Cichy Fragles

skocz do treści

Kwartalnik literacki

Dodane: 8 października 2024, w kategorii: Literatura

Czyli co tam ciekawego w ostatnich paru miesiącach przeczytałem.

Fantastycznie: Upadek Hyperiona (Dan Simmons) – kontynuacja „Hyperiona”, którego tu chwaliłem poprzednio – nie tak wybitna, z paroma raczej zbędnymi wątkami pobocznymi i z takim sobie zakończeniem, ale nadal znakomita.

Biograficznie: Papcio Chmiel udomowiony (Monique Chmielewska-Lehman, Artur Chmielewski) – Papcio w oczach swoich dzieci prezentuje się nieco inaczej niż we własnych komiksach, ale nie mniej interesująco.

Socjologicznie: Mitologia współczesna (Marcin Napiórkowski) – pozostawiła mnie z mieszanymi uczuciami, bo po świetnych początkowych rozdziałach o zakrętkach i legendach miejskich, następuje zadyszka i już tak ciekawie nie jest, a czyta się coraz ciężej – mimo wszystko jednak warto.

Klasycznie: Golem (Gustav Meyrink) – trochę Kafki, trochę Singera, trochę Dostojewskiego – w sumie dziwna mieszanka i nawet nie udaję, że zrozumiałem, co autor miał na myśli, ale i tak polecam.

Krótko i konkretnie: Meta w Mjanmie (Erin Kissane) – zbiór artykułów o tym, jak tolerancja Facebooka wobec fejków i mowy nienawiści przyczyniła się do ludobójstwa – i jak po kilku latach dalej nie zanosi się tu na żadne realne zmiany.

Rozczarowująco:
Lem w PRL-u (Stanisław Lem, Wojciech Orliński) – o ile komentarze Orlińskiego do listów Lema można tylko chwalić, o tyle same listy zawodzą – z rzadkimi wyjątkami są to bowiem wnioski do urzędów, ustalanie warunków umów i inne tego typu nudy.
Porzucone królestwo (Feliks W. Kres) – piąty tom cyklu szererskiego powstał chyba tylko po to, żeby ubić kilka niepotrzebnych już postaci, bo praktycznie niczego więcej nie wnosi.


Zajdel 2023

Dodane: 17 września 2024, w kategorii: Literatura

Czytanie opowiadań nominowanych do Zajdla systematycznie dostarcza mi podobnych wrażeń, jak nasza reprezentacja piłkarska: niby człowiek wiedział, a jednak się łudził.

I w obu przypadkach nawet nie jest to jakaś efektowna katastrofa, z której można by się było przynajmniej pośmiać (wisielczy humor to nadal humor) i poznęcać, tylko smętna przeciętność, która głównie nudzi i zniechęca.

Sabotaż funkcji celu (Michał Cholewa) – humorystyczna historia o absurdach pracy na uczelni – nienajgorsza, ale zbyt wiele humoresek o biurokracji już czytałem, żeby się ubawić kolejną.

Świerszcze w soli (Agnieszka Hałas) – drama z udziałem mitycznych bóstw – też nienajgorsza, ale też zbyt wiele tego typu historii czytałem, żeby się zainteresować.

Siedem wrót ki-gal (Kamila Regel) – sumeryjski mit o Ereszkigal podążającej do świata umarłych, jako metafora misji sondy kosmicznej (albo odwrotnie) – pomysł, z którego mogłoby coś być, gdyby tekst się nie skończył, zanim się porządnie zaczął.

Było warto (Istvan Vizvary) – przebudzenie z Matriksa prowadzące do afirmacji realnego życia, co uważam za nonsens (skoro VR jest nieodróżnialna od rzeczywistości, a świat postapo oferuje bohaterce wyłącznie rychłą śmierć głodową, to w czym ta rzeczywistość jest właściwie lepsza?), ale też mogłoby coś z tego być, gdyby tekst się nie skończył, zanim.

Tak więc dwa opowiadania boleśnie wtórne i do zapomnienia w pięć minut po przeczytaniu, a dwa pozostałe wyglądają jak wprawki, a nie pełnoprawne utwory. Kto wygra? Zapewne „Sabotaż funkcji celu”, ale powodem do dumy to zwycięstwo nie będzie.


Pominięta teoria solarystyki

Dodane: 27 sierpnia 2024, w kategorii: Literatura

Zajrzałem ostatnio do „Astronautów” i znalazłem tam taki fragment, opisujący raport kosmitów z obserwacji Ziemi:

Nieznanym istotom udało się pomimo wielkiej chyżości i wysokości, na jakiej odbywał się lot pocisku, dostrzec planowe zagospodarowanie naszej planety: fabryki, domy, drogi, a nawet ludzi na polach i ulicach. Niepojęte było jednak to, że w ogólnym opisie dostrzeżonych zjawisk traktowały ludzi jako coś najmniej ważnego i zdawały się nie przypisywać im roli budowniczych i konstruktorów cywilizacji ziemskiej. „Raport” nazywał ludzi „długimi kroplami” (jak wynikało z objaśnienia, chodziło o „ciągliwą, miękką substancję”, z której zbudowane są nasze ciała) i uważał ich za cząstki jakiejś większej, jednorodnej masy, od której tylko chwilowo wyosobnili się w postaci owych „kropel”. Masa taka musiała być dla autorów „raportu” czymś powszechnym i dobrze znanym, ponieważ wyrażali przypuszczenie, że ludzie utworzeni są z podobnej substancji, co… (tu następowało słowo nieprzetłumaczone, bo nieistniejące w żadnym ziemskim języku). W dalszej części „raportu” opisane były miasta, domy mieszkalne oraz rozmaite urządzenia, jak na przykład sieci kolejowe, dworce, porty, z tak dużą dokładnością, że czytających ogarniał mimowolny podziw dla precyzji instrumentów obserwacyjnych, jakimi musieli się posługiwać podróżni statku międzyplanetarnego. I tutaj jednak, u podstawy opisu, leżało to samo całkowite i niepojęte odwrócenie pojęć: autorzy „raportu” usilnie poszukiwali twórców ziemskiej cywilizacji technicznej, nawet nie domyślając się ich w ludziach. To, że dostrzegali przy tym ludzi, nie ulegało wątpliwości, bo kilka zdań dalej napomykali: „w polu widzenia pełznie sporo długich kropel”.

No i pomyślałem sobie: a może podobny błąd popełniają ludzie w „Solaris”?


Kumulacja rekomendacji

Dodane: 1 czerwca 2024, w kategorii: Literatura

Dawno nie było notki, więc pomyślałem sobie, że wypadałoby może napisać coś o książkach – i okazało się, że minęły już dwa lata z okładem, odkąd ostatnio o nich pisałem (pomijając notkę o grzbietach i parę wzmianek okołolemowskich).

I szczerze mówiąc, nawet nie chce mi się tego zmieniać. W ogóle nie chce mi się już nie tylko pisać, ale nawet czytać recenzji (czy to książek, czy czegokolwiek). Jak mi się jakaś przewija przez feeda, to w zasadzie tylko zerkam, fajne czy niefajne – jak usłyszę ileś razy, że fajne, to prawdopodobnie faktycznie się takie okaże, więc po co drążyć temat.

Może za dużo już w życiu przeczytałem, a może to po prostu objaw starzenia. Nie wiem, co gorsze.

Na szczęście książki same w sobie czytać mi się jeszcze chce – inaczej to już naprawdę słabo by było.

Zatem zgodnie z zasadą, że piszę takie teksty, jakie sam chciałbym czytać, nadróbmy zaległości recenzenckie, poprzestając na informacji, co przez te dwa lata z okładem przeczytałem sczególnie dobrego.



Osiemnaście lat temu zmarł Stanisław Lem

Dodane: 27 marca 2024, w kategorii: Literatura

Trudno uwierzyć, jak ten czas leci – ale pamięci o nim nie zaciera i nie zatrze.


Gama kolorowa (Stanisław Lem)

Dodane: 14 listopada 2023, w kategorii: Literatura

Z ostatniej chwili: odnaleziono debiutancki wiersz Lema, opublikowany w tygodniku „Nasza opinia” w roku 1938 – czyli aż osiem lat wcześniej, niż dotychczas datowano jego oficjalny debiut.

Gama kolorowa

Co zabawne, błąd edytorski w przedostatnim czterowierszu poskutkował utworzeniem pierwszego w karierze Lema neologizmu.

Źródło: Instytut Książki


Uwagi o lingwiSFtyce

Dodane: 1 września 2023, w kategorii: Literatura, Nauka


Parę metrów stylem grzbietowym

Dodane: 24 kwietnia 2023, w kategorii: Literatura

Przy okazji wczorajszego Dnia Książki rzucił mi się w oczy wiążący się z papierowymi książkami (ale już nie z ebookami) paradoks: na okładkę zwracamy uwagę tak bardzo, że aż powstało powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”, ale kiedy książka stoi na półce (czyli przez 99,9…% czasu), to widzimy tylko jej grzbiet – tymczasem grzbietom nie poświęcamy ani ułamka tej uwagi co okładkom, księgarnie internetowe prawie nigdy nie pokazują nam grzbietów, nikt nie organizuje głosowań na najlepszy grzbiet roku…

Żeby zatem choć odrobinę skompensować tę nierównowagę, poświęćmy grzbietom książek dzisiejszą notkę.


Przeczytane w 2021

Dodane: 14 stycznia 2022, w kategorii: Literatura

Rok czytelniczy 2021 liczbowo był dla mnie więcej niż dobry: przeczytałem 55 książek (w tym aż 44 na czytniku – upadek książki papierowej nie podlega już dyskusji) i 36 komiksów (w tym rekordowe dziesięć na tablecie, ale to raczej jednorazowy pik, niż zapowiedź trwałej tendencji – tu papier nadal trzyma się mocno).

A jakościowo? To już oczywiście dłuższy temat.


Gdzie leżało Mirmiłowo?

Dodane: 2 listopada 2021, w kategorii: Literatura, Nauka

Kajko i Kokosz uchodzą (słusznie czy nie) za polską odpowiedź na Asteriksa i Obeliksa – ale przynajmniej pod jednym względem komiksy te różnią się diametralnie.

W „Asteriksie” już w ikonicznym wprowadzeniu poznajemy dokładny czas i miejsce akcji („Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian…”), a kiedy bohaterscy Galowie opuszczają swoją wioskę w Armoryce, bez problemu możemy wskazać na mapie orientacyjną trasę i cel ich podróży, ponieważ odwiedzają oni realnie istniejące miasta i inne charakterystyczne lokacje; w komiksie występują także realne postacie historyczne, jak Juliusz Cezar czy Kleopatra, a o wydarzeniach historycznych (np. bitwa pod Gergovią) często się wspomina.

W „Kajku i Kokoszu” natomiast wręcz przeciwnie: realia wskazują, że rzecz się dzieje na ziemiach polskich, z grubsza w X wieku n.e. – ale konkretniejszych informacji ze świecą szukać. Nawet jeśli woje Mirmiła wyruszają w jakąś podróż, to odwiedzane przez nich miejsca są albo fikcyjne (typu kraina borostworów), albo nienazwane (np. stolica). Odniesień historycznych nie ma żadnych – bohaterowie nigdy nie wspominają o jakichkolwiek autentycznych wydarzeniach ani postaciach; wszystko równie dobrze mogłoby się dziać w jakimś neverlandzie.

Może jednak dałoby się ustalić coś bliżej?


« Starsze wpisy