Fundusz Kościelny przynosi Kościołowi ok. 90 mln złotych rocznie. Wpływy z PIT wynoszą ok. 38 mld złotych rocznie. 0.3% z tej drugiej sumy to 114 mln złotych. W Polsce mamy podobno 90% katolików, więc dla KK zostałoby 103 mln rocznie. A nawet gdyby np. co dziesiąty katolik okazał się kryptoateistą czy zwykłym leniem, któremu nie chce się raz na rok wypełnić rubryczki w zeznaniu podatkowym, to nadal Kościół byłby ciut do przodu w porównaniu z obecnym systemem.
No i nie zapominajmy, że wpływy z PIT wraz z rozwojem gospodarki systematycznie rosną, podczas gdy obecne wydatki na Fundusz Kościelny zależą w dużej mierze od liczby duchownych (ubezpieczenia społeczne i tak dalej), których powoli ubywa.
Dlaczego zatem propozycja rządu wywołuje ze strony Kościoła ostry sprzeciw, teksty o wytaczaniu armat i straszenie wojną religijną? Przecież chyba nie dlatego, że Kościół sam nie wierzy w swoje statystyki?