Cichy Fragles

skocz do treści

Przeczytane w sierpniu

Dodane: 23 września 2008, w kategorii: Literatura

Zgodnie z zapowiedzią przemyślałem sprawę recenzji i postanowiłem publikować je zbiorczo, za to nieco krótsze – wyjątki robiąc tylko dla tytułów szczególnie godnych uwagi bądź wymagających dłuższego opisu. Mam nadzieję, że nowa formuła spotka się z pozytywnym odzewem mas czytających;-).

Co to są sepulki? (Wojciech Orliński)

Co to są sepulki? | Wojciech Orliński (Znak)

Kim jest Wojciech Orliński, wie chyba każdy internauta jako tako obyty towarzysko;-). Mało kto jednak wie o jego fascynacji twórczością Lema – a jest to fascynacja tak wielka, że skłoniła go ona do napisania małej encyklopedii życia i twórczości Mistrza. Pomysł chwalebny, jakkolwiek nie podzielam wiary autora, że zarazi kogoś w ten sposób Lemowym bakcylem – jeśli ktoś nie zna Lema, a zechce go poznać, sięgnie raczej po „Solaris” czy „Dzienniki gwiazdowe”, niż po encyklopedię jego twórczości. Książka Orlińskiego nadaje się raczej dla gorliwych wyznawców Lema (Lemingów?), którym sen z oczu spędza pytanie, ile było podróży Ijona Tichego i jakie miały numery.

Jako że sam się do tych wyznawców zaliczam, mogę w ich imieniu powiedzieć, że WO odwalił kawał dobrej roboty, wygrzebując niejeden ciekawy szczegół i niejedną zapomnianą anegdotę, za co należy mu się cześć i chwała – ale pisania encyklopedii musi się jeszcze trochę pouczyć, bo całość chwilami sprawia wrażenie nieuporządkowania, a osobiste poglądy i odczucia autora dochodzą do głosu trochę za często. Przykładem chociażby hasło „Głos Pana”, w którym Orliński przez dwie strony rozwodzi się na temat roli przypadku w odkryciach naukowych, samej powieści poświęcając o połowę mniej miejsca. Jest to zatem nie tyle encyklopedia Lema, co encyklopedia tego, co o Lemie wie i sądzi Orliński. Ale że wie naprawdę sporo, a sądzi zwykle mądrze i słusznie, można mu to wybaczyć.

Ocena: 4+

Berlin – miasto kamieni (Jason Lutes)

Berlin - miasto kamieni | Jason Lutes (Kultura Gniewu)

Dawno nie widziałem tak efektownie wydanego komiksu – solidna (choć miękka) okładka, duży format, solidna grubość i do tego świetny patent z zaokrąglonymi rogami, które już z daleka zwracają uwagę. Od razu chce się mieć ten tom na półce, choć cena (prawie 60 złotych) do najniższych nie należy. Niestety, zawartość zdecydowanie nie dorównuje oprawie.

Rzecz się dzieje w Berlinie na przełomie lat 1928-29. Zawiedzie się jednak ten, kto by się spodziewał rozważań z cyklu „czemu Niemcy głosowali na Hitlera”. Nazistów prawie tu nie widać, o Hitlerze raptem raz ktoś wspomni; w ogóle historia przez duże H pojawia się tu tylko epizodycznie, w postaci kanclerza Hindenburga jadącego przez miasto czy weterana wspominającego pierwszą wojnę światową. Cała akcja składa się z kilku przeplatających się historii zwykłych berlińczyków – studentki ASP, dziennikarza lokalnej gazety, bezrobotnej matki próbującej wykarmić trójkę dzieci… Jest tu trochę polityki, głównie za sprawą komunistów, do których autor wydaje się odczuwać lekką sympatię – generalnie jednak fabułę tworzą wydarzenia zwyczajne i przyziemne, żeby nie powiedzieć nudne.

Przyznam, że w ogóle nie rozumiem powszechnego zachwytu nad tym komiksem – nie ma tu ani porywającej fabuły, ani pełnokrwistych postaci, ani błyskotliwych spotrzeżeń, ani wybitnych rysunków (choć panoramę Berlina na jednej z pierwszych stron trzeba pochwalić); jedynie klimat epoki został być może nieźle oddany, ale to trochę za mało, żeby się zaraz zachwycać. Krótko mówiąc, komiks raczej przeciętny niż dobry. Ale na półce wygląda świetnie;-).

Ocena: 4-

Ciotka Julia i skryba (Mario Vargas Llosa)

Ciotka Julia i skryba | Mario Vargas Llosa (Znak)

MVL to autor o wyjątkowo silnej skłonności do wsadzania kija w mrowisko – jego powieści traktują m.in. o kazirodztwie, o prowadzeniu agencji towarzyskiej, o machismo (w Ameryce Łacińskiej temat dość drażliwy) czy o wojsku – a do każdej z tych kwestii podchodzi w sposób, który już dawno zapewnił mu dozgonną nienawiść konserwatystów spod znaku pani Dulskiej. Nie inaczej jest z niniejszą powieścią, opisującą romans dorastającego chłopaka z jego kilkanaście lat starszą ciotką. Żeby było ciekawiej, historia opiera się na faktach, i to z pierwszej ręki – autor sam swego czasu poślubił własną ciotkę, za co został wyklęty przez rodzinę. Jeśli dodamy, że główny bohater nazywa się Mario Varguitas i jest początkującym pisarzem, a jego ciotka nosi takie samo imię jak wspomniana ciotka autora, to nie ulega wątpliwości, że jeśli nie wszystkie, to większość wydarzeń opisanych w powieści miała miejsce naprawdę.

Pytanie, czy istniał i skryba – zdziwaczały twórca radiowych telenowel – czy raczej jest on tylko wytworem wyobraźni pisarza. Tak czy siak, stanowi on dokładne przeciwieństwo głównego bohatera – stary, samotny, pracoholik żyjący wyłącznie pisaniem, rzemieślnik (choć uważający się za artystę), ale i bożyszcze tłumów, które opowiadań Varguitasa nawet nie zauważają. Może to przesłanie autora dla młodych pisarzy – gdy rzemieślnik pracuje, prawdziwy artysta romansuje i skandalizuje…

W kwestii oceny, powiem krótko – czyta się bardzo przyjemnie, ale nie jest to ten poziom, co „Miasto i psy” czy „Pochwała macochy”, a od najlepszego latynoskiego pisarza (mam nadzieję, że zwolennicy Marqueza nie zabiją mnie za to) trzeba oczekiwać czegoś więcej niż dobre czytadło.

Ocena: 4+


Podobne wpisy