Cichy Fragles

skocz do treści

Jak schudnąć po świętach?

Dodane: 6 stycznia 2015, w kategorii: Nauka

Powoli.

OK, to chyba jasne, każdy powinien wiedzieć, że szybko się nie da (chyba że jesteśmy bardzo zdesperowani i konsekwentni) i nie należy – ale właściwie dlaczego?

Cóż – przyczyna, jak to zwykle w biologii bywa, leży w ewolucji.

Diety w naturze nie występują, bo natura generalnie nie zna pojęcia nadmiaru żywności – nawet jeśli takowy chwilowo się pojawi, to populacja zaraz tak się rozmnoży, że „problem” zniknie, zwykle wraz z częścią populacji (co zresztą zdarza się i ludziom). Standardem jest niedobór pożywienia i do takiej sytuacji ewolucja nas przystosowała – co współcześnie odbija nam się czkawką, bo żywności mamy stale pod dostatkiem, a biologia nadal działa tak, jakby zaraz miało go zabraknąć: raz, że popycha nas do jedzenia więcej, niż potrzebujemy do życia; dwa, że nadwyżka idzie głównie w tłuszcz, który dawniej był bezcenny w okresach głodówki, ale dziś nam tylko przeszkadza.

A pozbywanie się tłuszczu proste nie jest, bo to działanie wbrew naturze, dążącej do tego, by go było jak najwięcej. Głodówka oczywiście zmusza organizm do przejadania rezerw, ale to sytuacja w warunkach naturalnych bardzo niepożądana. Zatem im szybciej topnieją rezerwy, tym większa musi być presja na zarząd (tzn. mózg), żeby coś z tym zrobił – bardziej się starał na polowaniu, mniej wybrzydzał, cokolwiek, byle oddalić widmo śmierci głodowej. Nieważne, że to widmo dopiero majaczy gdzieś na horyzoncie – każdy spadek ilości zjadanego pożywienia to potencjalne zagrożenie i lepiej dmuchać na zimne, niż ryzykować, że zrobi się gorąco. Nie ma przecież w naturze zasobu bardziej deficytowego i będącego przedmiotem ostrzejszej konkurencji, niż pożywienie. Dlatego właśnie odejmowanie sobie od ust wywołuje silniejszy niedosyt, niż byśmy oczekiwali – nawet jeśli nadal jemy więcej niż trzeba.

Oczywiście silna wola pozwala często przezwyciężyć pierwotne instynkty – ale każda dieta kiedyś się kończy, a wtedy często wpadamy w kolejną pułapkę. Jak bowiem organizm reaguje na koniec głodówki? Tak jak powinien w warunkach naturalnych – skoro znowu jest żarcia pod dostatkiem, trzeba się nażreć ile wlezie, żeby czym prędzej odbudować stracone zapasy tłuszczu. Najlepiej jeszcze z nawiązką, bo skoro głodówka zdarzyła się raz, to może się zdarzyć ponownie. A silna wola zwykle w tym momencie zawodzi, bo raz, że trochę już ją nadwerężyliśmy, a dwa, że sukces w zbijaniu wagi osłabił naszą czujność. Stąd znany każdemu dietetykowi efekt jojo, czyli powrót do poprzedniej wagi – tym szybszy, im szybszy był wcześniejszy spadek.

Wniosek z tego banalny i zresztą powtarzany od zawsze przez wszystkich dietetyków świata – zrzucać zbędne kilogramy należy powoli i spokojnie, żeby nie wzbudzać swojego systemu alarmowego. Żołądek nie mierzy ilości wpadającego pożywienia suwmiarką, więc dopóki ta ilość nie zmienia się za szybko, różnica pozostanie niezauważona, a organizm będzie się grzecznie dostosowywać.

Natury może i nie oszukasz, ale możesz uśpić jej czujność.


Komentarze

Podobne wpisy