Cichy Fragles

skocz do treści

Relacja z Targów Książki w Krakowie

Dodane: 27 października 2012, w kategorii: Literatura

Targi Książki w Krakowie

Po raz kolejny kończy się październik, a co za tym idzie, po raz kolejny mamy w Krakowie Targi Książki, które po raz kolejny promuję – oczywiście na miarę swoich skromnych możliwości;-). Na początek jak zwykle trzeba wspomnieć o akcji „książka za książkę”, szczególnie że w tym roku za każdą oddaną książkę dostaje się nie tylko kupon rabatowy, ale także gratisowego e-booka na Publio.pl – co prawda do wyboru nie z całej oferty, tylko spośród czterystu wybranych książek, ale i tak bonus bardzo zacny. Oby tak dalej!

Generalnie zresztą e-booki się w tym roku rozpanoszyły – jeszcze podczas poprzedniej edycji ciężko było zauważyć ich istnienie poza przybudówką z czytnikami, natomiast tym razem co i rusz natykałem się na zachęty do „e-czytania”, wydawnictwa prześcigały się w promowaniu swoich sklepów internetowych, rozdając nawet kupony rabatowe wyłącznie na e-booki – a czytniki zauważyłem nawet zainstalowane na stolikach w jednym z punktów gastronomicznych. Postęp jak się patrzy.

Postęp także w innych kwestiach: jak co roku pojawiło się jeszcze więcej wydawnictw i jeszcze lepsze promocje (Znak i Prószyński dawały po 25% rabatu na wszystko!), jak co roku przybyło również odwiedzających – choć to miało ten minus, że znowu zrobił się jeszcze większy tłok. Normą były korki na skrzyżowaniach i zatory w popularniejszych miejscach (taki Cejrowski naprawdę powinien dawać te autografy gdzieś w narożniku hali, a nie na środku – a już na pewno nie kilkanaście metrów od Wiśniewskiego), jak również rozpychanie się łokciami. Niestety, ale czytanie książek nie oznacza automatycznie wysokiego poziomu kultury – a poziom dna wyznaczył dziś typek o aparycji działacza PZPN, sunący korytarzem jak walec i doprawiający kuksańce bluzgami – skąd takie indywiduum w ogóle się tam wzięło? Przed deszczem się schował?

Oprócz tłoku i hałasu męczyła także duchota – ciut za bardzo podkręcone ogrzewanie i wysoka wilgotność powietrza (w Krakowie od rana leje jak z cebra) sprawiła, że trudno się było nie spocić. Dobrze, że chociaż w przybudówkach panował miły chłodek, więc było gdzie odetchnąć.

Z pobocznych atrakcji zaliczyłem spotkanie pt. „Blogerzy książkowi – przyszłość krytyki literackiej?”, gdzie na tytułowe pytanie większość dyskutantów odpowiedziała przecząco, stwierdzając, że blog książkowy to inny gatunek niż krytyka literacka i nie ma co tego na siłę łączyć. Wniosek według mnie słuszny, natomiast dyskusja zdecydowanie mogła wyglądać lepiej – moderator sam chyba nie miał koncepcji, o czym właściwie ma tu być mowa, więc trochę się to wszystko rozłaziło w niekontrolowane opowiadanie, co komu w duszy gra. Zabrakło też wyczucia czasu, więc na pytania od publiczności zostało dosłownie parę minut pod rosnącym naporem gości wchodzących na kolejne spotkanie (notabene z Cejrowskim – nawet go nie widziałem, a dwa razy mi dzisiaj utrudnił życie).

W kategorii „nonsens dnia” bezapelacyjne pierwsze miejsce zajmuje książka „Dr House i jego Ewangelia” zauważona na stoisku któregoś z katolickich wydawnictw. Autor musi być wyjątkowo bezczelny lub/i wyjątkowo tępy, zważywszy, że House to – gdyby ktoś nie wiedział – wojujący ateista. Tylko czekać na „Ewangelię według Dawkinsa”, najlepiej ze wstępem Nergala.

Łupy:

  • Europa niedokończona przygoda (Zygmunt Bauman)
  • Gdyby cała Afryka… (Ryszard Kapuściński)
  • All-star Superman (Grant Morrison i Frank Quitely)
  • African psycho (Alain Mabanckou) z autografem autora – zasadniczo autografów nie zbieram, ale skoro autor pod ręką, a kolejki akurat nie było…
  • tradycyjna sterta katalogów, ulotek itd.

W sumie wydałem 158 złotych, a zaoszczędziłem 83 złote, nie licząc wartości trzech gratisowych e-booków z Publio – wyboru jeszcze nie dokonałem, prawie na pewno w tej trójce znajdzie się jakaś powieść Jacka Komudy, ale jestem otwarty na wszelkie podpowiedzi;-).


Komentarze

Podobne wpisy