Cichy Fragles

skocz do treści

Mein Kampf

Dodane: 31 grudnia 2015, w kategorii: Literatura, Polityka

Pierwszym godnym uwagi wydarzeniem roku 2016 będzie przejście książki „Mein Kampf” do domeny publicznej, co pozwoli ponownie legalnie ją wydawać – wbrew powszechnemu mniemaniu do tej pory było to niemożliwe nie z powodu jakichś szczególnych zakazów, tylko z powodu praw autorskich. Należały one bowiem do władz landu Bawaria, które to władze nie były zainteresowane jakimikolwiek wznowieniami. Z jednej strony trudno im się dziwić, z drugiej jednak strony przyczyniło się to trochę do zmitologizowania tej książki – całkowicie niezasłużonego.

Internet od zawsze był rajem dla piratów, więc „Mein Kampf” czytałem już wiele lat temu (na monitorze, bo czytniki jeszcze nie istniały – au, moje oczy) i była to lektura wprawdzie nieciekawa, ale zarazem pouczająca. Nieciekawa, bo Hitler ani talentem literackim nie grzeszył, ani nie miał za wiele do powiedzenia; pouczająca natomiast, bo zawartość książki nijak się miała do oczekiwań: żadnego wykładu ideologii nazistowskiej, żadnych demonicznych treści, rasistowskich i antysemickich wtrętów zaledwie garstka… Miała być Biblia Szatana, a były tylko smętne prawackie wynurzenia, które doskonale znamy i dzisiaj: mój Naród najlepszy na świecie, prześladowany przez obce siły i światowe spiski żydowsko-masońsko-komunistyczne, lewackie media atakują tradycję i patriotyzm, wszędzie zdrajcy, obcy agenci i Układ, a przyczyną zła wszelkiego Okrągły Stół… tfu, Traktat Wersalski. Słowem, totalny standard – nic, co by zapowiadało późniejsze „dokonania” autora.

Nauka, jaką można z tego wyciągnąć, niewesoła: nie trzeba być Demonem Zła, żeby popełnić niewyobrażalne zbrodnie – w zupełności do tego wystarczył śmieszny oszołom z talentem politycznym i sprzyjające okoliczności. Książkę czytałem gdzieś tak w 2003 czy 2004, w szczycie sukcesów LPR, więc podczas lektury musiałem kijami się opędzać od skojarzeń z Giertychem – kto natomiast kojarzy mi się dzisiaj, nie muszę chyba mówić, a przez ostrożność pewnie i nie powinienem.

Ale z drugiej strony, prawicowych oszołomów było i jest wielu, a Hitler zdarzył się tylko jeden – i tego się w nowym roku trzymajmy.


Podobne wpisy