdy wojujący ateista zna wiele pytań typu „jak Noe mógł zmieścić na swojej łódce zylion gatunków zwierząt i zapasy żywności dla nich na półtora miesiąca”, na które żadnej sensownej odpowiedzi udzielić się nie da, bo mit o Arce Noego (jak i wiele innych biblijnych opowieści) zwyczajnie nie trzyma się kupy i obronić jego literalnej prawdziwości nie sposób – ale nie o takie pytania mi chodzi, przecież już od dawna żaden chrześcijanin (poza garstką fundamentalistów, ale z nimi i tak się nie da dyskutować) nie traktuje Biblii dosłownie, nawet Kościół oficjalnie głosi, że to zbiór metafor, a nie źródło historyczne. Nie widzę zatem sensu w wyważaniu drzwi otwartych na oścież.

Zresztą nieprzypadkowo używam w tytule słowa „wierzących”, a nie „chrześcijan”. Nie chodzi mi tu o szukanie luk w dogmatach jakiejś konkretnej religii, tylko o pytania natury bardziej ogólnej, dotyczące samej filozoficznej istoty teizmu. Pytania, które wprawiłyby w zakłopotanie nawet wyznawców duizmu – wymyślonej przez Lema religii, której cała doktryna zamyka się w zdaniu „Bóg istnieje”, niczego więcej na ten temat nie stwierdzając. No, prawie niczego, bo mimo deklaracji jednak zakłada między wierszami, że Bóg jest wszechmogący, wszechwiedzący i ponad wszystkim – ale można chyba uznać, że te cechy po prostu zawierają się w definicji Boga.

Dwa pytania natury zasadniczej nasuwają się same.

Po pierwsze: Dlaczego Bóg ukrywa przed nami swoje istnienie? Wierzący zwykle udzielają na to odpowiedzi w rodzaju „Bóg chciał nam w ten sposób zostawić wolność wyboru”, co osobiście uważam za ciężki absurd – cóż to za wolność uzyskujemy dzięki niewiedzy? Wolność bycia w błędzie? To trochę tak, jakby kogoś oślepić, żeby miał wolność mniemania o kolorach, jakie go otaczają – każdy chyba przyzna, że to dość osobliwa logika. Tym bardziej, że wierzący zwykle utrzymują również, że po śmierci nasze czyny zostaną ocenione i nagrodzone bądź ukarane przez Boga – a to się mocno kłóci z tezą o wolności, bo w tym przypadku niewiedza może nam potężnie (ba, ultymatywnie) zaszkodzić.

Wierzący często też odpowiadają, że Bóg daje nam subtelne znaki, tylko niektórzy ich nie dostrzegają lub nie rozumieją. To również nie trzyma się kupy – Bóg przecież dobrze wie, jakie znaki zostaną przez każdego z nas dostrzeżone, więc jeśli daje tylko takie, jakich nie zauważamy, to widocznie nie chce, żebyśmy w niego wierzyli. Przynajmniej niektórzy z nas. Cóż, możliwe, ale to oznacza tylko powrót do początkowego pytania, ze zmianą słów „przed nami” na „przed niektórymi z nas”, a problem pozostaje ten tam.

Po drugie: Po co Bóg stworzył świat? A właściwie nie „po co”, tylko „dlaczego”. Wbrew pozorom nie jest to różnica czysto gramatyczna – pytanie „po co” sugeruje w tym działaniu jakiś cel, tymczasem skoro Bóg jest wszechmogący, to wszelkie możliwe cele może osiągnąć bezpośrednio, nie potrzebując żadnych środków do tego prowadzących, poza własną wolą. Czy zatem świat jest celem sam w sobie? Hmm, no właśnie: jakie właściwie cele mogą przyświecać istocie, która sama dla siebie stanowi świat, wszystko może i wszystko wie? Wspomniany Lem w jednym z opowiadań wywodził, że jedyne, czego może pragnąć istota doskonała, to… niedoskonałość. I właśnie dla zaspokojenia tego pragnienia miałby powstać niedoskonały świat z niedoskonałymi mieszkańcami.

To przewrotne wytłumaczenie ma jednak parę słabości – skąd pewność, że Bóg ma jakieś uczucia czy pragnienia? Przecież uczucia to coś, nad czym nie panujemy, więc istota wszechmogąca raczej nie powinna im ulegać – chyba że zechce, ale tu znowu wracamy do pytania o motywację. Poza tym istota wszechwiedząca nie musi stwarzać niedoskonałego świata, żeby go obserwować, bo i bez tego wie o nim wszystko z całkowitą pewnością i w najdrobniejszych szczegółach. Tworząc świat nie dowie się niczego nowego ani nie doświadczy żadnych uczuć, jakich nie może doświadczać i bez tego. Chyba że…

Chyba że wewnątrz tego świata pozbawi się jakiejś części wszechmocy lub/i wszechwiedzy, żeby w ramach wspomnianego pragnienia niedoskonałości samemu stać się niedoskonałym. Kolejna przewrotna odpowiedź, która jednak budzi wątpliwości logiczne – czy wszechwiedza nie oznacza również wiedzy, do czego takie działanie doprowadzi? Można argumentować, że wszechmoc pozwala zrezygnować z wszechwiedzy – ale znowu, po co, jeśli końcowym efektem będzie tylko jej odzyskanie? Jakkolwiek by nie kombinować, kręcimy się w kółko. Czy nasze normy i pojęcia dają się w ogóle sensownie zastosować do istoty doskonałej?

Cóż, popularna odpowiedź na powyższe pytania (jak i na wiele innych związanych z religią) brzmi: niezbadane są wyroki boże. I tu dochodzimy do przyczyny wspomnianych na początku problemów, czyli zasadniczej asymetrii między racjonalizmem i religią – o ile racjonaliści zakładają, że świat jest poznawalny, o tyle w religii mamy do czynienia z bytem lub bytami niepoznawalnymi z definicji, co pozwala się wykręcić w zasadzie od dowolnej odpowiedzi. Warto się zatem zastanowić, czy niepoznawalny porządek jest w ogóle możliwy? Czy niepoznawalność nie oznacza po prostu chaosu?

No niestety, ale tak łatwo nie ma. O ile w sensie filozoficznym kwestia jest dyskusyjna, o tyle w praktyce niepoznawalny porządek może być jak najbardziej możliwy – wystarczy, żeby jego poziom skomplikowania przekraczał nasze możliwości poznawcze, nawet te potencjalne. Bóg może być przecież bytem tak złożonym, że nawet mózg zbudowany ze wszystkich atomów wszechświata nie zdołałby go ogarnąć. Z nieskończonością nie wygramy. A wobec tego dalsze kombinowanie wydaje się z góry skazane na porażkę, bo nijak nie przychodzi mi do głowy żadne pytanie, którego nie dałoby się zbyć „niezbadanymi wyrokami”.

Ale kto wie, może jednak takie pytania istnieją? Ma ktoś jakieś pomysły?


Komentarze

Podobne wpisy