Cichy Fragles

skocz do treści

Przeczytane w 2012 #2

Dodane: 28 listopada 2012, w kategorii: Literatura

W dzisiejszym odcinku:

  • Dobry pan (Tomasz Piątek)
  • Moralny nieład (Margaret Atwood)
  • Katar (Stanisław Lem)
  • Amor (Sławomir Mrożek)
  • Busz po polsku (Ryszard Kapuściński)
  • Noble House (James Clavell)

Dobry pan (Tomasz Piątek)

okładka (PIW)

Zaczyna się od telepatów próbujących wytropić psychola, który morduje ludzi, gdyż jest przekonany, że w ten sposób zmienia ich w różowe króliki. Potem zaczynają się wywody właściciela kuriozalnej szkoły, w której wszystko jest dobre, różowe i mięciutkie, żeby dzieci wchłaniały samo dobro – a on sam wymyśla coraz to bardziej nonsensowne historyjki mające je w tym kierunku edukować, opowiada też o swoich snach (halucynacjach?), w których słowo „nonsens” nabiera nowego znaczenia. Jednocześnie bohater szuka prawdy o swoich rodzicach, których nigdy nie poznał, a kolejni indagowani na ten temat członkowie rodziny udzielają całkowicie ze sobą sprzecznych i z czasem coraz bardziej niedorzecznych odpowiedzi…

O ile sens poprzednich powieści Piątka bywał dyskusyjny, o tyle tym razem bezsens jest bezdyskusyjny – wszelkie próby używania zdrowego rozsądku podczas lektury są skazane na niepowodzenie, stężenie absurdu momentami przebija nawet animacje z Monty Pythona. Słowem, trudno się oprzeć wrażeniu, że autor pisał to w trakcie jednego ze swoich narkotykowych ciągów – choć on sam na tylnej okładce twierdzi, że bynajmniej, pisał w ośrodku leczenia uzależnień. Mówiąc bardziej serio, nie jest to oczywiście bełkot dla samego bełkotu, pod surrealistyczną formą kryją się zupełnie poważne pytania: Czy bezkompromisowe czyste dobro, bez najmniejszych domieszek zła, jest możliwe? Czy potrafilibyśmy je znieść, będąc przyzwyczajonymi do niedoskonałości? Czy literatura oczyszczona ze zła byłaby cokolwiek warta?

I mniej poważne, ale może najbardziej przewrotne: czy kochający dobro dyrektor szkoły nie jest czasem tym poszukiwanym przez telepatów świrem? Skoro jego historię przedstawia nam on sam, w narracji pierwszoosobowej, a wszechobecne dobro budzi pewne skojarzenia z urojeniami mordercy o różowych królikach, to może w rzeczywistości jego szkoła wygląda dokładnie odwrotnie niż w jego opisie? Byłby to zapewne obraz dość makabryczny, jeśli nawet przez różowe okulary widać pewne sugestie terroru psychicznego. Tylko jak wtedy traktować perypetie z poszukiwaniem wiadomości o rodzicach? Tu już interpretacja mi nie wychodzi, więc może idę złym tropem, a może po prostu nie mam aż tak chorej wyobraźni jak autor;-).

Ocena: 5-

Inne tego autora: Kilka nocy poza domem, Błogosławiony wiek, Wąż w kaplicy


Moralny nieład (Margaret Atwood)

okładka (Znak)

Zbiór opowiadań łączących się w powieść, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Część tekstów powstało bowiem pierwotnie jako samodzielne opowiadania, a część już jako rozdziały powieści. Które są które, niestety widać gołym okiem – całość to mocno sztuczny twór, który trzyma się kupy głównie dzięki temu, że autorka nadała mu formę historii całego życia bohaterki, od dzieciństwa do emerytury (choć z dużym naciskiem na jeden okres), co jako tako tłumaczy przemiany jej osobowości. Zdecydowanie lepiej byłoby jednak zostać przy zwykłym zbiorze opowiadań, które z osobna by się broniły (szczególnie „Sztuka gotowania i podawania”), podczas gdy zlepione do kupy tworzą zaledwie przeciętną powieść obyczajową, prawie bez fabuły i prawie bez wyrazu.

Ocena: 3+

Inne tej autorki: Opowieść podręcznej


Katar (Stanisław Lem)

okładka

[tom 8 Lemowej Kolekcji]

We włoskim kurorcie dochodzi do serii tajemniczych samobójstw – tajemniczych, gdyż nikt z denatów nie miał powodu się zabijać, ani też nie przejawiał skłonności do takiego czynu. Niektórzy w dodatku zabili się przy świadkach, więc odpada teoria o zamordowaniu ich i upozorowaniu samobójstwa – zresztą brakuje zarówno podejrzanego, jak i motywu. Żadnych śmiertelnych wrogów, żadnego majątku pożądanego przez spadkobierców – zmarłych łączyło tylko to, że wszyscy byli samotnymi cudzoziemcami w średnim wieku, o solidnej budowie ciała i lekko łysiejącymi. Czyżby zatem jakiś czynnik biologiczny? Śledczy postanawiają to sprawdzić, wysyłając agenta, który doskonale pasuje do wzorca i stara się postępować dokładnie tak jak tamci kuracjusze – jednak nic się nie dzieje. Czy to możliwe, że cała ta czarna seria była tylko (nie)zwykłym zbiegiem okoliczności?

Cóż, w przeciwieństwie do „Śledztwa”, autor wykłada w zakończeniu kawę na ławę, nie pozostawiając żadnych niedomówień. Cała powieść jest zresztą utrzymana w atmosferze pewności i poznawalności – śledztwo niemal od samego początku idzie dobrym tropem, a bohater nawet po przeżyciu nieprawdopodobnej przygody metaforycznie wzrusza ramionami i stwierdza: ot, przypadek. Bardzo niedobrze – przecież cały problem z losowością polega właśnie na tym, że całkowitej pewności nigdy mieć nie można, a tu sprawa wygląda tak, jakby autor chciał właśnie temu zaprzeczyć. „Katar” od dawna jest zwyczajowo wydawany w jednym tomie ze „Śledztwem” z powodu podobieństwa głównego motywu, ale wymowa obu utworów wydaje mi się wręcz przeciwstawna.

Ocena: 4


Amor (Sławomir Mrożek)

okładka (Wydawnictwo Literackie)

Zbiór krótkich i bardzo krótkich sztuk teatralnych – z wyjątkiem tytułowego utworu, będącego scenariuszem filmu.

Krawiec: tak kraje, jak mu materii staje. A na kogo kraje, to już mu obojętne – przyodzieje zarówno Ekscelencję, jak i wodza barbarzyńców (o wdzięcznym imieniu Onucy), którzy właśnie podbijają państwo. Odpowiedni ubiór potrzebny jest przecież każdemu i często nie ma znaczenia, kto właściwie go nosi – wszak forma bywa ważniejsza od treści.

Garbus: cóż, jemu też w zasadzie wszystko jedno, kogo obsługuje – sam jednak jest nieobojętny dla jednego z wczasowiczów w jego pensjonacie. Wczasowicz, choć we własnej opinii demokrata i liberał, jednak obsesyjnie przypisuje garbusowi najgorsze intencje („on się na pewno czuje od nas gorszy, więc musi nas nienawidzić”), zarazem podkreślając, że osobiście nic przeciw garbusom nie ma, wcale a wcale. Skąd my to znamy?

Amor: polski chłopiec, dorastający podczas drugiej wojny światowej, zakochuje się w niemieckiej aktorce, która przyjechała do miasteczka, by dać występ dla wojska. Nie wróży to nic dobrego, zwłaszcza że aktorka romansuje z oficerem Wehrmachtu, a romans to dość burzliwy i lepiej trzymać się od niego z daleka – ale oczywiście niewiele by z tej fabuły było, gdyby rozum wygrał z uczuciami.

Polowanie na lisa oraz Serenada: krótkie komedie, których wspólnym mianownikiem jest lis, w pierwszej z nich w roli ofiary, w drugiej jako drapieżnik – a w obu oczywiście uosobienie chytrości, ale też wystudiowanego, cynicznego podejścia do życia, które pozwala mu być nie tylko uczestnikiem wydarzeń, ale i złośliwym ich komentatorem.

Lis filozof i Lis aspirant: nie tyle sztuki, co monologi lisa, który spotyka najpierw biskupa, a potem małpę kataryniarza. W obu przypadkach próba nawiązania dialogu kończy się niepowodzeniem z powodu braku reakcji drugiej strony, ale nie przeszkadza to lisowi próbować dalej, coraz bardziej się rozkręcając i brnąc w coraz bardziej abstrakcyjne rozważania. I w obu przypadkach kończy się to niespodziewaną puentą, która wbija lisa w ziemię, a jego wywody bardzo boleśnie ośmiesza…

Ocena: 5-

Inne tego autora: Milość na Krymie


Busz po polsku (Ryszard Kapuściński)

okładka (Agora)

Zbiór krótkich (zwykle kilkustronicowych) reportaży z Polski, którą niby dobrze znamy, ale niektóre jej miejsca wciąż potrafią być dla nas nie mniej egzotyczne niż Afryka – zwłaszcza w pół wieku po pierwszym wydaniu książki. Wioski zabite dechami, ludzie żyjący z dala od cywilizacji, biedota, margines społeczny we wszelkich tego słowa znaczeniach, a czasem po prostu niecodzienne wydarzenia i scenki rodzajowe – wszystko to młody Kapuściński potrafił w swoim stylu interesująco pokazać, dając niezłą zapowiedź przyszłych arcydzieł reportażu. Na razie tylko zapowiedź – większość tekstów z nóg nie zwala, ale całość prezentuje się więcej niż dobrze i warto się z nią zapoznać, choć lektury wystarczy najwyżej na dwa wieczory.

Ocena: 4+

Inne tego autora: Lapidaria IV-VI


Noble House (James Clavell)

okładka (vis-a-vis Etiuda)

Rok 1963. Znana z powieści „Tai-Pan” firma Noble House w wyniku serii błędów i kosztownych katastrof popadła w potężne tarapaty, z których od trzech lat próbuje ją wyciągnąć nowy tai-pan, Ian Dunross Struan. Do Hong-Kongu przylatuje Lincoln Bartlett, amerykański rekin biznesu, z którym Dunross spodziewa się podpisać przełomową dla Noble House umowę o współpracy. Nie wie jednak, że do tego samego dąży jego śmiertelny wróg, Quillain Gornt (potomek Tylera Brocka), a Bartlett wcale jeszcze nie zdecydował, na którego konia postawi, jeśli w ogóle – rozważa też bowiem zwodzenie obydwu, żeby ich kosztem samemu zdobyć dominującą pozycję w Hong-Kongu.

Zbiegiem okoliczności na dniach do portu ma zawinąć amerykański lotniskowiec, którego nie mogą się doczekać marynarze z cumującego tam radzieckiego statku handlowego – w rzeczywistości agenci KGB, których bardzo interesują sekrety zarówno lotniskowca, jak i Hong-Kongu, gdzie ostro sobie poczyna również chiński wywiad. Drugim zbiegiem okoliczności wielu ludzi dowiaduje się o posiadanych przez Dunrossa raportach od pracownika brytyjskiego wywiadu – jeden z nich wycieka, a waga zawartych w nim informacji sprawia, że wszyscy wtajemniczeni (w tym agenci wywiadów, którzy nie zwykli przebierać w środkach) natychmiast zaczynają kombinować, jak poznać pozostałe. Kolejnym zbiegiem okoliczności kilku drobnych bandytów porywa dla okupu jednego z krewnych Dunrossa, a jeszcze jednym zbiegiem okoliczności duży hongkongijski bank niespodziewanie staje na krawędzi niewypłacalności, co grozi efektem domina i zapaścią całej gospodarki…

Krótko mówiąc, robi się potężny galimatias i gra o bardzo wysokie stawki na wielu frontach: biznesmeni, politycy, szpiedzy, policja, mafia, a między tymi wszystkimi siłami także szarzy ludzie, zabiegający o swoje przyziemne interesy, nieświadomi, jakie rozgrywki toczą się ponad ich głowami. O tym, jak wiele i jak szybko się dzieje, niech świadczy fakt, że powieść ma prawie 1200 stron, a jej akcja trwa zaledwie tydzień! Kondensacja wydarzeń trochę nieprawdopodobna (o zbiegach okoliczności już nawet nie mówię), a zakończenie, podobne do tego z „Tai-Pana”, lekko rozczarowuje (zakończenia to chyba w ogóle słaba strona Clavella), ale poza tym trudno się do czegoś przyczepić – powieść bardzo bogata w wątki i postacie, wszystko się ze wszystkim przeplata, a mimo to autor nie pozwala czytelnikowi się pogubić, nie zanudza ani też nie zamęcza nadmiarem wydarzeń. Perfekcyjna pisarska robota.

O efektownym obrazie Hong-Kongu, z tamtejszymi obyczajami, stosunkami, kulturą, mentalnością itd. wspominać chyba nie muszę, bo to u Clavella oczywista oczywistość. Nie można też nie docenić licznych odniesień do „Tai-Pana”, jeśli się go czytało – po ponad stuleciu oczywiście nikt z bohaterów tamtej powieści już dawno nie żyje, a tylko najstarsi jeszcze niektórych pamiętają, ale dzięki zainteresowaniu Dunrossa historią rodziny i firmy dowiadujemy się całkiem sporo o ich dalszych losach. A bywały one zaskakujące, szczególnie w przypadku Tess Brock – kto by pomyślał, co z niej wyrośnie…

Ocena: 5

Inne tego autora: Tai-Pan, Shõgun


Komentarze

Podobne wpisy