Cichy Fragles

skocz do treści

Światy Zajdla

Dodane: 11 grudnia 2013, w kategorii: Literatura

Gdyby ktoś jakimś cudem jeszcze nie słyszał, kolekcja pod takim tytułem pojawiła się wczoraj w BookRage – a że prawie prawie wszystkie książki Zajdla czytałem, to wypada skorzystać z tej okazji, by przybliżyć jego twórczość tym, którzy jeszcze się z nią nie zetknęli.

Twórczość niestety dość skromna ilościowo (ww. pakiet zawiera ją niemal w całości) ale jakościowo bynajmniej. Zajdel to jeden z najwybitniejszych polskich twórców SF, a zdecydowanie najwybitniejszy, jeśli „S” w tym skrócie rozwiniemy jako „social” – jego specjalnością były bowiem wizje społeczeństw przyszłości, a nie technologicznych gadżetów. Wizje mocno pesymistyczne – jak większość polskich fantastów w latach 80-tych, pasjami tworzył on antyutopie, do czego klimat dogorywającego PRL-u doskonale inspirował, a konwencja SF pozwalała względnie bezkarnie atakować najlepszy z ustrojów, jeśli tylko aluzje nie były zbyt oczywiste. Niestety, słowa „względnie” nie użyłem bez powodu – cenzura udawała, że nie rozumie alegorii, ale nazwisko zapamiętywano i zbyt celna krytyka skutkowała obniżką nakładów kolejnych książek. Zajdel doświadczył tego szczególnie boleśnie, bo kolejne jego powieści rozchodziły się na pniu, a wskutek urzędowych ograniczeń wydawano je w coraz bardziej śladowych ilościach.

Z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że udało mu się uniknąć innego rodzaju pułapki, w którą jego koledzy wpadli masowo – antyutopie, które pisano pod kątem dowalenia reżimowi, popadły w zapomnienie zaraz po jego upadku, natomiast powieści Zajdla ani trochę się nie zestarzały i pozostają doskonale zrozumiałe także dzisiaj. Autor atakował w nich bowiem nie konkretny ustrój w konkretnym państwie, tylko zniewolenie w ogóle – czy to przez totalitarną władzę, czy to przez chory system, czy po prostu przez technologię. A zwłaszcza to ostatnie wcale nie straciło na aktualności.

Dość ogólników, przejdźmy do konkretów, czyli dlaczego warto poznać poszczególne powieści:


Paradyzja

Na początek ostatnia powieść Zajdla – zarazem jednak najlepsza i najbardziej aktualna. Wszechobecne komputery, inwigilujące nas i poddające nasze słowa automatycznej analizie, to coś, co trzydzieści lat temu stanowiło czystą fantastykę, a dzisiaj doświadczamy tego na własnej skórze – i tym lepiej przekonujemy się, jak doskonale autor przewidział przyszłość i jak celnie wypunktował słabości komputerów, nierozumiejących metafor czy ironii, analizujących słowa poza ich kontekstem i mimo całej swojej doskonałości łapiących się na zupełnie banalne sztuczki.

Reżim zbudowany z ich pomocą nie musi się jednak zbytnio martwić tymi słabościami. Oto bowiem oglądamy totalitaryzm ultymatywny, doprowadzony do logicznego ekstremum – państwo zamienione zupełnie dosłownie w jedno wielkie więzienie. Z gigantycznej kosmicznej bazy, zamieszkanej przez setki tysięcy ludzi, nie ma jak uciec, miniaturowe mieszkania mają przezroczyste ściany (bo przecież porządny obywatel nie powinien mieć nic do ukrycia), a wszelka swoboda (włącznie z przemieszczaniem się między poziomami czy opuszczaniem mieszkań poza wyznaczonymi porami) jest ograniczona do niezbędnego minimum. Oczywiście wyłącznie dla dobra mieszkańców – przecież wystarczy jeden wariat, terrorysta czy dywersant, który przedziurawi zewnętrzną powłokę, żeby spowodować śmierć tysięcy ludzi lub nawet zniszczyć całą Paradyzję, więc wolność musi ustąpić przed bezpieczeństwem. To również dzisiaj znamy, prawda?

Jako się rzekło, najlepsza powieść Zajdla, popis wyobraźni i dalekowzroczności, przeczytać trzeba koniecznie.


Cylinder van Troffa

Tytułowy cylinder to zbudowana przez ekscentrycznego naukowca (a są w ogóle inni?) maszyna spowalniająca upływ czasu. Gdy główny bohater udaje się w kosmiczną misję, z której ma wrócić za kilkadziesiąt lat (spędzonych oczywiście głównie w stanie hibernacji), jego narzeczona decyduje się zamknąć w cylindrze, żeby skrócić te lata do kilku minut i dzięki temu doczekać jego powrotu. Misja jednak niespodziewanie się przedłuża, a po powrocie okazuje się, że świat nawiedziła potężna zawierucha dziejowa i odnalezienie narzeczonej na gruzach cywilizacji nie będzie takie proste.

Podczas poszukiwań oczywiście sporo się dowiemy o tym, co się w międzyczasie stało, a co stanowi główny temat powieści. Doszło tu do paradoksalnej sytuacji, kiedy wszystko jest zautomatyzowane i działa doskonale bez potrzeby ludzkiej ingerencji, a zarazem ludzkość w wyniku nieprzemyślanych eksperymentów społecznych uległa takiej degeneracji, że pośród tej cudownej technologii oglądamy głównie troglodytów, zabawiających się demolowaniem otoczenia – które wprawdzie szybko ulega automatycznej naprawie, ale niesmak pozostaje. Całe szczęście, że można się przed tym wszystkim schować do cylindra i poczekać na lepsze czasy. Ale co, jeśli nadejdą jeszcze gorsze?


Limes inferior

Społeczeństwo przyszłości podzielone na klasy w zależności od wyników testu na inteligencję – im lepiej wypadniesz, tym lepsze perspektywy zawodowe (o zatrudnieniu decyduje państwo). Jedni, co oczywiste, kombinują, jak przechytrzyć system i uzyskać wynik powyżej swoich możliwości, inni przeciwnie, wolą ukrywać swoją wybitną inteligencję i pozować na przeciętniaków, żeby nie dostać roboty zbyt wymagającej, a jednocześnie przyzwoicie zarabiać. Skoro już jesteśmy przy zarobkach – istnieją trzy równoległe waluty, od najmarniejszej, za którą można kupić tylko podrzędne towary, do luksusowej, zarabianej tylko przez elity, pozwalającej kupić to, co najlepsze. Pamiętającym komunę powinno się od razu nasunąć skojarzenie z Peweksami, w których kupowało się towary z Zachodu tylko za pieniądze z Zachodu.

System ma dużo więcej tego typu ciekawostek, a bohaterami powieści są ludzie zarabiający na wykorzystywaniu luk w nim istniejących – podobnie jak w „Paradyzji”, najbardziej wymyślne zabezpieczenia można czasem ominąć najbanalniejszymi sposobami. Najbardziej socjologiczna powieść Zajdla, również najbardziej znana i chwalona. Mnie osobiście aż tak nie zachwyciła (co bynajmniej nie znaczy, że nie zachwyciła w ogóle), ale miejsce na podium ma solidne;-).


Cała prawda o planecie Ksi

Podczas kolonizacji planety Ksi coś poszło nie tak – po dotarciu statku z pionierami na miejsce, kontakt nagle się urwał. Ziemia wysyła więc wyprawę mającą zbadać, co się stało. Wyprawa siłą rzeczy jest mocno opóźniona, bo planeta leży 25 lat świetlnych od nas, bohaterowie docierają więc na miejsce pół wieku po osiedleńcach. Jak się okaże, grupka spiskowców zbrojnie przejęła kontrolę nad statkiem i ustanowiła swoją dyktaturę – co poszło im o tyle łatwo, że pasażerowie byli zahibernowani i nie mogli stawić oporu, a rozmrażano ich stopniowo, żeby ewentualni buntownicy nie mogli uzyskać przewagi nad ludźmi lojalnymi wobec reżimu. Historię powstania dyktatury poznajemy ze wspomnień jednego z „budowniczych” – nie brał on udziału w spisku, ale przystał do jego uczestników w nadziei wpłynięcia na system od wewnątrz. Zamiast tego to system wpłynął na niego, stopniowo prowadząc go do coraz bardziej wątpliwych kompromisów moralnych…

Dyktatura, jak każda dyktatura, opiera się na przemocy i inwigilacji, a jej twórcy pławią się w luksusach – zero zdziwień, tylko jeden oryginalny element: wszyscy mają wytatuowane na czołach numery, według kolejności rozmrażania. Im niższy numer, tym wyższa pozycja społeczna, a najniższe – jednocyfrowe – mają oczywiście sami spiskowcy. Tajniacy, którzy zazwyczaj mają niskie numery, muszą z tego powodu domalowywać sobie dodatkowe cyfry, żeby nie budzić podejrzeń – poza tym jednak trudno powiedzieć, jaki pożytek rządzący mają z tej numeracji.


Wyjście z cienia

Tu dla odmiany mamy Ziemię rządzoną przez kosmitów, którzy przybyli kiedyś z bratnią pomocą i już zostali – najtępszy cenzor nie mógł mieć wątpliwości, do kogo to aluzja, ale jakoś puścili. Kosmici oczywiście też są niezbyt fajni, rządzą twardą ręką, eksploatują nasz świat i dzielą go na kwadraty (dosłownie, tak się nazywa podstawowa jednostka administracyjna i taki też ma kształt). Poza tym mają różne dziwne zwyczaje, a przede wszystkim obsesję na punkcie mrówek, które z sobie tylko wiadomego powodu tępią i zakazują nawet wspominać o ich istnieniu. Powód stanie się jasny, gdy ludzie w końcu się zbuntują i przy okazji odkryją to i owo na temat okupantów.

Najkrótsza z omawianych powieści, jak również najsłabsza i najmniej oryginalna, ale nadal lekka, łatwa i przyjemna.


Ostatnia książka z pakietu, dostępna tylko przy wpłaceniu sumy powyżej średniej, to zbiór opowiadań „Relacja z pierwszej ręki”, którego jeszcze nie czytałem – jednak na podstawie innych znanych mi zbiorów mogę w ciemno stwierdzić, że musi on być godny uwagi.

A teraz klikać i kupować, ale już;-).


Komentarze

Podobne wpisy