Czyli na kogo bym głosował, gdyby nie brać pod uwagę szans na zwycięstwo danego kandydata:
1. Andrzej Olechowski – najbliższy mi poglądami (co prawda konserwatysta, ale umiarkowany), rozumny i nieskory do politycznych wojenek. Na prezydenta jak znalazł, tylko wygrywać wyborów nijak nie potrafi, a w dodatku brak mu instynktu politycznego – gdyby rok temu nie odszedł z Platformy, może dziś startowałby z jej poparciem…
2. Waldemar Pawlak – rzadki w naszym kraju przypadek polityka, który pracuje nad sobą i stara się ciągle rozwijać. Kiedyś chłopek-roztropek krzyczący „sio!” na dziennikarzy, dziś całkiem merytoryczny facet, co to i o gospodarce, i o nauce, i o internecie potrafi coś w miarę sensownego powiedzieć. Szkoda, że należy do tak dziadowskiej partii.
3. Bronisław Komorowski – twardy konserwatysta, który w wolnych chwilach znęca się nad zwierzętami, ale też człowiek z klasą i potrafiący bronić swojego zdania – jako jedyny w PO nie ugiął się pod szantażem moralnym kaczystów w sprawie WSI i miał odwagę zagłosować przeciw. Entuzjazmu we mnie nie budzi, ale ujdzie w tłoku.
4. Grzegorz Napieralski – menda i aparatczyk, a do tego skumał się z PiS-em dla posadek w TVP. Na plus można mu policzyć co najwyżej to, że nie leży plackiem przed Kościołem, aczkolwiek obawiam się, że w razie potrzeby gładko by zmienił poglądy, tak jak kiedyś Miller. W ostateczności mógłbym go z kwaśną miną poprzeć, ale tylko jako mniejsze zło.
5-7. Marek Jurek, Kornel Morawiecki, Bogusław Ziętek – tercet egzotyczny, którego żaden członek nie ma co marzyć o moim głosie – chyba że z zatkanym nosem i zaciśniętymi zębami, gdyby alternatywą był ktoś jeszcze gorszy.
8-10. Jarosław Kaczyński, Janusz K*rwin-Mikke, Andrzej Lepper – zło ultymatywne. Nie ma absolutnie żadnej możliwości, żebym na któregokolwiek z tej bandy kiedykolwiek zagłosował. I oby mi cegła na głowę w punkcie wyborczym spadła, gdybym zmienił zdanie.
A jeśli brać pod uwagę szanse na zwycięstwo? Cóż, nie mam się co oszukiwać – w grę wchodzi tylko Komorowski…
Komentarze
I po co marnować bajty na jakieś rankingi, skoro i tak zagłosujesz na 3 z listy?
Na przykład dla wyrażenia swoich poglądów.
Niezbyt się nimi przejmujesz, skoro będziesz głosował na trzeciego kandydata ze swojego rankingu.
To się nazywa pragmatyzm.
„A jeśli brać pod uwagę szanse na zwycięstwo? Cóż, nie mam się co oszukiwać – w grę wchodzi tylko Komorowski…”
Aaa, jesteś z tych, co to głosują na kandydata wskazanego przez sondażownie? Oryginalne podejście do demokracji, nie ma co.
I bez sondaży wiadomo, kto się liczy, a kto nie. Sondaże pozwalają tylko to doprecyzować.
Fajnie, że masz własne poglądy. Tylko odnoszę wrażenie, że zatraciłeś możliwość trzeźwej oceny sytuacji, bo jakoś przesadnie tego Bronka gloryfikujesz.
Nie wiem, w której klasie jesteś – może już na studiach – ale polecam Ci kupienie jakiejś gimnazjalno-licealnej książeczki czytanie ze zrozumieniem. Chociaż świata to nikt nie nauczy Cię choć w najmniejszym stopniu rozumieć.
Stwierdzenie „ujdzie w tłoku” to już gloryfikacja? Ciekawe.
Nie to stwierdzenie miałem na myśli. Tylko to, jak w Twoim wpisie osoba Bronka błyszczy na tle pozostałych. No nie widzisz ? Przecież Ty to pisałeś, nie ja.
Ide lulu, dobranoc !
Tak, szczególnie na tle pierwszych dwóch. Masz rację, zdecydowanie potrzebujesz się wyspać.
Ach to śledzenie postów !
No cóż. O dwóch pierwszych powiedziałeś coś względnie dobrego, ale na końcu podsumowałeś używając określeniami „brak instynktu politycznego” oraz „szkoda, że należy do tak dziadowskiej partii” (co również odczytuję za wadę”.
A Bronek czysty moralnie nonkonformista i na dodatek z klasą.
Litości :)
Pozdrawiam !
@msx
Ja tez nie widzę tego co tobie wydaje się, że widzisz w wypowiedzi Cichego.
A Komorowskiego niby lepiej podsumowałem? Litości.
Twardy konserwatysta?… Co Wy tam palicie, Cichy? :D
A Pawlak na UJocie dał dyla na spotkaniu z RMSem, o!
Jakby ludzie w końcu przestali głosować na „mniejsze zło” a na kandydatów i partie z których poglądami się zgadzają, to by przynajmniej parlament był bardziej reprezentatywny. Jak na razie 90% moich znajomych głosuje „przeciw”. Bez sensu. Ja idę do wyborów, ale nie skreślę nikogo, bo nie ma wśród kandydatów osoby, którą bym cenił, zgadzał się z jej poglądami, lub chociaż uważał, że po prostu będzie dobrym prezydentem.
Heh, głosowanie, żeby wygrać. Fajnie jest być zwycięzcą, co?
@scpz:
Widać dla sporej części dużo ważniejsze jest dobre samopoczucie. Że miałem rację i wybrałem zwycięzcę, ależ ze mnie dalekowzroczny strateg. A potem narzekania, że nie ma wymiany elyt.
Nie wiem dlaczego tak pojechaliście po Cichym. Ja zgadam się ze wszystkimi jego opiniami na temat w/w kandydatów, ale wiem, że jeśli nie chcemy, aby wygrał J.K, musimy głosować, jako zasada mniejszego zła, na Komorowskiego.
Wybory prezydenckie mają tę przykrą cechę, że liczy się tylko zwycięzca, więc głos na kandydata pozbawionego cienia szans na sukces jest głosem straconym. To nie to, co wybory parlamentarne czy samorządowe, w których każdy promil poparcia może się przełożyć na dodatkowy mandat. Dlatego system większościowy jest do kitu.
@torero
Żeby mówić o wymianie elit, wypadałoby najpierw mieć je na kogo wymienić – a że póki co nikogo nowego nie widać, to pewnie będzie trzeba poczekać na wymianę biologiczną.
Cichy!
Zawsze malarz który malował pięknie szkaradną rzeczywistość był lepszy niż ten który odzwierciedlał rzeczywistość w swej istocie. Jeżeli chcesz głosować na osobę która pięknie kreuje Twoje (oraz 80 % społeczeństwa) bieżące oczekiwania, będziesz głosował na magika. Ot, taki dobry magik-malarz który wciska Ci kity to pozycje 1-8. Z tym, że pozycje 3-8 to mistrzowie kitowania. 1 i 2 są bardziej realistami. 10 na twojej liście to realista ale nie znający ni w ząb podstaw ekonomi, socjologi, i podstawowych zasad zarządzania.
Tylko kandydat nr 9 reprezentuje zdrowy (prawie) fundament państwa oraz odpowiedzialnego społeczeństwa.
Odpowiedzialności tej jednak boi się 80%społeczeństwa.
@Panie jojo,
napisał Pan tak:
Tylko kandydat nr 9 reprezentuje zdrowy (prawie) fundament państwa oraz odpowiedzialnego społeczeństwa.
z czego domniemuję, iż jest Pan fanem Korwina-Mikke, ba, widziałby go Pan zapewne na prezydenckim stołku!
Pozwolę sobie stwierdzić, iż JKM jest jednym z najgorszych kandydatów na prezydenta, na co powodów mógłbym wymienić mnóstwo, ale wszystkie sprowadzają się generalnie do jednego założenia, a mianowicie takiego, iż JKM w ogóle nie jest politykiem!
Brzmi to na pierwszy rzut oka może absurdalnie, ale tak właśnie jest.
Polityk jest osobą, która dąży do zdobycia władzy, tymczasem, JKM od wielu, wielu lat, a być może od zawsze, tak naprawdę zdobyć władzy nie chciał (ewentualnie mógłby ją przyjąć, lecz na całe szczęście nikt jej mu nigdy nie da). Dlaczego? To bardzo proste, bo polityka wymaga kompromisów, przede wszystkim w rozumieniu kompromisu z rzeczywistością. Kompromisów z oczekiwaniami społecznymi, kompromisu z możliwościami dokonania reform czy możliwościami przekonywania do swoich planów społeczeństwa oraz aparatu administracyjnego.
JKM tymczasem ma fenomenalne pomysły i rozwiązania na wszystko – deficyt budżetowy, system podatkowy, wysokie ceny mieszkań, zapinanie pasów w samochodzie, a także i zapewne na poranną sraczkę. Jednakowoż, plany te ograniczają się do czczej gadaniny – że ja bym zrobił tak. Oczywiście JKM nie uznaje żadnej zastanej rzeczywistości społeczno-gospodarczej, stąd rojenia takie na poziomie werbalnym wydają się sensowne. Mamy wysokie ceny benzyny? Zlikwidujmy akcyzę. A wpływy do budżetu? Znieśmy rozrośnięty system świadczeń socjalnych, Unia Europejska? Socjalizm gorszy niż III Rzesza etc.
I tego typu rojenia non-stoper 24h. Oczywiście, są one zupełnie nieszkodliwe, bo jest jasne, że nawet gdyby jakimś cudem JKM odpowiadał za kraj, mniej więcej po miesiącu przekonał by się, że społeczeństwo wykopałoby go z jego pomysłami na Księżyc, bo ludzie to nie króliki doświadczalne i nikt (prawie) nie zechce, aby to właśnie na nim sprawdzano utopię made by JKM.
Dlatego też władzy JKM tak naprawdę zdobyć nie chce, bo wie, że jego plany są niewykonalne, a on sam nie nadaje się do tzw. demokratycznej walki politycznej (to drugie chyba jest zupełnie bezsporne również dla fanów JKM).
Stąd zupełnie dla mnie niezrozumiałym jest popieranie osoby, której plany są oczywiście niewykonalne.
http://www.siepanieczestuja.blogspot.com/
Czyli wg Ciebie tym lepszy polityk, im lepsza jego zdolność do kompromisu. Tzw. poglądy w rankingu lepszości w ogóle uwzględniasz, czy nie zawracasz sobie tym głowy, mając przed oczyma „zdolność”?
Do JKMa jako polityka mam zupełnie inne zarzuty. Takie, że nie potrafi albo nie chce przedstawić tego w formie strawnej dla ćwierćinteligentów, owijając to w półprawdy czy niedomówienia. Bo na tym – a nie na „możliwościach” czy „dialogu” – polega przekonywanie opinii publicznej”.
A już zupełnie nie wiem, na jakiej podstawie zakładasz, że tzw. opinia publiczna ma własne zdanie. Imputując jednocześnie komuś innemu bujanie w obłokach. Cóż… co kto lubi.
Cóż… rzut oka na Twojego blogaska dał pewne pojęcie na wyznawany system logiczny, a tym samym na postrzeganie rzeczywistości. Konkretnie: JKM NIE MA pomysłu na wszelkie bolączki typu deficyt czy pasy. Mnóstwo takich pomysłów mają za to ci, którzy sądzą, że takie czy inne rozwiązanie jest genialne i zbawi świat. A więc ktoś zupełnie inny. Będąc tak ufnymi w swój mesjanizm, że swoje widzenie świata narzucają jako jedyne i obowiązujące.
Twierdzenie, że człowiek, który te sprawy proponuje wyrwać spod kurateli wiedzących lepiej i po prostu pozostawić ludziom, „ma recepty na wszystko”, nie jest niczym innym, jak owiniętym w pseudointelektualny bełkot przedszkolnym „to on zaczął!” I podobnie przedszkolnym pojedynkiem na wyzwiska.
Tylko dlatego, że społeczeństwo zapomniało już, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu udawało nam się bez tego wszystkiego obywać, a świat nie dość, że nie zapadł się w sobie, to jeszcze dość szybko się rozwijał. Co jest przyczynkiem do obalania bzdurnej tezy o „przekonaniach opinii publicznej”.
Na szczęście dla wielu osób jest to zrozumiałe, i dzięki temu w AD’89 coś się zmieniło i nie obudziliśmy się na Białorusi-bis. Wtedy też pewne rzeczy pewnym osobom wydawały się niezrozumiałe, niewykonalne i ogólnie idące pod prąd tendencjom.
@ torero
Czyli wg Ciebie tym lepszy polityk, im lepsza jego zdolność do kompromisu. Tzw. poglądy w rankingu lepszości w ogóle uwzględniasz, czy nie zawracasz sobie tym głowy, mając przed oczyma „zdolność”?
Nie, zdolność do kompromisu, lecz skuteczność jest dla mnie decydująca, która jednak często polega także na umiejętności zawierania sensownych kompromisów. Mając do wyboru lepsze poglądy i słabą skuteczność kontra trochę gorsze poglądy i lepsza skuteczność wybiorę zawsze to drugie. Zresztą cóż znaczą dzisiaj poglądy. To nie XIX wiek, w dzisiejszej rzeczywistości mainstreamowa polityka sprowadza się przede wszystkim do dobrego administrowania i zarządzania. Nie dbam o poglądy na mniejszości seksualne, aborcję, eutanazję, bo to są rzeczy marginalne, liczy się nazwijmy to „kompetentne gospodarowanie”.
Do JKMa jako polityka mam zupełnie inne zarzuty. Takie, że nie potrafi albo nie chce przedstawić tego w formie strawnej dla ćwierćinteligentów, owijając to w półprawdy czy niedomówienia. Bo na tym – a nie na „możliwościach” czy „dialogu” – polega przekonywanie opinii publicznej”.
Czyli co kwestia czysto werbalna, piarowa? To uproszczenie graniczące z ignorancją. Rządzenie to właśnie możliwości i dialog-związki zawodowe, biznes, aparat administracyjny, media, ngo, stowarzyszenia etc. Żeby przeforsować reformę, trzeba najpierw do niej większość z tych sił mieć za sobą. Twierdzenie, że się w ładnej formie powie coś niepopularnego, lud to kupi i reforma zacznie funkcjonować jest błędne.
A już zupełnie nie wiem, na jakiej podstawie zakładasz, że tzw. opinia publiczna ma własne zdanie. Imputując jednocześnie komuś innemu bujanie w obłokach. Cóż… co kto lubi.
Niczego takiego nie stwierdziłem, jeżeli takie można odnieść wrażenie z powyższych słów, to było to niezamierzone. Anyway JKM zarzucam bujanie w obłokach w tym sensie, że jego plany w zastanej rzeczywistości są niewykonalne.
Cóż… rzut oka na Twojego blogaska dał pewne pojęcie na wyznawany system logiczny, a tym samym na postrzeganie rzeczywistości.
??? ;) to jaki system logiczny wyznaję wg Ciebie na podstawie mojego „blogaska”?
Konkretnie: JKM NIE MA pomysłu na wszelkie bolączki typu deficyt czy pasy. Mnóstwo takich pomysłów mają za to ci, którzy sądzą, że takie czy inne rozwiązanie jest genialne i zbawi świat. A więc ktoś zupełnie inny. Będąc tak ufnymi w swój mesjanizm, że swoje widzenie świata narzucają jako jedyne i obowiązujące.
Żeby była jasność, to że krytykują JKM nie oznacza, że innych polityków, np. z PO, cenię bardziej. Są natomiast główne partie – PiS, PO, SLD, PSL – partykularnie racjonalne, tzn. można oczekiwać, że po dojściu do władzy nie doprowadzą kraju do bankructwa, czy zawrócą politykę w nieprzewidywalnym kierunku.
Twierdzenie, że człowiek, który te sprawy proponuje wyrwać spod kurateli wiedzących lepiej i po prostu pozostawić ludziom, „ma recepty na wszystko”, nie jest niczym innym, jak owiniętym w pseudointelektualny bełkot przedszkolnym „to on zaczął!” I podobnie przedszkolnym pojedynkiem na wyzwiska.
Ok, z tymi cudownymi receptami na wszystko to jest oczywiście uproszczenie, z uwagi na zwięzłość wypowiedzi. Ale pozostawienie ludziom „tych spraw” to nie jest dobry pomysł, ale to kwestia skomplikowana.
Tylko dlatego, że społeczeństwo zapomniało już, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu udawało nam się bez tego wszystkiego obywać, a świat nie dość, że nie zapadł się w sobie, to jeszcze dość szybko się rozwijał. Co jest przyczynkiem do obalania bzdurnej tezy o „przekonaniach opinii publicznej”.
Tu zasadniczo zgoda, że kiedyś świat był prostszy, ale ja po prostu nie lubię się obrażać na rzeczywistość i biadać, że kiedyś, administracja była taka mała, a wszystko działało, a teraz jest dokładnie odwrotnie. Oczywiście, że tak jest, bo świat się skomplikował dużo bardziej wraz z rozwojem technologicznym i zwielokrotnieniem rozmaitych interesów, lobby, etc. Z pewnością za część tego rozrostu wszechregulacji w każdej dziedzinie odpowiada też człowiek, który z natury jest leniwy, lękliwy i egoistyczny i wolał żeby za wszystko odpowiadał ktoś-administracja.
Na szczęście dla wielu osób jest to zrozumiałe, i dzięki temu w AD’89 coś się zmieniło i nie obudziliśmy się na Białorusi-bis. Wtedy też pewne rzeczy pewnym osobom wydawały się niezrozumiałe, niewykonalne i ogólnie idące pod prąd.
Takie porównanie jest zupełnie nieuprawnione. Wtedy chodziło o doprowadzenie do demokracji i kapitalizmu, czyli czegoś co funkcjonowało tuż obok za granicą i niemal w całym cywilizowanym świecie. JKM chodzi o stworzenie kraju, który nigdzie na świecie nie istnieje as far as i’am concerned…
BTW jak zrobić obwódki z cytowaniem?
No ale właśnie takie podejście rodzi powszechny szajs. Nędza intelektualna i gumowy kręgosłup, ale za to miły uśmiech i z każdym potrafi „osiągnąć kompromis”, czyt. każde g* zafirmować własnym nazwiskiem, jeśli mu się to opłaci. A potem narzekamy, że jest, jak jest.
Dla jasności: model JKMowy jest dla odmiany asymptotycznie całkowicie bezskuteczny. Ale wynika to równie mocno z jego nieszczególnie medialnej osobowości, jak i z prawie całkowitego braku istnienia w mediach – a to już czynnik zewnętrzny. Tłumaczony notabene przez niego Magdalenką, co – szczególnie w kontekście coraz powszechniejszego poglądu, że PiS i PO to to samo i że k* k* łba nie urwie – ma swoją logikę.
A śp. Piłsudski, Reagan i Thatcherowa, ba! – inicjatorzy Traktatu Lizbońskiego z całkowitym olaniem referendów w krajach WE [nieprawdpodobnie „demokratycznym”] – na to „niemożliwe!”
Państwa minimum, w okresie ich funkcjonowania, nie spowodowały zauważalnych kataklizmów.
Ale w tym kierunku trzeba przynajmniej PRÓBOWAĆ iść. Żaden z alternatywnych kandydatów nawet nie udaje, że w tamtym kierunku spogląda, ot co.
Cytowany akapit rozpoczynać od znaku większości i spacji.
Przesada, twierdzenie, że każdy kompromis musi być zgniły nie jest prawdziwe. Podobnie jak twierdzenie, że wszyscy politycy myślą kategoriami takimi, co im się opłaci. Uważasz, że taki Tusk czy Kaczyński są w polityce po to aby coś ugrać dla siebie? Ja na przykład nie mam wątpliwości, że o coś im chodzi i do czegoś dążą. Natomiast, każdy z nich oczywiście styka się (stykał) z bieżącą niemocą realizacji planów.
Druga rzecz to poglądy. Nie twierdzę, że w ogóle nie mają one znaczenie. Jak spojrzy się na wizję Polski Kaczyńskiego i wizję Platformianą, to jednak różnią się one znacznie. Niemniej, mieszczą się one w mainstreamie, są p r z e w i d y w a l n e.
Krótko mówiąc proces sensownego rządzenia jest tak skomplikowany, najeżony tyloma zmiennymi i niewiadomymi, że należy z góry założyć, że oczekiwania rozminą się z zapowiedziami. Niemniej, zawsze może być trochę lepiej, albo trochę gorzej, chodzi o to żeby było to pierwsze.
Przeceniasz rolę mediów i jej sens kreacji rzeczywistości. Najlepszym tego przykładem niech będzie Kaczyński i jego powrót w 2005. Najnormalniej w świecie potrafił wykorzystać okoliczności i dowiódł talentu politycznego. To że JKM nigdy czegoś takiego nie dokonał i raczej nie dokona potwierdza moje wcześniejsze słowa, że nie jest on politykiem i na polityka się nie nadaje. Stanowi to również co najmniej domniemanie, że byłby złym przywódcą. Poza wszystkim, polityka jest okrutna. Nie udało się wygrać wyborów? Tym gorzej dla ciebie, to znaczy, że nie zasłużyłeś na rządzenie…
Piłsudski? Proszę, to wręcz zakrawa na kpinę, za chwilę może jeszcze Bismarck, Napoleon i Aleksander Macedoński? Gdzie Rzym, gdzie Krym…
Reagan i Thatcher? Naprawdę uważasz, że ich sukces był wynikiem tylko owinięcia niepopularnych reform w jedwabne opakowanie i sprzedanie tego w mediach? To trywializowanie rzeczywistości…
Po raz kolejny, nie przykładajmy automatycznie przeszłości do teraźniejszości. Chociaż co do zasady jestem absolutnie za deregulacją, tam gdzie nie jest ona niezbędna. W Polsce jej przerost jest wyraźny.
Na pewno nie z JKM. On się nie nadaje, z przyczyn przedstawionych powyżej.
Dzięki!
ot, ujadanie pewnego grafomana.
debil i kretyn