Cichy Fragles

skocz do treści

Nie dla getta paszporty

Dodane: 14 stycznia 2009, w kategorii: Literatura

Z przyczyn obiektywnych nie mogłem wczoraj natychmiastowo zareagować na informację o przyznaniu Paszportów Polityki. Może to i dobrze, bo jak się dowiedziałem, że Dukaj znowu nie wygrał, to mnie trochę krew zalała i komentarz mógłby być niezbyt cenzuralny, a tak to już mi przeszło. Dukajowi pewnie też – w końcu skoro już kiedyś przegrał ze Shutym (którego proza, łagodnie mówiąc, wrażenia na mnie nie zrobiła), to i teraz jakoś to przeżyje.

Co nie zmienia faktu, że werdykt szacownego jury to kpina i kompromitacja. Nagrodę dostała bowiem niejaka Sylwia Chutnik, której cały literacki dorobek to raptem jedna dwustustronicowa książeczka. Być może genialna – nie czytałem, więc się nie wypowiadam – ale nagradzanie debiutantki za zasługi tak czy siak uważam za niepoważne. Z całym szacunkiem dla laureatki, nie wydaje mi się, żeby jej wpływ na polską kulturę był choćby porównywalny ze wpływem Dukaja, a o porównywaniu dokonań w ogóle lepiej nie mówić.

Ale bez wątpienia ma ona przynajmniej dwa atuty, które nie po raz pierwszy przeważyły nad względami merytorycznymi: słuszne poglądy polityczne i właściwe literackie pochodzenie. Wiem, że wypominanie takich kwestii stanowi domenę prawicowych oszołomów, uwielbiających z iskrą w oku pytać „kto za tym stoi”, a to niezbyt miłe towarzystwo – ale cóż począć, skoro nawet średnio zorientowany czytelnik nie może nie zauważyć, że nagrody literackie (nie tylko Paszporty) dziwnie często trafiają do ludzi, których proza czyta się co najwyżej tak sobie, ale ideologocznie jest słuszna, a autor bywały w odpowiednim towarzystwie. Nie mówię, że taki jest standard – mimo wszystko większość nagród trafia w jak najbardziej właściwe ręce – ale osobiste sympatie jurorów z całą pewnością odgrywają większą rolę, niż powinny.

A w takich przypadkach jak Dukaj, dochodzi jeszcze jeszcze odwieczny problem fantastycznego getta – w opinii większości szanujących się humanistów fantastyka jest bowiem gatunkiem podrzędnym i z definicji niegodnym uwagi. I choćby taki fantasta nie wiem ilu problemów filozoficznych czy egzystencjalnych nie męczył, dla „mainstreamu” (jak ja nie cierpię tego słowa) i tak pozostanie autorem głupich bajeczek o zielonych ludzikach, nieskończenie gorszym niż „mainstreamowy” grafoman piszący o niczym. Chyba że taki fantasta zacznie uzyskiwać sześcio- czy siedmiocyfrowe nakłady, doczeka się tłumaczeń na dziesięć języków i wywoła zachwyty krytyków z zagranicy (vide Lem i Sapkowski) – wówczas dopiero można go ewentualnie docenić. Ale tylko jego – fantastyka musi pozostać w getcie z zielonymi ludzikami, a uznanego fantastę po prostu się z tego getta wyjmuje, nazywając go futurologiem czy postmodernistą, przy czym określenie to nie musi być specjalnie zgodne z rzeczywistością.

Problem w tym, że Dukaj raczej nigdy kosmicznych nakładów mieć nie będzie, bo jego proza jest zbyt wymagająca dla masowego czytelnika – a i wyciągnąć go z getta nie tak łatwo, bo się nogami zapiera i mówi, że SF jest cacy, a fantasy ma wielki potencjał. Cóż zatem z takim fantem począć? Jeśli nawet „Lód” nie wystarczył, żeby wygrać rywalizację z dwójką zupełnych żółtodziobów (mających na koncie w sumie trzy książki), to doprawdy nie widzę dla Dukaja nadziei. Chyba że za dziesięć lat, jak już naprawdę nie będzie się go dało dłużej ignorować.

Ale mimo wszystko laureatce gratuluję, pełen nadziei, że jej debiut jest faktycznie tak dobry jak o nim mówią, a kolejne książki dodatkowo potwierdzą, że jurorzy wiedzieli co robią.


Komentarze

Podobne wpisy