(obrazek via raczkowski.soup.io)
Tak przynajmniej uważa prokuratura. I z tego powodu umorzyła (już po raz drugi) postępowanie w sprawie domniemanego spowodowania śmierci dziecka przy porodzie.
Czytam ten artykuł po raz któryś i nawet nie wiem, co najpierw objechać, tyle celów się nasuwa. Sam fakt, że podejrzanym (a zarazem ojcem dziecka) był ksiądz, daje duuuże pole do wtykania szpilek. Podobnie jak reakcja Kościoła, który jak zwykle próbował zamieść sprawę pod dywan, przenosząc księdza na drugi koniec kraju (potem nawet za granicę), a o usunięciu go ze stanu duchownego pomyślano dopiero, gdy sprawa wyciekła do mediów. Nie mówiąc już o uzasadnieniu decyzji prokuratury, w którym aż się roi od absurdów zwalających z nóg: odmowa wezwania karetki do porodu „nie naraziła noworodka na realne niebezpieczeństwo”, ksiądz „nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń związanych z porodem”, a „lekkomyślność nie jest przestępstem”.
Nie mogę się wprost doczekać komentarzy ze strony hierarchów. Sam nie wiem czemu, ale tak jakoś czuję, że będą ciekawe…
Komentarze
„Człowiek zaczyna się od porodu” o ile jest dzieckiem ksieda, natomiast w pozostalych przypadkach : od chwili zaplodnienia. Taka bedzie opinaia hierarchow.
No ba, to oczywista oczywistość – ciekawe jest natomiast, jak to uzasadnią.
uwielbiam twój radykalizm w sprawach kościelnych i relatywizm we wszyściutkich innych :**
Czyli w jakich na przykład?
Gdy w dominacji – „święte krowy”,
to o prawie i sprawiedliwości nie ma mowy.
Księdza Mariusza G. tu intencjonalna,
odczłowieczona ewidentna wina,
a nad sądem „młot czarowników”,
pętla, dyby i marsowa kleru mina
Liczę na to, że z radością powitasz inicjatywy zmienienia prawa, aby prokuratura nie mogła robić w podobnych przypadkach żadnych tego typu wygibasów; nawet jeśli je przedstawi agentura Opus Dei.
Przede wszystkim przydałaby się zmiana prawa, które pozwala, by w prokuraturze pracowali ludzie niespełna rozumu. Powyższy przypadek to przecież tylko jeden z wielu przykładów, że z selekcją w tym zawodzie jest u nas coś mocno nie tak.
Podejrzewam raczej mechanizm przeciwny; decyzja prokuratora jest w pełni racjonalna wobec systemu premii i awansów. Nie znam go, ale wystarczy, że jest uzależniony od skuteczności mierzonej odsetkiem skazań, a negatywnie sprzężony ze skutecznymi apelacjami obrony. Chciałbyś, żeby prokurator nie przewidywał nawet i „nieczystych” i cynicznych zagrań adwokatów i parł do oskarżenia nawet jak ocenia szanse sukcesu na minimalne?
Jeśli szanse na wyrok skazujący w tak ewidentnej sprawie są minimalne, to by z kolei fatalnie świadczyło o naszym sądownictwie. A prokurator, który woli udawać (?) idiotę, niż ryzykować pogorszenie statystyki, tak czy siak nie powinien być prokuratorem.
„fatalnie świadczyło o naszym sądownictwie”
Ale chodzi ci o poziomie „rozgrzania” sędziów, czy raczej że w prawie zieje luka (potwierdzona orzeczeniami SN, cytowanymi przez prokuraturę) – nie tylko co do statusu prawnego dziecka przed urodzeniem, ale również rodzaju odpowiedzialności w tym przypadku? (bo pewnie prokurator musiała udowodnić odpowiedzialność na zasadzie winy, a nie na zasadzie ryzyka, słuszności czy innej, czego mój nieprawniczy rozum nie ogarnia, ale skoro dociekała czy niewezwanie karetki miało konsekwencje a nie jedynie mogło mieć to chyba tak było).
Tak też sobie gdybam: co gdyby ci państwo mieli mniej szczęścia (co prawda wezwali karetkę, ale już jak innego wyjścia nie było) i nagle się wtrącił prokurator z cała surowością ich ścigając za narażenie itd. http://w-spodnicy.ofeminin.pl/Tekst/Mlode-mamy/525590,1,Niezwykly-porod.html Albo ci wszyscy co „lekkomyślnie” decydują się na poród domowy…
Luk w prawie oczywiście być nie powinno, ale przede wszystkim nie powinno być durniów w wymiarze sprawiedliwości. Rozumni ludzie są w stanie przeskoczyć luki za pomocą zdrowego rozsądku, natomiast kretyni nawet sensowne prawo zepsują bezmyślnym jego stosowaniem. W omawianym przypadku luka prawna akurat nie miała wielkiego znaczenia – nawet jeśli dziecko zmarło przed porodem, to ojciec nie mógł o tym wiedzieć, więc nie zmienia to oceny jego zachowania. A nawet jeśli z powodu jakichś niuansów prawnych zmieniało to sytuację, to należało o tym wyraźnie napisać w uzasadnieniu, a nie bredzić, że „lekkomyślność nie jest przestępstwem” i co tam jeszcze.
„ojciec nie mógł o tym wiedzieć, więc nie zmienia to oceny jego zachowania” — sąd mógłby sobie oceniać prywatnie jakby tylko chciał; obrońcą w ewentualnym procesie musiałby być idiota, który by nie zauważył tej interpretacji SN, którą przywołała prokuratura. Niewykluczone, że w SN też są idioci, ale niestety: nikogo ponad nimi.
„Rozumni ludzie są w stanie przeskoczyć luki za pomocą zdrowego rozsądku” — dawno chyba nie czytałeś uzasadnień wyroków w co głośniejszych sprawach :) I chyba się zdradziłeś z bardzo konserwatywną tęsknotą za jakimiś Zasadami górującymi nad prawem pisanym i Radą Mędrców stosującą je niczym Salomon. Bzzzt: mamy postęp, od (2? więcej?) wieków źródłem prawa jest z Łaski Ludu miłościwie nam panująca Jej Wysokość Kazuistyka z rzeszą swoich wiernych kapłanów w togach :> Kiedyś zastąpią ich SI i dopiero się obudzimy z granatem w tyłku (coś takiego się u Dukaja chyba pojawiło na marginesie, ale jeszcze u nikogo w głównym wątku).
Przydałby się komentarz prawnika, ale OIMW prawo jak najbardziej bierze pod uwagę intencje sprawcy (rozróżniając np. umyślne i nieumyślne spowodowanie śmierci), rozróżnia się także ducha i literę prawa (bywają wyroki SN czy TK oficjalnie stwierdzające, że coś tam wprawdzie nie jest całkiem zgodne z literą prawa, ale z jego duchem owszem), a decyzja prokuratury nawet litery trzyma się tak sobie, bo lekkomyślność jak najbardziej może być ukarana. Był kilka lat temu przypadek chłopaka, który dla zabawy strącał duże kawały lodu z wiaduktu i spowodował poważny wypadek – delikwent był lekko opóźniony umysłowo i sąd przyznał, że mógł on rzeczywiście nie pomyśleć o zagrożeniu, jakie powodował, ale i tak zapadł wyrok skazujący. Czemu więc w tym przypadku przyjmuje się na siłę tak zadziwiająco korzystną dla podejrzanego interpretację?
I czemu po czterech dniach ciągle nie jestem w stanie znaleźć żadnego komentarza ze strony hierarchów, którzy zawsze mają tyle do powiedzenia na temat świętości życia poczętego?
Naprawdę jesteś ciekaw, czy tylko retorycznie pytasz?
Z beczki obok: sprzedanie dziecka to nie „handel ludźmi” (tak apropos wiary w sensowność wymiaru sprawiedliwości)
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15192659,Sprzedalinoworodkaza13tysSadNiesawinni_handlu.html#BoxWiadTxt