Generalnie zastanawiające jest to, jak bardzo wiara religijna przypomina schizofrenię. W pewnym sensie można nawet przyjąć, że jest jej moralną odmianą. Jednym z kluczowych mechanizmów wywoływania tej choroby jest tzw. podwójne wiązanie. Zasadniczo składa się on z trzech elementów. Najpierw jest wysyłany jeden komunikat, potem drugi, ale kompletnie sprzeczny z tym pierwszym, a ostatecznie gdzieś w tle musi pojawić się też zakaz komentowania powstałej sprzeczności.
Smakowity cytat via Trzecie dno – polecam także źródłowy wpis, jak i zresztą cały blog, gdyby jakimś cudem ktoś go jeszcze nie znał.
Komentarze
Ja nie znałem, za link dziękuję.
Owa „smakowita schizofrenia” to w istocie uporczywe nieprzyjmowanie do wiadomości podawanych wyjaśnień, czyli de facto [jak zwykle w takich przypadkach] chochoł. Nawet wklejony obrazek z „paradoksem” ma sens tylko do momentu, w którym druga strona zająknie się o wolnej woli…
Doprawdy nie wiem, co widzisz w tym cytacie i wpisie „smakowitego”, całość na kilometr śmierdzi gimboateizmem, podbudowanym psychologią dla gimboateistów z aspiracjami. Przez przemilczanie różnic kulturowych w postrzeganiu pedofilii [dlaczegóż milczy się o niewątpliwej pedofilii w imperium Czyngiz Chana, do kroćset? Bo nie da się jej zrzucić na KK?], poprzez wrzucanie całego patologicznego postrzegania pedofilii na karb KK, wzmianki o św. Jadwidze [żadnemu z gimboateistycznych myślicieli nie da jakoś do myślenia jej ślub w wieku dwunastu lat vs. śmierć w połogu po pierwszej córce 12 LAT PÓŹNIEJ {zagnieżdżonym nawiasem mówiąc wpisy w księgach metrykalnych z XIX, gdzie do zamążpójścia niepełnoletnim potrzebna była zgoda rodziców, czy dynastyczne motywy małżeństw leżą najwyraźniej w ogóle poza zasięgiem ogarniania niektórych}], na tłumaczeniu wszystkiego psychologią, która do tych celów jest nauką bardzo pojemną, co udowodnili już radzieccy badacze ze swoją nomen omen schizofrenią, tyle że bezobjawową, na pewnym niedawnym przypadku krakowskiego terapeuty skończywszy.
btw. Patent z wyskakującym okienkiem załatwił wreszcie sprawę znikających komentarzy, dzięki.
…na co też jest stosowny obrazek na podorędziu.
BTW: zarazy i klęski żywiołowe też uzasadnisz wolną wolą?
Przemilczanie? O Mongołach autor wprawdzie nie wspomina, ale o Arabach, Cyganach, Aborygenach i starożytnych Grekach już tak – a robi to zaraz w trzecim akapicie, przy czym dwa pierwsze miały raptem po parę zdań, więc naprawdę nie było trudno do tego doczytać. Poza tym nie wiem, co różnice kulturowe mają tu do rzeczy, skoro akurat w naszej kulturze pedofilia jest od bardzo dawna surowo potępiana, a Kościół jak najbardziej się pod tym potępieniem podpisuje – tylko nie wiedzieć czemu z wyłączeniem przypadków, gdy to jego ludzie są sprawcami. Może od Ciebie usłyszę jakieś sensowne uzasadnienie tego podejścia w świetle doktryny?
@T.: już to przerabialiśmy:
http://blog.lrem.net/2012/10/09/u-kato-oh-wait/
wtedy nie podołałeś – czyżbyś zyskał jakieś kontrargumenty?
Hahahahhahahahahahahahahahahhahaha
ahahhahahahahahahahahhahhahahahhahah
ahhahahahahahahahahhahahahahahahahah
hahahahahahahahahahahhahahhaahhahaahah
hahahahahahahahhahhahahahahhahahahah
ahhahahahahahahahah
ha
Dobre – „wyjaśnień”. Ha.
BTW – wszsytkim zainteresowanym (z pominięciem mr.t z oczywistych wzgędów) – Wolna Wola w doktrynie katolickiej to ściema, to kolejny przykład tego, o czym pisze Cichy, podawania A, potem ~A a potem stwierdzania ‚Bo tak’.
A mianowicie – W doktrynie Katolickiej Bóg wie wszystko, zna każdą Twoją akcję, każdy Twój ruch, każdą myśl, wie o której godzinie swojego życia będziesz oddwać swój stolec i wie o jego konsystencji. Jeśli każda Twoja akcja jest z góry określona (a JEST bo skoro ktoś wie ze 100% pewnością {w zagnieżdzonym nawiasie dodając – jak Bóg} to jest ) to twoje ponoć ‚wolne’ wybory nie są wcale wolne. Może Tobie się tak wydaje, że są wolne, bo świadomość owej siły kontrolującej wszystko usuwasz gdzieś w zakątki potylicy czy chwgdzie, ale de facto wolne nie są. Są zależne od Boskiego Planu, Boga i cholera wie czego jeszcze ten KK nie nawymyślał, by niewprawione mózgi poupychać do z góry przygotowanych pudełek o uniwersalnych gabarytach.
Pomijam katastrofy naturalne, bo gospodarz o tym już mówił.
A skoro już mowa o wolnej woli – bardzo ale to bardzo ale to bardzo chciałbym usłyszeć wyjaśnienie torero dlaczego ten kawał skurwiela, którym jest Bóg, bardziej ceni sobie ‚wolną wolę’ księdza-pedofila niż wolną wolę jego ofiary, która ma wolę NIE BYĆ GWAŁCONĄ. Zaiste chętnie poczytam wyjaśnienie.
Bo sprawa jest dość prosta – Bóg spogląda na takiego drania wkładającego penisa do odbytu równolatka dziatwy zainteresowanego i mówi „Masz wolną wolę, więc pozwalam Ci gwałcić to dziecko, a ja ukarzę Cię później”. KAŻDY, niemal KAŻDY normalny, zdrowy człowiek, strzelam, że nawet Torero, wiedząc, że w pokoju obok ksiądz gwałci dziecko, podjął by wszelkie kroki by to powstrzymać a gwałciciela ukarać jak najprędzej, odseparować od dzieci i zamknąć. ERGO każdy z nas jest o milion rzędów wielkości bardziej moralny niż ten skurwiały wymysł prymitywnych pastuchów.
Co jest zabawne, że notka jest och jakże prawdziwa. Ludzie religijni bowiem doskonale zdają sobie z powyższego sprawę, podaje im się jednak papkę pod tytułem ‚Och bo Bóg to musi robić w imię większego dobra’ i którzy tę sprzeczność łykają.
A tym, którzy łyknęli powiem tylko – skoro są cele, których Bóg nie potrafi uzyskać drogą inną, niż poprzez dopuszczanie gwałtów dzieci czy naturalnych katastrof, to nie jest wszechmogący i nie jet bogiem. Dziękuję, do widzenia.
@Cichy:
Cieszę się więc, że obrazek z notki mamy „z głowy”. Co do tego drugiego… well. Jeśli ktoś [czyt. ateiści] ma na tyle złą wolę, że koncepcję „wolnej woli” pojmuje nie jako „jestem kowalem własnego losu”, ale jako „mam móc robić wszystko, co mi się podoba, bez konsekwencji”, to wobec takiego odwracania kota ogonem medycyna jest bezradna.
Ciekawe swoją drogą, że liberalna koncepcja „wolnej woli”, oddzielona przecież zupełnie od jakichkolwiek aspektów religijnych, też natrafia na identyczny mur uporu w rozumieniu w sumie tej samej definicji.
Nie, dlaczego?
Szczerze mówiąc nie wgłębiam się w to zbytnio – z tych samych powodów, dla których nie śledzę sprawy „matki małej Madzi z Sosnowca” ani innych zwyroli [dziwiąc się jednocześnie starannie śledzącym te skandale, a oburzających się o posądzanie o bycie na bieżąco w tej drugiej sprawie, no ale mniejsza]. Ale skoro nalegasz…
Przesłuchałem sobie wypowiedź bpa Pieronka i jakkolwiek mi z nim nieszczególnie po drodze, to jednak nigdzie nie widzę ani „wykluczenia odpowiedzialności”, o którym piszesz Ty, ani „skandalu”, o którym pisze autor bloga. Dosłuchałem się tam tylko stwierdzeń, że a) KK zmagał się z tematami większymi od pedofilii i że b) przeciw chrześcijaństwu prowadzona jest nagonka. Obydwa stwierdzenia są prawdą [choć to drugie to lekki offtop, prawdę mówiąc], w najlepszym razie niedomówieniem jest natomiast stwierdzenie, że „przykazania boże nie zabraniają pedofilii” [co nieprędkim w rozumie sugerować może, że nie jest to w ogóle grzech – życzę powodzenia w udowadnianiu tej tezy gdziekolwiek…]. Proszę o jakiś inny cytat dowodzący Twojego zarzutu o wykluczaniu odpowiedzialności [najlepiej jakieś oficjalne stanowisko KK, a nie votum separatum jakiegoś biskupa], żebym mógł odnieść się do czegoś poważniejszego.
Nie mówiąc już o tym, że w dalszej części tekstu pojawia się chochoł typu „a dlaczego gwałty mają być naturalne dla wyznawców religii miłości?” Jeśli takie brednie w wersji XXL są dla Ciebie smakowite… cóż, DGCC.
@n3m0:
czy Ci się to podoba, czy nie, licz się z tym, że odpisując – nawet niebezpośrednio – na moje komcie doczekasz się odpowiedzi, nieszczególnie mnie to, prawdę mówiąc. To tak formalnie.
Kontynuując ten sprytny sylogizm dochodzimy do wniosku, że „wybory” pięciolatka nie są nijak wolne. No bo skoro obserwując chybiące się na krześle dziecko [albo to samo dziecko paciające łapą obok rozgrzanego palnika] rodzic z 99% pewnością wie, co się z pętakiem za moment stanie…
Tia. Ale o tych nieudokumentowanych przypadkach, gdzie czyjeś wejście / telefon / łotewa przeszkodziło, to już nie wspomnisz w tym kontekście, bo po co.
Szczerze? Walka ze złem wymaga zaangażowania i ofiar, nawet jeśli jest to ofiara własnego czasu. Z wolnej woli trza robić użytek, a nie biernie patrzeć, co się dzieje. Nawet w przypadku opisanym w notce nikomu nic się nie chce, bo co ludzie powiedzą. Sami nie kiwajmy palcem i miejmy pretensje do wyższych instancji. Tak jest przecież wygodniej.
Co do „wymuszonych zwrotów akcji” – cóż, jestem żywym przykładem tego, że gdyby moje życie paręnaście lat temu układało się lekko, łatwo i przyjemnie [gdyby ktoś nie załapał, NIE piszę już o pedofilii], teraz prawdopodobnie byłbym z nim w dużo większym lesie, niż jestem teraz.
btw i na koniec. Co do cytowanego przez Ciebie kilka razy dziecięcego dialogu z księdzem, który wykluczał możliwość zbawienia niechrześcijan… polecam lekturę katechizmu kard. Gasparriego, art. 162 i n. [nie chce mi się szukać w nowym, ale pewnie będzie tam coś b. podobnego].
Czy ktoś mógłby wypunktować jedynie pewnej osobie co następuję:
Rodzice nie są wszechwiedzący. To naszemu bohaterowi umknęło. Jak ów bohater dowiedzie, że Ci rodzice ze 100% (no dobra, będę łaskawy, 99%) pewnością dowiodą, co ich dziecko będzie robiło za 50 lat, to pogadamy. Póki co wolna wola w kontekście katolickiej doktryny to mit. Bóg WIE WSZYSTKO. To nie żadne wiadomości wynikające z dotychczasowych doświadczeń (jak w przypadku rodziców) a WIEDZA ze 100% pewnością każdego najdrobniejszego elementu każdej najdrobniejszej rzeczy gdyż jest ona zgodna z PLANEM, który owa wszystkowiedząca istota ukuła. To nie żadna wolna wola. Kropka.
Muahhahaha. Tu również proszę o wykazanie co następuje:
1) Primo – proszę o jakikolwiek dowód na to, że coś takiego ma miejsce a nie, że jest to jedynie życzeniowe myślenie naszego bohatera po to, by zachować wiarę w tego dobrego Ojczulka
2) Secundo – wypunktowanie naszemu bohaterowi, że jeśli tak jest w istocie (owe nieudokumentowane interwencje Boga rzeczywiście miały miejsce), to jest on skurwysynem do kwadratu bo wybiera sobie, które dzieci będą zgwałcone a które nie.
Proszę o wypunktowanie naszemu bohaterowi, że ten Bóg
1) Jeśli jest wszechmogący, to może zapobiec gwałtowi dzieci w dowolny sposób, nawet taki, który nie wiąże się z wysyłaniem ludzi lub poleganiem na ich ponoć wolnej woli.
2) Jakikolwiek „wyższy” cel by nie był – jeśli ten Bóg nie potrafi dotrzeć do tego celu w sposób inny niż przez gwałt dzieci – jest bogiem ułomnym, nie jest wszechmogący ergo nie jest bogiem.
3) Jeśli ów Bóg jest wszechwiedzący to zna każdą opcję, każdą możliwość, każde zdarzenie – wszystko. W związku z tym wie, że będą sytuacje, w których żadna interwencja ludzi (z ponoć wolną wolą) nie zapobiegnie gwałtowi na dziecku. W związku z czym pozwalając na ów gwałt ten Bóg jest skurwielem, bo może, ale mu nie zapobiega.
4) Jeśli ów Bóg jest wszechwiedzący i (jak wyżej), i wszechmogący, to nawet jeśli wie o danej ścieżce (takiej z gwałtem), która prowadzi do pożądanego przez niego celu), to jeśli nie potrafi uskutecznić innej, takiej BEZ GWAŁTU, to nie jest wszechmogący. A jeśli jest a wybiera tę a nie inną, to jest ekwiwalentem pedofilskiej burdel mamy czerpiącej jakieś tam sobie korzyści z gwałtu na dziecku. Obrzydliwe.
I na koniec proszę o wyłożenie bohaterowi, że niejedna tęga głowa nad różnymi teodyceami się głowiła. I istnieje powód, dla którego nie ma żadnej dobrej, spójnej i logicznej. Jedyne co jest, to mechanizm opisany przez Cichego. W przypadku każdej teodycei dochodzimy do momentu, gdy musimy zaakceptować dwie sprzeczne informacje i przejść nad tym do porządku dziennego. Jak udowodniono powyżej.
Proszę poinformować bohatera o tym, że bajanie na tematy, które mogły by być, to na niedzielną mszę. Bo tak się składa, że ten jego Bóg będąc wszechmogącym MÓGŁ poprowadzić te życie ( NAWIASEM MÓWIĄC DZIĘKUJĘ BOHATEROWI ZA WŁASNORĘCZNE POŁOŻENIE ARGUMENTU Z WOLNEJ WOLI ) innym torem, który nie wiązał by się z takim a nie innym ‚nieukładaniem się lekko łatwo i przyjemnie’. A jeśli nie mógł to nie jest wszechmogący. Kropka.
Proszę również o poinstruowanie bohatera, aby się trzymał tematu a nie jak zwykle starał się z niewygodnych tematów zejść na coś innego. A co do ‚dialogu’ – jak się w końcu Katolicy/Chrześcijanie dogadają co do tego, jak jest w istocie, i co więcej jak dostarczą jakiegokolwiek dowodu na to, że tak jest w istocie, to może pogadamy.
A póki co – zmykam. To jest nudne. I za łatwe. @Sigvatr, @Cichy, zostawiam bohatera wam :D
Zabawne jak ci postulujący OMNI-MAX nie mają bladego pojęcia z implikacji takiego podejścia. Albo mają, ale działa mechanizm opisany przez gospodarza. Cholera wie.
Jeśli brać pod uwagę koncepcje światów równoległych bądź bąbelkowych wszechświatów tudzież nieliniowości/nieciągłości czasoprzestrzeni a to wszystko popychane przez cyklistów na dokładkę, to sprawy się trochę komplikują…
Oho, komuś na wejście wskakuje paradoks wolnej woli, wyskakuje „DOES NOT COMPUTE” i uważa, że już się nie da tego rozwiazać :) Równie logicznie i bezsprzecznie Zenon dowidził, że Ahilles żółwia nie dogoni. A może procesorek za słaby, hmm?
Jak ktoś w „stosownym obrazku” widzi sprzeczność, to z pewnością mu brakuje co najmniej piątego bitu.
Nikt tutaj rodziców nie stawia w roli Boga, analogię pokazuję.
A to ciekawe. Tu i teraz – odczuwasz jakąś niefizyczną przeszkodę [nie skrupuł, powiadam; przeszkodę] w zrobieniu czegokolwiek? Plan bądź jego brak, boska wiedza lub jej brak to zagadnienia jakby zupełnie oddzielne…
Geneza wiedzy nie ma tu kompletnie znaczenia, output jest ten sam [oczywiście z uwzględnieniem proporcji].
To się predystynacja nazywa i w protestantyzmie istnieje, mniemam.
Wszystkie przypadki, w których dzięki ujawnieniu takich spraw zapobieżono kolejnym takim sytuacjom chociażby. Ale dyskusja jest bezsensowna – każesz mi odnosić się do sytuacji, będących pochodną nie „Deus ex machina”, ale konkretnych ludzkich działań, na które nie ma wpływu, ergo zakładasz, że jedna bądź druga strona są jakąś formą golemów, nie mających wpływu na swoje działania. To jest właśnie owa wolna wola, której istnienia uporczywie nie chcesz przyjąć do wiadomości – zaczynam rozumieć, dlaczego.
Nie. Taka Leibnizowa chociażby, całkiem dobra jest.
I jeszcze jedna, powiedziałbym „teodycea metajęzykowa” – wszystko zależy od tego, jak pojmujemy znaczenie miłosierdzia. Jeśli głównie w znaczeniu wybaczania grzechów, teodycea jest niepotrzebna, bo względem tak rozumianego miłosierdzia problem jest swoiście ortogonalny – żadne boskie działanie czy zaniechanie do tego się po prostu nie odnoszą. Jeśli miłosierdzie rozciągamy również na życie doczesne – patrz pozostałe teodycee właśnie.
FYI: uporczywe pisanie „udowodniono” NIE JEST dowodem.
A jeśli mógł, a w perspektywie wieczności nie miało to znaczenia? Uprasza się o nieuprawianie projekcji. Czy jeśli możesz kupić na rogu ciastko, a jest Ci to centralnie obojętne i w efekcie go nie kupujesz, to czy oznacza to, że nie możesz kupić ciastka?
Ale to, że w momencie pojawienia się dowodu utraciłbyś wolną wolę [albo popełniłbyś megaidiotyzm wszechczasów], ogarniasz? Nie, najwyraźniej nie, skoro kilkanaście poprzednich powtórzeń pozostało bez reakcji…
@ejdzej: ACH, ten Achilles… :D
Resztę bzdur pozostawię innym, ja jedynie napomknę, że argument ze stajni ‚utraciłbyś wolną wolę’ jest Z DUPY WZIĘTY bo i Szatan wiedział i miał wolną wolę, i taki Mojżesz tak samo. Oczywiście zakładając, że wolna wola istnieje.
Natomiast Katolicy w tym swoim bełkocie dowodzą, że Bóg nie jest wszechwiedzący – nie wie, jakich wyborów dokona człowiek. A jeśli WIE, to nie ma wolnej woli. Dziękuję, do widzenia.
BTW kontynuacja sylogizmu aka ‚analogia’ jest z dupy wzięta. Czemu? Gdyż nikt nie pokazuje, że rodziców nie stawia w roli Boga. Poprzez analogię przyrównać rodziców do Boga, by zaraz stwierdzić, że tego się nie zrobiło – po raz kolejny torero udowadnia, że Cichy w notce pisał prawdę. LOL.
BTW przypomniałem sobie dlaczego dyskusja z tym typem powoduje u mnie odruch wymiotny. Teraz na prawdę już zmykam.
Nie, nie istnieje. To, co wypisujesz, co robisz, co myślisz, to „odgórny prikaz”, któremu nie potrafisz się oprzeć. Jesteś sterowany w swoim antyteiźmie (specyficzna odmiana ateizmu).
Cóż za postawa! Merytoryczna. Racjonalna. Wolna od erystyki. Na poziomie.
Mogę prosić o szczegóły?
@torero
Tu nie tyle o koncepcję chodzi, ile o konsekwencję w jej stosowaniu: z jednej strony istnienie wolnej woli ma zwalniać Boga z odpowiedzialności za wszelkie zło na Ziemi i przy okazji uzasadniać jego ukrywanie przed nami swojego istnienia, z drugiej strony ten sam Bóg ustala milion arbitralnych, niczemu nie służących zasad typu zakaz dotykania skóry martwego wieprza – a jeszcze z trzeciej strony w żaden sposób nie egzekwuje swoich zakazów na tym świecie, tylko odwleka to do Sądu Ostatecznego, a póki co zwala ten obowiązek na samych wyznawców. Makes perfect sense.
Dlatego, że nieskończenie dobry Bóg przecież nie serwowałby nam takich atrakcji, więc albo trzeba zwalić to na kogoś innego, albo podpisać się pod cytatem z notki…
O wykluczeniu odpowiedzialności pisałem nie w kontekście wypowiedzi Pieronka, tylko poczynań Kościoła. Poczynań, nie słów, bo werbalnie Kościół oczywiście potępia pedofilię bezwarunkowo, tylko właśnie – gdy chodzi o jego funkcjonariuszy, na słowach się kończy. Tuszowanie spraw, płacenie ofiarom za milczenie, ochrona zboczeńców przed odpowiedzialnością, przenoszenie ich do innych parafii, żeby mogli molestować kolejne dzieci – i tak dalej. Co na to wszystko mówi doktryna?
BTW: czy tylko na mnie bot się ostatnio obraził i informuje o co n-tym komentarzu, czy to jakaś większa afera?
Raczej większa.
Antyteizm (joggerowy szczególnie) objawia się nie tyle w samej niewierze, odrzuceniu wiary w jakiekolwiek bóstwo, ale głównie w nastawieniu anty-boskim (anty-teistycznym), aktywnym udowadnianiu całemu światu, że Bóg (czy jakiekolwiek inne bóstwo) nie istnieje.
Zresztą, sam się właśnie zaskoczyłem – nasza rodzima wikipedia zawiera hasło „antyteizm”. Jakby się nasz kochany n3m0 nie pienił, jakich „racjonalnych argumentów” by nie podawał, nie jest on ateistą. Jest antyteistą ze szczególnym wskazaniem na religię katolicką (w znaczeniu: bardzo wąsko ukierunkowanym).
Nie wiem czemu to drugie ma wykluczać to pierwsze. Czy nie jest trochę tak, że pragniesz zdyskredytować swojego kontradwersarza, przez nadanie mu jakieś zabawnego miana (które przypadkiem okazało się prawdziwym – punkt dla ciebie, to lepsze niż swawolna twórczość intelektu T)?
Nie dyskredytuję, a raczej nie muszę tego robić. Sam to świetnie robi (patrz: 13. komentarz).
Do wypowiedzi torero się nie odnosiłem, co więc mi próbujesz imputować?
PS Przypadkiem tego bym nie nazwał, o antyteiźmie słyszałem i czytałem już lata temu (w dużo poważniejszych periodykach niż blogi). Nie sprawdzałem wtedy na wikipedii, czy uwzględnia takie hasło, a tu proszę…
Nic nie imputuję, jedynie zwracam uwagę na pewne pobieżne podobieństwo.
Patrząc na wypowiedzi obu panów (żadnego nie znam osobiście, więc tylko na tej podstawie mogę dokonywać oceny), grają w zupełnie innych ligach. Oczywiście każdy będzie miał mniemanie, że jest „lepsiejszy”, jednak pieniactwo n3m0 stawia go kilka półek niżej niż torero.
Pieniactwo, słownictwo, chamstwo (tak, tak), próby odstawiania inteligenta ze słomą w butach – to wszystko sprawia, że kiedy przychodzi do dyskusji o religii i tematach pokrewnych, n3m0 nie ma sobie równych.
Skoro teraz wiesz, że go nie kupiłeś to w sposób oczywisty wówczas nie miałeś wolnej woli. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość to tylko detale. A w ogóle czym jest czas?
Z padających tu argumentów widać brak przygotowania do lekcji, chociażby z Wikipedii. A mnie ciekawi który z tu obecnych P.T. ateistów, materialistów, antyteistów etc. ośmieli się zaprzeczyć determinizmowi i NIBY JAK.
zammer, ustaliliśmy już jaką masz moralną posturę, teraz ustalamy intelektualną (wcale nie lepszą). Chełpienie się faktem, że o anyteizmie czytałeś już dawno, jakoś tak blednie w obliczu faktu, że antyteizm nie wyklucza się z ateizmem, ani nawet nie muszą być nierozerwalnie złączone. A już w ogóle pada na ryj biorąc pod uwagę, że jestem antyteistą otwartym i dumnym z tego. Nikt mi do oczu chuja w koloratce nie wpychał jak Tobie i Tobie tu pokrewnym i jestem w stanie zobaczyć wynik działania religii na świat. Ale to na marginesie.
Tak więc intelektualnie równasz do swego poziomu moralnego.
Nie dziwię się zresztą, skoro imponuje Ci (albo i nie, chctw) czy dajesz się przekonać takiemu torero, który mordy otworzyć nie potrafi by nie zełgać albo nie popełnić oczywistego błędu logicznego, by potem tę, kłamiąc zresztą celowo, by potem tę samą mordę wytrzeć sobie w kościele swoim jezuskiem-zombie.
Co do pieniactwa – bardzo mi przykro, chociaż nie, nie przykro, bo i dlaczego…jakby tu… biorąc pod uwagę tę posturę, którą tu dziś ustaliliśmy, nie dziwię się, że nowomowa torero może Cię czarować i trafiać tam gdzie trafia. Bazując na z dupy wziętych kłamstwach i logicznych sprzecznościach można zbudować nawet najbardziej kwieciste wypowiedzi, które do realnego świata nijak się jednak nie mają.
A skoro pieniactwem nazywasz nazywanie rzeczy po imieniu, to już tylko Twój problem. Nie widzę powodu przejmować się mylnymi urojeniami kogoś, kto nie tylko został mentalnie zgwałcony w dzieciństwie przez rodziców tak samo jak rzeczony torero, nie tylko nie potrafi dostrzec logicznych sprzeczności jak ów rzeczony, ale kto nie potrafi nawet oczywistych kłamstw dostrzec i kto ma posturę moralnego ścierwa, co już ustaliliśmy.
Wbij sobie zatem do tej swojej biednej mentalnie zgwałconej katolickiej główki, że fakt nazwania przez Ciebie chamstwem tego co piszę jeszcze nie sprawia, że to nie jest prawda.
Moja moralna wyższość nad Tobą, zapewne Twoją rodziną i innymi tu Tobie pokrewnymi polega na tym, że ja chamsko bo chamsko ale jednak występuję przeciwko bredniom i zbrodniom Kościoła. A Ty i reszta zamykacie te swoje parszywe mordy na kłódkę byle tylko nie ruszyć tego penisa, który ktoś kiedyś wam do tych łbów wetknął. I nie – to NIE jest chamstwo – to jet dokładny opis działalności katolików, którzy dzieciom bez żadnych mechanizmów obronnych wpajają logicznie sprzeczne, niepoparte żadnymi dowodami bzdury i brednie. Mentalnie gwałcone dzieci potem wyrastają na takie moralne ścierwa jak Ty, które lubią się bawić innymi ludźmi. Nic tylko pogratulować. Po raz kolejny bardzo ładnie pokazujesz jak głęboko w dupie masz tego swojego jezuska. Co też nie jest dziwne, w końcu wiemy jaką masz posturę – zarówno intelektualną jak i moralną.
Jedno Ci tylko trzeba przyznać – ta intelektualna postura jakby cherlawa i garbata nie była, i tak jest lepsza niż pewnych osób tu w wątku, które od pół roku nie potrafią zrozumieć, że ktoś je celowo i z premedytacją ignoruje. Ciesz się więc, bo masz jeszcze kawałeczek do tego dna. Choć moralnie nie byłbym tego taki pewien.
A, jakby jeszcze były jakieś wątpliwości odnośnie owej intelektualnej postury – doskonale obrazuje to fakt, że nie dostrzegłeś jednej dość oczywistej rzeczy w moim pisaniu o wolnej woli, a mianowicie, że jest to pisane z puntku widzenia wierzącego katolika, takiego zwykłego, nie jakiegoś teologa który ową religię przez wymyślne zabawy językiem poparte logicznymi błędami (a nie ma argumentu ZA bogiem bez logicznego błędu) wykatapultował w kosmos, ale zwykłego człowieka.
Ja nie wierzę w Boga, boga, bogów, bóstwa, marysię, józia i cała resztę tej bandy, niejednokrotnie złożonej z gwałcicieli i morderców – to Wasza działka, ja mam moralność która powstrzymuje mnie przed takimi praktykami. Wiem, że ciężko Ci zrozumieć, że ktoś może potrafić się postawić w ramce odniesienia drugiego człowieka, zwłaszcza intelektualnie, bo przecież jak wielokrotnie udowodniłeś Tobie brak takiej umiejętności.
Tak więc Twoje pierdolenie o wolnej woli można spuścić do kibla, tam jej miejsce.
Tak jak i Twoje przytyki odnośnie erystyki – słuchać tego od moralnego ścierwa i trola jak Ty to jakby banan mi zarzucał, że jestem żółty. LOL.
I tak – ludzie z premedytacją kłamiący w żywe oczy by tylko utrzymać swoje religijne urojenia w stanie ‚logicznej’ spójności wywołują u mnie obrzydzenie. To również jest Ci obce bo wiemy przecież z historii, że takich ludzi uznajecie za świętych (aka Paweł).
Torero wiec, a za nim i Ty, wybieracie całą kwintesencję katolicyzmu i prezentujecie ją tutaj. Za co chwała wam, bo jakbym pieniacki i chamski nie był, nigdy bym sam nie uzyskał tym, co wy potraficie jednym zdaniem.
BTW – ja z torero nawet nie gadałem, tak więc nawet tu poległeś jeśli chodzi o tę erystykę. Doprawdy – żałosny widok.
Ah, zapomniałbym, para kłamstw bohatera:
„Teodycea Leibniza jest niezła”.
Teodycea Leibniza jest gówno warta w obliczu chociażby katastrof naturalnych. Ale nie tylko – „żyjemy w najlepszym z możliwych światów”..REALLY? LOL – w takim razie Bóg nie jest wszechmogący skoro tylko na tyle go stać. Fakt, że Wy katolicy (którym nawiasem mówiąc wbito młotkami do głów koncept tego, że człowiek MUSI cierpieć) nie możecie sobie wyobrazić świata lepszego nie znaczy, że taki nie istnieje lub że nie mógłby istnieć. Ta wasza wszechmogąca istota jest w dziwny sposób bardzo ludzka.
I druga sprawa – torero zełgał na temat predestynacji. Mniemam, że celowo. Bo jeśli nie to znowu zabiera głos w dyskusji, na temat której nie ma zielonego pojęcia.
My? Zaraz, zobaczmy sobie.
To już nie jest nawet chamstwo, nie wiem jakimi słowami można by oddać Twoją postawę. Prostactwo? Kiedy przychodzi do dyskusji o religii i tematach pokrewnych, jak już pisałem, nie umiesz się w ogóle zachować. Żadnej ogłady, chamstwo i prostactwo do n-tej potęgi w jednym.
Bzdura mości trolu. Dyskusja była o Tobie i torero.
Get your facts straight, kiddo.
Trzymając się analogii psychiatrycznych wybranych przez szanownego gospodarza proponuję: wybiórczy zespół Touretta.
BTW:
tak, ustaliliśmy już: http://jamlasica.jogger.pl/2012/12/17/jogger-pl-bawi-uczy-wychowuje/
Poziom dyskusji dostosowuję do rozmówcy. Dostałeś to co zdeponowałeś. Z procentem.
Zresztą nie mam żadnych powodów by wątpić, że tym razem robisz dokładnie to samo.
Ponownie – masz to na co zapracowałeś.
A jeśli się martwisz moją postawą to może w końcu pokażesz, że owe nauki jezuska coś jednak u ciebie znaczą i belkę we własnym oku potrafisz dostrzec. W innym wypadku jedynie potwierdzasz to, co ci dosadnie (inaczej do ciebie nie dociera) wyłożyłem.
O, widzę, że kolega [nie mój, tak się mówi grzecznościowo] n3m0 sam się zEOTował standardowo [i to jeszcze niechcący, bo ponoć ze mną się nie spierał :D], więc będę miał troszkę mniej pisania. Opłaciło się poczekać :)
Owszem.
Ale to było… jakiś czas temu i w „pierwszej części”. NT – generalnie rzecz biorąc – ustanowił jedno prawo: przykazanie miłości z przyległościami. Formalizmów przez Ciebie wskazanych jest tam jak na lekarstwo, zresztą w NT dość dobrze opisane jest parę scysji z tego powodu.
Taka argumentacja to trochę chochoł; przecież nawet nie da się za bardzo podnosić kwestii o „twórczej interpretacji”, skoro kontestacja starotestamentowych „przepisów higienicznych” pojawia się już w Ewangeliach [posiłki z celnikami, uzdrawianie w szabas, spożywanie ziaren w szabas, itp.].
W kontekście wolnej woli – właśnie tak. Właśnie nie mogę przebić się do niewymienionego kolegi z tezą, że coś na kształt duchowego „Raportu mniejszości” [lub mrożkowej „Winy i kary” ;)] byłoby tejże wolnej woli całkowitą antytezą.
Pisałem już – wszystko zależy od punktu odniesienia. W kontekście wieczności „vanitas vanitatum et omnia vanitas”. Dziecko zaciągnięte siłą do dentysty w pierwszej chwili również wygarnie Ci, żeś zły. Wiedząc to, co wiemy teraz, hipotetyczna wojna prewencyjna Piłsudskiego z Hitlerem też byłaby raczej dobra, co pewnie nie przeszkadzałoby matkom poległych również stawiać podobnych pytań o wolną wolę i miłosierdzie. A przecież cały czas nie dotykam nawet wieczności, to „kolejna wymiar” widzenia i oceny.
Mało tego, sami w funkcji czasu oceniamy sporo stresujących nas niegdyś rzeczy jako błahe – tylko po to, żeby pod koniec życia stwierdzić w sporej części, iż przetraciliśmy go na banialuki.
Zauważ, że zapłata jest jakąś formą ugody / kompromisu. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby nie było tematu i nie trzebaby było go zawierać, no ale.
Zła.
Non sequitur.
Jakoś wiedziałem, że typ polegnie na wolnej woli.
BTW – kto chętny? Torero ma córę, można zgwałcić a potem mu zapłacić. Bo ‚no ale’.
Straciłem do gościa resztki szacunku. To już nawet ścierwo nie jest. Ble.
IMHO Teodycea Leibniza odnosi się do wszelkiego stworzenia, w tym materii nieożywionej, która to jako że z natury niedoskonała implikuje również katastrofy naturalne.
Dopiero teraz Twój wniosek, że z Boga to cienias, bo na nic lepszego go nie stać, nabiera pełni.
Jestem pewien, że Cichy to zna, ale nie mogę sobie darować okazji – jeszcze jakaś zagubiona katolickie bydło (owieczka, żeby nie było) na to trafi i coś z tego wyniesie:
Mt 5:17-18
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Oraz – skoro Jezus ZMIENIŁ w NT cały ten burdel ze ST, to co się stało z Bogiem? Przecież jest niezmienny? Jego pierwsza wersja była zła? Dlaczego nie potrafił od razu wprowadzić dobrych zasad tylko się bawił w ST? Bzdura.
s/bydło/stado. My bad.
Swoją drogą, jak tak się patrzę, to dochodzę do wniosku, że dyskusję z n3mUsiem łatwo „wygrać” – jak skończą mu się argumenty, to od razu się obrazi, i zacznie obrażać innych, z zażarciem godnym fanatyka. W ogóle, przy nim nawet bin Laden wygląda na umiarkowanego i zrównoważonego :D.
Ciupak, gdyby nie komentarz nr 22 to może byś nawet miał rację, a tak jak zwykle bredzisz w malignie.
@n3m0
Cierpliwość mam wprawdzie anielską (wybacz to nawiązanie do religii), ale skończoną, a Ty jej wyraźnie nadużywasz. Pogadanki na temat podstaw kultury i dobrego wychowania nie zamierzam Ci tu serwować – ograniczę się do krótkiego i stroniącego od erystyki komunikatu, że frazy zebrane do kupy przez zammera w komentarzu #28 absolutnie nie mieszczą się w standardach, jakich oczekuję na swoim podwórku, więc kolejne zejście na ten poziom zapewni Ci bana. I nie chcę słuchać żadnych tłumaczeń, że „to on zaczął” – jesteś chyba dorosły, więc naucz się panować nad sobą. Wszystkie te katolickie owieczki, którymi tak gardzisz, jakoś to potrafią.
@torero
Rozumiem, że przyjmujemy dla Biblii standardy Hollywoodu, gdzie sequel może mieć się nijak do pierwszej części i lekce sobie ważyć jakąkolwiek spójność w ramach serii. Cóż, ja tam nie mam nic przeciwko, ale Ty jako orędownik jej prawdziwości powinieneś jednak oczekiwać bardziej poważnego traktowania.
To zresztą kolejny przejaw schizofrenii: niby Biblia jest krynicą prawdy i objawieniem od Boga, ale jednocześnie każdy z jakiegokolwiek powodu niewygodny fragment nazywa się „metaforą” (czytaj: czymś, co można zignorować), a dwie trzecie tej księgi w ogóle bierze się w cudzysłów, bo to tylko jakiś prequel. Otwarte przyznanie, że Biblia jest fikcją, a nauka Kościoła co najwyżej luźno na niej bazuje, byłoby przynajmniej uczciwym postawieniem sprawy…
Tylko jaki sens ma w takim razie karanie po śmierci za niesłuszne używanie tej wolnej woli? Wychowawczy? Justice delayed is justice denied, jak mawiają anglosasi.
„W kontekście wieczności” zawsze można wydumać jakieś pożytki z absolutnie dowolnego wydarzenia (bardzo wygodne, bo nieweryfikowalne), ale, po pierwsze: dla ofiar i ich rodzin te ewentualne przyszłe korzyści dla świata to żadne pocieszenie, a po drugie: w swoich analogiach Boga z rodzicami pomijasz tę fundamentalną różnicę, że rodzice nie są wszechmocni ani wszechwiedzący, więc pewne nieprzyjemne rzeczy muszą robić – a Bóg nie musi. Jakiekolwiek pożytki mieliby mieć nasi potomkowie z dzisiejszych tragedii, z całą pewnością Bóg mógłby je zapewnić w inny sposób, niewymagający cierpień niewinnych ludzi. Dlaczego więc tego nie robi w swej nieskończonej dobroci?
Tyle tylko, że te pieniądze były wypłacane nie ze skruchy, tylko dla zamiecenia problemu pod dywan. Ofiary, które milczały same z siebie, lub przeciwnie, nie dawały się uciszyć, grosza nie dostawały, dopóki go sobie nie wyprocesowały. Fakt, jakaś forma ugody to jest – ale chluby Kościołowi nie przynosząca, delikatnie mówiąc.
Sequitur, sequitur. Bywały przecież przypadki przenoszenia do kolejnych parafii nawet kilka razy – każdorazowo bez zakazu pracy z dziećmi, bez informowania kogokolwiek na miejscu o przeszłości delikwenta, bez jakichkolwiek środków zaradczych. Albo więc zwierzchnicy byli skrajnie naiwni, albo molestowanie dzieci niespecjalnie im przeszkadzało. W tak daleko posuniętą naiwność jakoś niezbyt wierzę.
Spoko. Przecież n3m0 można jebać sobie jak się chce i wtedy nie ma, że „moje podwórko, standardy i blabla”. Normalka na joggerze i się nie wybijasz.
Nie tyle idzie o spójność, ile raczej o rozwój. Nomadowie w ST, walczący zębami i pazurami o przeżycie to jednak trochę inna półka cywilizacyjna niźli Izrael pod okupacją rzymską, ergo other rules apply. Porównaj chociażby opisy mąk w ST i NT. To jest parę tysięcy lat różnicy i „niedotykanie skóry wołu” już w NT – nie mówiąc o czasach dzisiejszych – brzmi lekko dziwnie.
Zaraz, ale nie mówimy o metaforach; „skórę wołu” cytowałeś [również bez związku notabene] w kontekście wolnej – nomen omen ;) – woli.
Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi, jak mawiali Rzymianie. Nie ma tam nic o wymiarze czasowym.
s/wieczność/perspektywa na przykład.
I jeszcze a propos perspektywy: jeszcze parędziesiąt lat temu do kwestii gwałtów podchodzono w dużej części nie tyle lekko, ile… brakuje mi dobrego określenia, może „z mniejszym rozdzieraniem szat”? Ale to też słabo. Np. u Hemara: „Szczera to rada
Ex abrupto:
Kiedy cię gwałcą,
Leż i lub to.”
U Leca / Sztaudyngera też pewnie coś by się znalazło, ale nie mam teraz czasu na szukanie.
Do czego zmierzam? Potępienie hurtem wszystkich autorów piszących o, powiedzmy, zniewoleniu, jako bydlaków i potencjalnych gwałcicieli raczej słabe jest. Zostaje więc tylko teza, iż postrzeganie gwałtów zmieniło się dość mocno w ostatnim czasie – i sam nie wiem, ile w tym wpływu feminizmu, a ile po drodze z innymi, atakującymi KK. Chcę po prostu przekazać, że w tej kwestii naprawdę dużo zależy od punktu widzenia / perspektywy.
I chyba jednak zdecydowanie za gładko przeszliśmy od pedofilii do gwałtów. A pedofilia – jakkolwiek nieakceptowalna oczywiście – ma MIMO WSZYSTKO inną otoczkę i odbiór, co niechcący przyznaje nawet sam autor cytatu, piszący o dzieciach, które odbierają zachowania księdza w kategoriach zabawy [dopóki rzecz jasna jakiś dorosły nie wytłumaczy im, że to diabelstwo wcielone i gorszy od takich zachowań jest chyba tylko antysemityzm].
Wiesz, ostatnio interesuję się trochę nauką KK sprzed Vaticanuum II. I powiem tak: aktualne spojrzenie to pokłosie owego właśnie i jakichś ostatnich 40-50 lat. „Punkt widzenia”, przedstawiony chociażby we wzmiankowanym już katechizmie Gasparriego z początków XX w., jest naprawdę zupełnie inny. Nie posunę się [hm… jeszcze?] do stwierdzenia, że posoborowie to herezja, ale z pewnością „wymodelowało” ono spojrzenie zdecydowanie bardziej antropocentrycznie, niż wcześniej. Wszystko zależy od tego, co postrzegasz faktycznie jako cel życia. Ze starszym katechizmem dużo łatwiej do głębi zrozumieć „vanitas vanitatum”, podczas gdy obecne podejście [obecne nawet u wielu katolików] wychodząc od człowieka faktycznie dużo bardziej utrudnia przyjęcie do wiadomości tego, że jesteśmy aktualnie tylko na przystanku w drodze do wieczności.
Cóż, racja.
A może było w wielu wypadkach tak: ksiądz brał dzieci na kolana, głaskał po łebkach [co zdarzało się za mojego pacholęctwa i nikt nie robił z tego problemów], potem szedł do innej parafii, gdzie parę lat później media nagle robiły z tego problem, i nagle przypominano sobie, że na poprzedniej parafii „też tak było” i „nikt z tym nic nie robił”? Wcale bym się nie zdziwił. btw. O zakazie brania dzieci na kolana słyszałem już jakieś 15 lat temu, nie ze względu na pedofilię, tylko dlatego że „potem ktoś z tego może doszukiwać się nie wiadomo, czego”.
btw2. Jak to jest, że księdzu nie wolno wziąć dziecka na ręce / kolana bez doszukiwania się nie wiadomo czego, a przedszkolanki / ciotki robią to bez krępacji i nikt nie ma o to pretensji?
btw. link, warty lektury imo.
W takich momentach lubię cytować:
„Prawdziwymi miłośnikami tradycji są ci, którzy nie traktują jej poważnie”
http://takiegadanie.jogger.pl/2009/04/04/prawicowe-radosci/
PS. Pozwoliłem się wtrącić jako orędownik :)
@n3m0
Wierz mi, że jeśli ktoś tu użyje pod Twoim adresem fraz typu „wpychanie chuja do oczu”, „moralne ścierwo” i co tam jeszcze powyżej zaprezentowałeś, też tego kogoś przywołam do porządku, a w razie recydywy zbanuję. Ale takiego przypadku jak dotąd nie zauważyłem – przez 42 powyższe komentarze nikt poza Tobą nie użył ani jednego wulgaryzmu, Ty natomiast rzuciłeś ich już co najmniej kilka, nie mówiąc o delikatniejszych obelgach, którymi z byle powodu walisz ogniem maszynowym. Pod tym względem nikt nawet nie próbuje Ci dorównać, więc nie kreuj się na ofiarę prześladowań.
@torero
Najstarsze teksty z ST datuje się na XII wiek p.n.e., a najmłodsze na II wiek p.n.e., więc różnica to nie żadne tysiące, tylko setki lat, a Żydzi generalnie przestali być nomadami już w początkach tego okresu, więc ich półka cywilizacyjna między ST a NT znacząco się nie zmieniła. Zmieniła się dużo bardziej przez kolejne 2000 lat, ale przez ten czas jakoś nie powstał żaden Jeszcze Nowszy Testament, więc Twoja argumentacja mocno kuleje. I w żaden sposób zresztą nie zmienia faktu, że wspomniane arbitralne zasady kiedyś obowiązywały, a przecież wolną wolę posiadamy podobno od początku świata.
Dobrym określeniem jest „mniej subtelnie”. Co nie znaczy, że ich nie potępiano ani nie ścigano, więc daruj sobie te próby rozmywania problemu.
Wojnę dzieci też traktują jak zabawę – z wyjątkiem tych, które jej doświadczyły.
I co w związku z tym? Cierpienia to w żaden sposób nie unieważnia.
Pewnie, dwa miliardy $ odszkodowań w samej tylko Ameryce z pewnością były efektem wyłącznie sadzania dzieci na kolanach, bo przecież światem rządzi antykatolicki spisek. Gdybyś chociaż przeczytał hasło z Wikipedii, które podlinkowałem parę komentarzy temu, zauważyłbyś, że były i gwałty, i pornografia dziecięca, i samobójstwa ofiar, i świadome tuszowanie spraw przez dziesięciolecia, i zmowy milczenia, i utrzymywanie sprawców na stanowiskach nawet po wyroku sądowym… A wszystko na szeroką skalę, z tysiącami poszkodowanych. Nie no, to na pewno wymysł mediów, przecież bp Pieronek autorytatywnie stwierdził, że pedofilia to drugorzędny problem.
„Jak to się działo, że pod papieskim bokiem mogły działać takie szumowiny jak Meksykanin Marcial Degollado, założyciel Legionu Chrystusa, a zarazem gwałciciel i deprawator nieletnich? Kto go w Watykanie krył i kogo on sowicie opłacał za to krycie?” – pyta autor. Otóż problem w tym, że kryć go nie było po co, bo informacje o jego przewinach pojawiły się w mediach już w 1997, jego ofiary ponoć wysyłały listy do Watykanu już wiele lat wcześniej (bez odpowiedzi), a mimo to sam santo subito JP2 jeszcze w 2004 publicznie mu dziękował za “ogromną, hojną i owocną kapłańską posługę”, choć od prawie dekady na światło dzienne wypływały kolejne doniesienia, jak ta posługa wyglądała…
„przez ten czas jakoś nie powstał żaden Jeszcze Nowszy Testament”
Nie ogarniam (TL;DR) całości dyskusji, więc się wtrącę między tą wódkę a zakąskę jedynie. Teksty religijne uznawane za „podyktowane” przez Górę (objawienia) powstają wciąż, niektóre nawet całkiem niedawno. Podobnie jak księgi mądrościowe autorstwa Ojców i Doktorów Kościoła oraz teologów współczesnych, niektórych ogłoszonych świętymi. Takoż listy apostolskie (zwane encyklikami, jeśli pisze je biskup Rzymu). Powody dla którego nie są grupowane w kanon „Najnowszego Testamentu” i nie otaczane takim kultem jak pisma starożytne wykracza chyba poza ramy dyskusji, ale nie po to katolicy zbierają ochrzan od braci spod znaku „sola scriptura” albo od tradycjonalistów za „modernizm”, żeby dodatkowo obrywać jak zając za chodzenie bez czapki ze znanego dowcipu.
Ach no to trzeba było tak od razu!
Czyli mogę obrażać i poniżać ludzi tu na Twoim blogu tak długo, jak nie będę używał wulgaryzmów?
Spoko majonez, zanotowałem. Dzięki za sprostowanie.
http://diylol.com/meme-generator/palpatine/memes/good-let-the-troll-flow-through-you
Pewnie, że nie unieważnia. Ale w tym „nieunieważnianiu” nadaje jakikolwiek sens.
To nie jest argument. Czy np. w sprawach przeciw McDonald’s o oparzenie się gorącą kawą również doszukujesz się sensu? NIE twierdzę, że nie należały się; twierdzę, że należy wziąć mocną poprawkę na system prawny i kastę pasożytów [jak choćby trolle patentowe z innej beczki].
Zaczynamy wchodzić w spór językowy. Bp Pieronek stwierdził tylko, że KK zmagał się z większymi sprawami. To wyżej to tylko Twoja interpretacja.
URL prosz.
jw.
Ale o tym, jak potraktował go BXVI, wizytacji apostolskiej i przedstawieniu ogólnie reakcji KK to już się nie zająkniesz, bo i po co…
btw. Za oskarżaniem każdego księdza ledwo PODEJRZANEGO o pedofilię będę dopiero w momencie, gdy przez 5 lat z rzędu nie usłyszę o donosach do skarbówek, a w necie przez miesiąc nie natknę się na zawistne komcie a’la onet.
Sporo są ważniejsze sprawy, to znaczy, że sprawa pedofilii nie jest najważniejsza, czyli maksymalnie druga na liście priorytetów, myśl trochę co piszesz…
Owszem to prawda, KK tuszował te sprawy, o dzisiaj ta afera wybuchła.
Twoja wersja „zapomniałeś o Polsce”? Co to zmienia?
Śmieszny jesteś… „gdzie Rzym, gdzie Krym”.
@ejdzej
Czemu zatem nikt im nie nadaje takiego statusu jak pismom biblijnym? Po raz kolejny wychodzi brak elementarnej konsekwencji.
@n3m0
Nie, nie możesz. Wspominałem coś również o „delikatniejszych obelgach” i powtarzać się nie zamierzam.
@torero
Niby jaki? Czy bez cierpień na tym świecie nie moglibyśmy uzyskać życia wiecznego?
Nawet po bardzo mocnej poprawce z dwóch miliardów nie zrobisz drobnostki. Tym bardziej nie zrobisz jej z innych liczb, których wspomniane hasło w Wikipedii podaje sporo.
Formalnie tak. Wydźwięk tej wypowiedzi jest jednak wyraźnie lekceważący wobec problemu pedofilii, z czytelną sugestią między wierszami, że to wymysł „antychrześcijańskiej propagandy”.
Prosz. Wikipedia i Twoje ulubione medium nie pozostawiają chyba niedomówień. Doniesienia zaczęły się nawet wcześniej niż powiedziałem, bo już w 1970.
Niby jak go potraktował? Odesłał na emeryturę? Och jejku, jaka surowość. Aż dziw, że antykościelne media nie zrównały go z ziemią za pastwienie się nad biednym staruszkiem. A za wizytację się wzięto rok po jego śmierci – rychło w czas…
„Czemu zatem nikt im nie nadaje takiego statusu jak pismom biblijnym?”
Ale to pytanie „nie znam jeszcze pojęcia Tradycji Apostolskiej i miejsca, jakie w niej zajmuje Biblia, a NT w szczególności”) czy „znam, ale nie rozumiem”, czy „znam i rozumiem, ale nie podoba mi się bo cośtam”? Jeśli pierwsze dwa, to odsyłam do guglania, jeśli ostatnie to moje dalsze udzielanie się i tak nic nie da.