Cichy Fragles

skocz do treści

Odrdzewiacz

Dodane: 15 czerwca 2014, w kategorii: Nauka

Stand back, I'm going to try science.

Odkamieniałem niedawno czajnik – z takim efektem, że kamień wprawdzie zszedł, ale spod niego wyszła rdza (tak, wiem, powinienem był go odkamieniać częściej niż raz na sto lat). A jak rdza, to trzeba kupić odrdzewiacz i… no właśnie, skoro Coca-Cola bywa złośliwie nazywana odrdzewiaczem, to może by tak skorzystać z okazji i sprawdzić doświadczalnie, czy rzeczywiście zasługuje na to określenie?

Bardzo słuszna koncepcja, stwierdziłem, a ponieważ doświadczenie naukowe jest niewiele warte bez publikacji, postanowiłem udokumentować na blogu jego przebieg.


Sytuacja wyjściowa wewnątrz czajnika wyglądała następująco:

Czajnik przed odrdzewianiem (kliknij obrazek, aby go powiększyć)

Nie za ładnie, prawda? Zalejmy to zatem Colą i zobaczmy, co z tego wyniknie.


Zagadka prawnicza

Dodane: 8 kwietnia 2014, w kategorii: Nauka

Stary prawnik zgodził się wykształcić biednego ucznia, umawiając się z nim, że ten zapłaci za naukę dopiero wtedy, gdy wygra swój pierwszy proces. Po zakończeniu nauk okazało się jednak, że młody adept nie kwapi się do działania w zawodzie, więc i procesów żadnych nie prowadzi. Mistrz się zniecierpliwił i żeby zmusić obiboka do uiszczenia zapłaty, wytoczył mu o nią proces. Uzasadnił ten czyn takimi słowami: „Jeśli wygram, uczeń będzie zmuszony mi zapłacić na mocy wyroku. Jeśli zaś przegram, będzie to oznaczało, że on wygrał swój pierwszy proces, więc też będzie zobowiązany do zapłaty. Tak czy siak zapłatę otrzymam”. Uczeń odpowiedział na to następująco: „Jeśli przegram, to nie będę miał na koncie wygranego procesu, więc warunek uiszczenia zapłaty nie będzie spełniony. Natomiast jeśli wygram, to na mocy wyroku zapłata nie będzie mnie obowiązywać. Tak czy siak zatem nie będę musiał płacić”.

Czyje powinno być na wierzchu?


23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie (Ha-Joon Chang)

Dodane: 30 marca 2014, w kategorii: Literatura, Nauka, Polityka

okładka (Krytyka Polityczna)

W 1819 roku w brytyjskim parlamencie została przedstawiona ustawa regulująca działalność fabryk bawełny. Jak na współczesne standardy ustawa ta była niewiarygodnie „łagodna”. Zakazywała zatrudniania małych dzieci, tych poniżej 9. roku życia. Starsze dzieci (między 10. a 16. rokiem życia) nadal mogłyby pracować, tyle że ograniczono liczbę godzin ich pracy do 12 dziennie (no tak, bardzo łagodnie je potraktowano). Nowe zasady miały zastosowanie tylko do fabryk bawełny, bo uznano, że praca w nich jest szczególnie niebezpieczna dla zdrowia pracowników.

Propozycja wywołała ogromne kontrowersje. Przeciwnicy uważali, że narusza ona świętość, jaką jest swoboda zawierania umów, niszcząc w ten sposób sam fundament wolnego rynku. Podczas dyskusji nad tym przepisem niektórzy członkowie Izby Lordów sprzeciwiali się mu, argumentując, że „praca powinna być wolna”. Ich tok myślenia był następujący: dzieci chcą (i muszą) pracować, natomiast właściciele fabryk chcą je zatrudniać – w czym więc problem?

No właśnie, to pierwsza i najważniejsza z tytułowych rzeczy: nie istnieje wolny rynek, istnieje tylko zbiór regulacji, których liberałowie gospodarczy nie zauważają. Zakaz pracy dzieci, niewolnictwa, handlu organami czy głosami w wyborach, a z drugiej strony rozbudowane prawodawstwo umożliwiające działanie giełdy, banków czy spółek z ograniczoną odpowiedzialnością – wszystko to regulacje ograniczające wolność gospodarczą i budzące kontrowersje w momencie wprowadzania w życie po raz pierwszy, dziś jednak stanowiące oczywistości niekwestionowane – i przez to także niedostrzegane. Łatwo więc ulec złudzeniu, że wolny rynek bez trzymanki to jakiś wyróżniony stan absolutnej wolności, a wszystkie inne systemy sprowadzają się do jego ograniczania.

Tymczasem absolutna wolność gospodarcza nie istnieje (chyba że jako anarchia), a różnice między różnymi wizjami gospodarki sprowadzają się do różnic w poglądach, które regulacje uznajemy za słuszne, a które niekoniecznie. Oczywiście jedni akceptują szeroki zakres regulacji, a inni nie chcą prawie żadnych – ale „prawie” robi dużą różnicę. O czym warto pamiętać, gdy się trafi na korwinistów, którzy uważają, że bronią jedynego naturalnego stanu – w rzeczywistości ich wizja nie jest żadnym uniwersalnym punktem odniesienia, tylko jednym z wielu równoprawnych poglądów na politykę gospodarczą.


Stąd do wieczności i z powrotem (Sean Carroll)

Dodane: 25 listopada 2013, w kategorii: Literatura, Nauka

okładka (Prószyński i S-ka)

Dobrem najsprawiedliwiej rozdzielonym jest – jak wiadomo – rozum, bo nikt się nigdy nie skarży, że go dostał za mało. Według tego samego kryterium najbardziej niesprawiedliwie podzielony jest czas, bo na jego brak skarżą się bez przerwy wszyscy, choć niby mamy całą wieczność do dyspozycji.

Hmm, czy ja już tego kiedyś nie pisałem? Owszem. Ale co tam, dobrą frazę warto wykorzystać ponownie – zwłaszcza że jeśli czas faktycznie nie ma końca, to wszystko, co kiedykolwiek miało miejsce, i tak się jeszcze kiedyś powtórzy, i to nawet nieskończenie wiele razy, więc jeden raz w te czy wewte różnicy nie zrobi.

Ale czy na pewno czas nie ma końca? Skoro w powszechnym mniemaniu miał swój początek w Wielkim Wybuchu, to może będzie i koniec? Problem w tym, że jedno i drugie wymyka się zarówno eksperymentowi, jak i (przynajmniej na razie) rozumowi – na hasło „początek czasu” intuicja odpowiada pytaniem „a co było przed początkiem?” (i ewentualnie „dlaczego ten początek nastąpił?”), podobnie z końcem. Czas jest dla nas tak fundamentalnym i nienaruszalnym elementem świata, że wyobrażenie sobie jego braku przekracza nasze możliwości – i może słusznie, może rzeczywiście coś takiego, jak nieistnienie czasu, jest logicznie niemożliwe (chyba że w komplecie z nieistnieniem czegokolwiek, ale na to już za późno).

Nauka zna jednak wiele przypadków, gdy rzeczywistość okazywała się niezgodna z intuicją (albo i w ogóle ze zdrowym rozsądkiem, jak mechanika kwantowa), więc nie można z góry skreślać żadnej możliwości – zwłaszcza że tak naprawdę ciągle nie rozumiemy, czym właściwie jest czas. Dodatkowym wymiarem, podobnym w jakimś sensie do wymiarów przestrzennych? Medium, w którym się poruszamy? Miarą wzrostu entropii? A może tylko abstrakcyjnym pojęciem, określającym następstwo zdarzeń? Za każdą z tych interpretacji przemawia wiele argumentów, każda też ma swoje słabości – szczegóły pominę, żeby nie przepisywać książki – a jak to we współczesnej fizyce często bywa, żadna nie wyjaśnia wszystkiego…


Science & Fiction: Grawitacja

Dodane: 3 listopada 2013, w kategorii: Nauka

Szum wokół tego filmu każe przypuszczać, że wszyscy go już widzieli, a ja byłem jednym z ostatnich – nie zamierzam więc przybliżać tu fabuły ani ostrzegać przed spoilerami. Kto (jeszcze) nie oglądał, czyta dalej na własne ryzyko – niewielkie, bo fabuła ani rozbudowana, ani też specjalnie zaskakująca, ale dla porządku informuję.

Ze wspomnianego szumu przebijają się dwie opinie: pierwsza, że film jest arcygenialny; druga, że na dodatek jest niesłychanie poprawny z naukowego punktu widzenia. Pierwszą kwestię zostawię na później, głównym tematem wpisu będzie bowiem kwestia druga. Czy rzeczywiście wszystko, co zobaczyliśmy na ekranie, mogłoby się zdarzyć w rzeczywistości? Czy „Grawitacja” to tylko fikcja, czy jednak już fantastyka?

Pytania czysto retoryczne – gdyby wszystko było rzeczywiście bez zarzutu, niniejszy wpis nigdy by przecież nie powstał, bo nie byłoby w nim o czym pisać;-).


Zagadka probabilistyczna

Dodane: 7 września 2013, w kategorii: Nauka

Uczestnik teleturnieju dostaje do wyboru dwie koperty. W jednej jest dwa razy więcej pieniędzy niż w drugiej, ale nie wiadomo, która jest która, ani o jakie sumy chodzi. Uczestnik wybiera jedną z kopert i stwierdza, że jest w niej tysiąc złotych. Prowadzący proponuje mu wówczas zamianę kopert.

Bolek i Lolek siedzą przed telewizorem i zaczynają dyskutować, co opłaci się w takiej sytuacji zrobić.

BOLEK: W drugiej kopercie jest albo 500 złotych, albo 2000, a obie możliwości są tak samo prawdopodobne. Zamiana oznacza więc 50% szansy, że się straci 500 złotych i 50% szansy, że się zyska 1000. Statystycznie na zamianie zyskujesz 250 złotych, więc lepiej się zamienić.

LOLEK: Zamiana nic nie daje, oczekiwana wartość zawsze będzie taka sama. Wyobraź sobie, że zamiast jednego uczestnika jest ich dwóch, każdy zagląda do innej koperty i każdy przeprowadza takie samo rozumowanie – gdyby było ono prawidłowe, obaj statystycznie zyskiwaliby na zamianie po 25%, a przecież od wymiany kopert pieniędzy w nich nie przybywa.

Który z nich ma rację i dlaczego ten drugi się myli?


Dylemat Eutyfrona

Dodane: 25 sierpnia 2013, w kategorii: Nauka

Czy pewne czyny są moralnie dobre (lub złe), ponieważ Bóg tak mówi, czy raczej Bóg tak mówi, ponieważ są dobre?

Innymi słowy: czy zasady moralne są arbitralnie ustalane przez Boga, czy raczej stanowią normę wyższego rzędu niż boskie nakazy? Obie odpowiedzi są z religijnego punktu widzenia mocno niewygodne, bo wynika z nich, że etyka jest albo kwestią czysto umowną, albo niezależną od Boga (ba, nawet stojącą ponad nim).

Dylemat, nazwany tak od bohatera jednego z dialogów Platona, został oczywiście gruntownie przemyślany przez filozofów (o czym można się przekonać, zerkając na hasło w Wikipedii), jednak satysfakcjonującego rozwiązania jak dotąd nie znaleziono. Poza oczywiście takim, że Boga nie ma, więc dylemat jest bezprzedmiotowy – ale dla wierzących taka odpowiedź oczywiście nie wchodzi w grę. Czy zatem ktoś ma inny pomysł, jak do tego problemu podejść?


Liczenie baranów (Paul Martin)

Dodane: 31 lipca 2013, w kategorii: Literatura, Nauka

okładka (Muza)

Jak powszechnie wiadomo, we śnie spędzamy jedną trzecią życia (a przynajmniej powinniśmy, jeśli zależy nam na zdrowiu). Jednak o tym, co się z nami dzieje w tym czasie, czemu to służy i dlaczego musi tyle trwać, wiemy – oględnie mówiąc – niewiele. Zresztą, nie owijajmy w bawełnę – jak na jedną trzecią życia, wiemy karygodnie mało. Z pomocą niniejszej książki można jednak chociaż trochę podreperować swoją wiedzę.

Stwierdzenie, że sen jest ważny, to chyba największy truizm, jaki można na ten temat wypowiedzieć – a i tak okazuje się, że jego ważności nie doceniamy, systematycznie spychając go na sam dół listy priorytetów i odmawiając go sobie z najróżniejszych powodów. Tymczasem – co autor wielokrotnie podkreśla i wspiera licznymi argumentami medycznymi – niedobór snu może być przyczyną wielu schorzeń, lub przynajmniej zwiększać ryzyko ich wystąpienia. Poza tym skutkuje również doraźnymi problemami, np. z prowadzeniem samochodu – badania wykazały, że wystarczy skrócenie snu o dwie godziny przez kilka dni z rzędu, by sprawność kierowcy spadła do poziomu prezentowanego po osiągnięciu pół promila alkoholu we krwi. Jednak o ile jazda po pijanemu jest zakazana i otoczona społecznym potępieniem, o tyle jazdę w stanie niewyspania zarówno prawo, jak i społeczeństwo toleruje.

A do chronicznego niedosypiania jesteśmy wręcz zachęcani – przecież sen to strata czasu, w którym moglibyśmy pracować, imprezować lub w inny sposób aktywnie działać, zamiast bezczynnie leżeć. Nawet ludzie skądinąd lubiący sobie pospać (np. ja), chętnie by skrócili sen choćby i o połowę, gdyby dało się to osiągnąć bez dodatkowego zmęczenia i negatywnych skutków dla zdrowia. Jak dotąd się nie da – co prawda niektóre z dostępnych na rynku preparatów ponoć już mają niezłe wyniki z umiarkowanymi skutkami ubocznymi, ale na dłuższą metę żaden nie wydaje się dobry dla zdrowia. Oczywiście medycyna robi stałe postępy i kto wie, może za parę dekad spanie np. cztery godziny dziennie przez całe życie stanie się możliwe, z daleko idącymi konsekwencjami dla naszego planu dnia – ale to może temat na osobną notkę.


Magnez na nieuków

Dodane: 25 lipca 2013, w kategorii: Absurdy, Nauka

Leci ostatnio w radiu taka reklama:

– Panie profesorze, jaki magnez najlepiej wybrać?
– Oczywiście naturalny! Chyba nie chciałaby pani spożywać produktów syntezy chemicznej?
– Jasne, że nie, ale który magnez jest naturalny?
– Tylko ten zawarty w suplemencie diety X, który zalecam każdemu, ponieważ [bla bla bla]

Krótki propagandowy dialog, a ile nonsensów udało się w nim zmieścić, aż trudno uwierzyć.

Po pierwsze: magnez jest pierwiastkiem, a nie związkiem chemicznym, więc nie można go otrzymać w drodze syntezy – polega ona bowiem na uzyskiwaniu złożonych produktów z prostszych substratów, a nie na odwrót. Chcąc dostać czysty magnez, powinniśmy zastosować raczej redukcję.

Po drugie: straszenie syntezą chemiczną to debilizm bezdenny, jako że jej produktami są niemal wszystkie otaczające nas substancje, włącznie ze spożywczymi. Nawet zwykła woda stanowi produkt syntezy chemicznej (tlenu i wodoru). Gdyby zatem ktoś chciał rzeczywiście nie spożywać produktów syntezy, musiałby nic nie pić, a jeść… hmm, węgiel?

Po trzecie: co to właściwie jest ten „naturalny magnez”? Magnez w stanie wolnym w ogóle nie występuje w naturze, przynajmniej nie na Ziemi. Poza tym nie jest jadalny – możemy spożywać tylko zawierające go związki chemiczne, powstałe oczywiście w drodze syntezy. Jeśli reklamowany preparat takim związkiem nie jest – cóż, nie radziłbym go zażywać.

Po czwarte: dzienne zapotrzebowanie dorosłego człowieka na magnez ocenia się na 0.3 – 0.5 grama, a jego śladowe ilości można znaleźć w zdecydowanej większości produktów spożywczych, więc niedobór nam nie grozi, jeśli nie stosujemy jakiejś specyficznej diety. A gdyby nawet, to do jego pokrycia w zupełności wystarczy np. kubek kakao. Albo ćwierć kilo kaszy gryczanej, albo podobna ilość fasoli, albo tabliczka czekolady. Albo wiele innych możliwości, zdecydowanie tańszych od jakiegoś suplementu. I bezpieczniejszych, bo tak rozproszonego magnezu nie da się przedawkować, a skoncentrowany w pigułce – jak najbardziej.

Z chemii zawsze byłem cienki, jechałem ledwo na trójkach (co proszę mieć na uwadze, gdybym coś powyżej pokręcił;-)). Zastanawia mnie zatem, jakie oceny zbierali twórcy tej reklamy…


Zagadka geometryczna

Dodane: 2 czerwca 2013, w kategorii: Nauka

Narysuj czworokąt. Jakikolwiek, może być nawet wklęsły.
Zaznacz środek każdego z boków.
Połącz po kolei te środki.

Uzyskana w ten sposób figura zawsze będzie idealnym równoległobokiem. Zawsze.

Nie wierzysz? Sprawdź, przeciągając wierzchołki myszą:

(Aplet HTML5 może nie działać, jeśli czytasz ten wpis w czytniku RSS lub w badzIEwnej przeglądarce)

Zagadka, jak już się chyba każdy domyślił, brzmi: dlaczego tak się dzieje? Podpowiem, że ma to związek z twierdzeniem pewnego starożytnego Greka;-).


« Starsze wpisy Nowsze wpisy »