Polska na podium Ligi Światowej! Po raz pierwszy od fafnastu lat! Kolejny cud nad Wisłą! Kurek polskim Messim! I tak dalej. Zachwytom nad osiągnięciem naszych siatkarzy nie ma końca, a mnie z każdym kolejnym newsem na ten temat ogarnia coraz większy niesmak. Powiedzmy sobie bowiem otwarcie: sukces to może i był, ale – pomijając już sprzyjające nam szczęście i Bułgarów – osiągnięty w sposób mało chwalebny.
Dla niezorientowanych w temacie: światowa siatkówka od lat pogrąża się w zepsuciu, reguły nią rządzące są coraz bardziej niejasne i coraz bardziej uzależnione od widzimisię działaczy, a jednym z efektów tego stanu rzeczy jest – nazwijmy rzecz po imieniu – fałszowanie losowań. Nawet, a właściwie przede wszystkim, na największych imprezach. Dość wspomnieć igrzyska w Pekinie, gdzie działacze i trenerzy na długo przed losowaniem ćwierćfinałów wiedzieli, na jakich rywali wpadną, czy MŚ we Włoszech, gdzie gospodarze przypadkiem mieli drogę do finału usłaną najsłabszymi możliwymi przeciwnikami – plan pokrzyżowała im tylko Brazylia, która celowo przegrała ostatni mecz w grupie, żeby wpaść na nich w kolejnej rundzie i spuścić im łomot za te machlojki.
A tegoroczny finał Ligi Światowej odbywał się w Polsce – i nawet najbardziej niezorientowani już się pewnie domyślają, że i nasi działacze „organizacyjnie” zrobili co w ich mocy, żebyśmy odnieśli sukces. Nie dbali nawet o pozory uczciwości – do jednej grupy trafiły cztery najwyżej notowane drużyny, a do drugiej Polska wraz z trójką najsłabszych. Ot, przypadek, poszczęściło nam się. A dzięki temu szczęściu do wdrapania się na trzecie miejsce wystarczyły nam wygrane z Argentyną (dwukrotnie) i Bułgarią. I na tym nasze supergwiazdy poprzestały – z Włochami było 0:3, z Rosją 1:3, o Brazylii w eliminacjach nawet nie wspominam. Realnie zasłużyliśmy więc na szóste, góra piąte miejsce – na osiem drużyn. Ale na papierze mamy trzecie i to się liczy, a cel uświęca środki…
To jedna z przyczyn, dla której wolę futbol – FIFA jest wprawdzie skorumpowana, ale widać to tylko przy wyznaczaniu gospodarzy turniejów, natomiast ich przebieg pozostaje uczciwy (pomijając MŚ 2002, kiedy sędziowie na pewno nie przez przypadek sprzyjali Korei Południowej) i jeśli Polska odniesie jakiś sukces na Euro 2012, to przynajmniej będziemy wiedzieć, że to zasługa wyłącznie piłkarzy i trenerów, a nie sprytnych działaczy. Czego i siatkarzom serdecznie życzę.
Komentarze
A ja miałem wrażenie, że jesteś przeciwnikiem teorii spiskowych….a tu takie coś – no proszę, proszę…
Tak z ciekawości: oglądałeś w ogóle mecze finałowe?
@n3m0
A gdzie tu jest jakaś teoria spiskowa? Prawdopodobieństwo wylosowania takich przeciwników wynosiło niecałe 0.5%, prawdopodobieństwo wystąpienia tak korzystnego dla gospodarzy zbiegu okoliczności po raz drugi z rzędu (poprzednio na wspomnianych MŚ we Włoszech) to jeszcze ze dwa miejsca po przecinku, o patologiach w FIVB od dawna wróbelki ćwierkają, wyniki niejednego losowania były dokładnie „zgadywane” przez ludzi z branży, w Lidze Mistrzów nie raz zdarzały się grupy kuriozalnie nierówne (podział na koszyki w siatkarskich turniejach z jakiegoś powodu nie istnieje) i tak dalej. Myślę, że wobec tych wszystkich faktów mój zarzut ma – oględnie mówiąc – solidne podstawy.
@VeD
Nie, ale co to ma do rzeczy? Ja tu mówię o „organizacji”, nie o grze. Siatkarzom niczego złego nie zarzucam.
Och, ale ja nie mówię, że nie ma podstaw. Dokładnie tak samo, jak te, które sam atakujesz. Większość z nich ma jakieś, niekiedy dość solidne podstawy :]
Ale przecież to nie do pomyślenia, aby w tak ważnych sprawach kilku gości się zgadało i któryś któremuś za coś dał w łapę…
Chodzi mi o przedostatni akapit, w którym się siatkarzom obrywa. Piszesz „supergwiazdy” i że im ledwie starczyło na dwa zwycięstwa z Argentyną i Bułgarią, a przecież ta Argentyna zmiotła cała grupę i grała jak równy z równym w półfinale z Brazylią, już nie mówiąc o awansie z grupy kwalifikacyjnej kosztem Serbii. Bułgarzy to też nie są jacyś chłopcy do bicia, Włochów złoili równo i to w jakim stylu – ponad 20 bloków w meczu. Oglądałem większość meczów finałowych i po tych rozgrywkach mam zdanie, że pomiędzy wszystkimi 8 drużynami (no może oprócz Włochów) różnice na chwilę obecną są minimalne i o wyniku decydują niuanse i błędy sędziowskie, które były zmorą tych finałów.
Jakie losowanie było, to każdy widzi, ale nie porównywałbym tego do przekrętu we Włoszech.
Siatkarze grali dobrze, może czasem nierówno, ale miło się na to patrzyło. Przynajmniej nikt po tym turnieju nie zagłębia się w ich (zwykle słabą)psychikę i przyczyny, dla których nie wychodzą im serwisy.
A na spryt polskich działaczy piłkarskich raczej nie ma co liczyć ;) – widać po reprezentacji w fifa.
@n3m0
Miażdżąca większość teorii spiskowych nie ma totalnie żadnych podstaw, lub co najwyżej naciągane „cui bono”. Ciężko mi nawet wskazać jakiś wyjątek.
@VeD
Argentyna była w tej samej grupie co my, a ktoś ją wygrać musiał. Co do reszty – OK, ale nadal nie zmienia to faktu, że zajęliśmy trzecie miejsce pokonując wyłącznie dwóch najniżej notowanych uczestników turnieju, którzy w normalnych warunkach byliby w ostatnim koszyku i nawet nie moglibyśmy ich mieć razem w grupie. Swoje zdanie o przekręcie zatem podtrzymuję i nie uważam, żeby różnił się on specjalnie od tego we Włoszech – tam był większy turniej, to i możliwości kombinowania większe.
Jednych mielibyśmy w grupie na pewno, bo rozumiem, że mówimy o całych dwóch koszykach. A już na pewno stawianie UEFA/FIFA za przykład uczciwości uważam za co najmniej śmieszne – przecież tam panowie Platini i Blatter rok w rok, z pomocą sędziów i mediów, przepychają jedyne słuszne drużyny/reprezentacje, byleby tylko wygrał „pozytywny futbol”. Trochę schodzę z tematu, więc chyba na tym skończę. :)
Ale zamiast drugich Rosję albo USA. To jednak dość znacząca różnica.
Na czym to „przepychanie z pomocą sędziów i mediów” polega? Jakieś przykłady?
Ja nie mówię, że nie, tylko nie wierzę w ten „spisek” z ustawionymi grupami po prostu.
A Ligi Mistrzów Barce^H^H^H^H^H UEFA nie oglądasz od kilku lat, że po pierwszy z brzegu przykład sięgnę? :)
Oglądam, i to na tyle uważnie, że oprócz decyzji korzystnych dla Barcy zauważyłem też gola ze spalonego dla ManU w ostatnim finale, czy dla Interu w półfinale rok temu. Trochę to psuje teorię.
Ależ ja absolutnie nie zaprzeczam, że zdarzają się sytuacje krzywdzące też Barcelonę, bo sędziowie mają prawo się mylić w obie strony. Problemem jest stosunek tych pomyłek w przypadku Barcelona:reszta świata, problemem jest, że na sędziego meczu wyznacza się człowieka, który otwarcie przyznaje się do kibicowania jednemu z zespołów. I nie chcę tu udowadniać ustawiania meczów pod konkretny zespół, tylko pokazać, że patologia w przypadku UEFA sięga dużo głębiej i nie robią oni nic, żeby to zmieniać.
W tym roku trenerzy bardzo narzekali podczas finałów LŚ na sędziów. Sprawa poszła w media, ruszyło się, do turniejów mają wprowadzić technikę, która już z powodzeniem jest na naszym rodzimym podwórku wykorzystywana (challenge). Jak wyglądałoby to w przypadku UEFA? Platini pogroziłby palcem, trener dostałby 60k ojro kary, 2 mecze na trybunach, dodatkowo jeszcze pewnie z 2 piłkarzy, którzy ośmielili się coś zasugerować w jakimś wywiadzie, tak samo. A dziadek Blatter jeszcze by potwierdził, że technika zabija ducha sportu.
Wracając do meritum – FIVB w porównaniu z UEFA i FIFA to wzorowo zarządzana, demokratyczna i nieprzekupna organizacja. ;) A podsumowując: incydent włoski porównałbym do przekrętu w Korei, a tegoroczne losowanie finałowe zrzuciłbym na karby przypadku, a nie celowej manipulacji.
A jaki jest stosunek tych pomyłek? Ja tam nie zauważyłem, żeby sędziowie w LM jakoś specjalnie sprzyjali Barcelonie – nie przypominam sobie żadnej niesłusznie uznanej bramki dla niej, ani nieuznanej dla przeciwnika, ani ewidentnie niesłusznej czerwonej kartki – było parę kontrowersyjnych, ale to jest norma, bo poza skrajnymi przypadkami prawie każdy faul można różnie ocenić.
Co do sędziego kibicującego Barcelonie, zgoda, do takich sytuacji nie może dochodzić, ale poza tym nie widzę niczego podejrzanego – jak dla mnie cały ten hałas wokół Barcelony to głównie efekt propagandy Mourinho, który nie od dziś słynie z oskarżania sędziów o spisek przeciwko niemu, a przy okazji skumulowanych Gran Derbi miał wyjątkowe pole do popisu.
O tak, to też mnie drażni – w większości dyscyplin już dawno normą są kamery i fotokomórki, a w futbolu ciągle mamy tylko oko sędziego, jak za króla Ćwieczka. Po meczu Niemcy-Anglia na ostatnich MŚ byłem już pewny, że coś się wreszcie ruszy, a tu dalej nic. Trzeba chyba czekać na zmianę w fotelu prezesa.
Co by o UEFA i FIFA nie mówić, ich rozgrywki są organizowane w cywilizowany sposób – nie ma wątpliwości co do uczciwości losowań, nie ma dziwacznych regulaminów (w dodatku co chwila zmienianych), nie ma „dzikich kart” rozdawanych na podstawie widzimisię – więc pozwolę sobie twierdzić, że FIVB jest za nimi daleko w tyle.
A czerwona kartka dla Thiago Motty rozumiem, że była tylko kontrowersyjna i gol Higuaina został nieuznany słusznie? Ja niestety przez wspomniany stosunek straciłem wiarę w równe zasady dla wszystkich w LM.
Propagandy czy podniesienia tematu? Myślę, że się wzajemnie tu nie przekonamy, więc może zakończmy w sposób cywilizowany dyskusję na tym etapie. :)
Mnie się zdaje, że te regulaminy są jednak zmienianie dla uatrakcyjnienia tego sportu dla widzów, wymuszenie walczenia o każdy set, punkt. Wprowadzenia niektórych reguł też nie rozumiem, ale niektóre są jak najbardziej trafne. Jeszcze nie tak dawno wszystkie sety grało się do 15, a punkt można było zdobyć tylko z własnego serwisu… Ze względu na mniejszą popularność siatkówki inercja jest chyba mniejsza i dzięki temu mogą szybciej reagować i wprowadzać różne udogodnienia/udziwnienia, a że pomysły miewają różne, to zdarzają im się też chybione.