…że na pokładzie jednego samolotu znalazł się prezydent, prezes NBP, szef IPN, Rzecznik Praw Obywatelskich, troje wicemarszałków, sześciu generałów, tyluż sekretarzy i podsekretarzy stanu oraz gromada parlamentarzystów? Czy nie ma żadnych przepisów, które by zabraniały takiej koncentracji najważniejszych osób w państwie w jednym samolocie? Czy my zawsze musimy być mądrzy dopiero po szkodzie?
Zaraz, przecież my już byliśmy po szkodzie, gdy półtora roku temu rozbił się samolot z dwudziestką wojskowych wysokiej rangi. Czyli znowu Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi. Nic się od czasów Kochanowskiego (tego z Czarnolasu) nie zmieniło.
Komentarze
Myślę, że to wynika z DNA. Polacy mają zakodowany gen głupoty.
Gdyby wystartowały 3 samoloty, politykom zarzucono by marnotrawienie publicznych pieniędzy.
Zmiany po katastrofie Cassy dotyczyły tylko samolotów wojskowych. Samolot prezydencji do takich nie należy, dlatego przepis przegrupowania ich nie dotyczył.
Jedną z podstawowych zasad wyznaczonych przez protokół dyplomatyczny jest to, by przy wyjazdach tak wielu znaczących osób w państwie, podzielić delegację tak, by w razie katastrofy, mówiąc brzydko, zmiejszyć rozmiary szkody.
Gdy tylko usłyszałam, jak wiele ważnych osób znalazło się na pokładzie, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Polacy nie zastosowali się do tych zasad.
Tym bardziej, że na pokładzie znajdował się nie kto inny, jak własnie dyrektor naszego protokołu.
Cóż. Martwych się jednak nie osądza.
Proste. 1- pieniądze, 2- mamy tylko dwa rządowe samoloty.
EDIT: Poprawka. Już jeden.
@KP W tej chwili żadnego – drugi stoi w remoncie w Samarze