Czy pewne czyny są moralnie dobre (lub złe), ponieważ Bóg tak mówi, czy raczej Bóg tak mówi, ponieważ są dobre?
Innymi słowy: czy zasady moralne są arbitralnie ustalane przez Boga, czy raczej stanowią normę wyższego rzędu niż boskie nakazy? Obie odpowiedzi są z religijnego punktu widzenia mocno niewygodne, bo wynika z nich, że etyka jest albo kwestią czysto umowną, albo niezależną od Boga (ba, nawet stojącą ponad nim).
Dylemat, nazwany tak od bohatera jednego z dialogów Platona, został oczywiście gruntownie przemyślany przez filozofów (o czym można się przekonać, zerkając na hasło w Wikipedii), jednak satysfakcjonującego rozwiązania jak dotąd nie znaleziono. Poza oczywiście takim, że Boga nie ma, więc dylemat jest bezprzedmiotowy – ale dla wierzących taka odpowiedź oczywiście nie wchodzi w grę. Czy zatem ktoś ma inny pomysł, jak do tego problemu podejść?
Komentarze
Jeśli przyjąć, że Boga nie ma, to wiele rzeczy staje się prostszymi. Co osobiście gorąco polecam ;)
Mnie nie musisz przekonywać;-). Ale tu akurat zastanawiam się nad tym trudniejszym przypadkiem, tak z czystej ciekawości.
Że Ciebie, to ja wiem ;)
Ależ da się sedno tego dylematu przenieść na grunt zupełnie ateistyczny, zastępując Boga przez freudowskie superego (społeczeństwo, wychowanie, rodzinę itp.) i się pozastanawiać. czy ludzie są dobrzy „sami z siebie” czy też tak zostali ukształtowani przez wychowanie i system kar/nagród.
To pytanie jest serio? Skoro przyjmujemy istnienie Boga, który arbitralnie tworzy prawa fizyki, logiki czy czego jeszcze, to czemu miałby być wyjątek dla moralności?
Moim zdaniem nie ma co filozofować. Historia religii (choćby i tylko chrześcijaństwa) uczy nas, że ta cała nadana od Boga moralność jest niezwykle płynna.
Dziś uważamy za całkowicie nieetyczne rzeczy, które dawniej były sankcjonowane i uświęcone przez wiarę. Weźmy przykład pierwszy z brzegu: niewolnictwo. Cenione przez Biblie, ale jednak dzisiaj raczej żaden kapłan nie wyskoczy (no mam nadzieję) z pochwałą tego barbarzyństwa.
Kodeks moralny tworzy społeczeństwo, a potem przypisuje go swojemu bóstwu (-om), nie na odwrót.
Podsumowując: odpowiedź może być tylko jedna:
@Ejdzej
To już trochę inny problem, bardziej z dziedziny biologii niż filozofii.
@IRem
Good point. Ale gdyby Bóg pewnego dnia oznajmił, że od dziś nakazuje gwałcić i mordować, czy faktycznie zaczęlibyśmy uznawać te zachowania za słuszne moralnie?
@Sigvatr
Z ateistycznej perspektywy faktycznie tylko ta odpowiedź wchodzi w grę, ale mi właśnie chodzi o rozwiązanie tej kwestii przy założeniu, że jednak Bóg istnieje i ma coś do powiedzenia w kwestii moralności. Niestety, wierzący joggerowicze póki co nie wyrywają się do tablicy…
@Cichy:
Się upieram, że raczej filozofia a konkretnie: kwestia genezy etyki (czyli czy moralność jest czymś obiektywnym i stałym, czy stanowionym i zmiennym).
@Sigvatr: u rozmaitych filozofów i myślicieli niewolnictwo też było OK, dopóki było opłacalne. Malutki hint: tam gdzie wciąż jest opłacalne, jest też wciąż praktykowane i religia nie ma z tym nic wspólnego.
@Cichy
Gdzie ja tam niby pisałem o coś o nieistnieniu Boga? :) Że jak napiszę „Bóg” to ludzie automatycznie doczytują „-a nie ma”? :P
Napisałem jak jest. Najwyraźniej bogowie każdej religii zachowują się jak politycy, którzy popierają poglądy swoich wyborców (wiernych).
Rozumiem, że ty chciałeś to tak oderwać od rzeczywistości i dywagować sobie, ale ja jakoś nie umiem zapomnieć o religii w praktyce. A jeśli nawet próbuję, to dochodzę do wspominanych kwestii genezy etyki (patrz komć nr 8).
@Ejdzej
Jak dzik w sosnę z tym swoim argumentem. Co to ma wspólnego z tym co napisałem? Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz.
Bo w sytuacji kiedy Boga i jego prawa uznajemy za stałe i niezmienne (a zmianie, z założenia: na lepsze, podlega ludzkie poznanie Jego prawa, czy to wskutek działalności kolejnych proroków, czy to przez ogólny rozwój człowieczeństwa) dylemat pozostanie nierozstrzygalny albo strywializowany. A na probę pociągnięcia w stylu „a co by było gdyby” (Bóg się zmienił, albo zmienił swoje prawo i plan wobec człowieka) teologia odpowiada „DOES NOT COMPUTE” (może tylko potrzebuje do tego traktatu w trzech tomach, ale do tego się sprowadza odpowiedź).
Ten argument odczytuję jako teologiczną ucieczkę od problemu niestałości religijnej etyki. Jeśli Bóg nie potrafi przekazać nam swoich doskonałych i stałych praw, to tak jakby by ich ogóle nie dawał. A więc nawet nie wypada mu pochodzić do dylemat Eutyfrona:)
@Sigvatr:
Co ja poradzę: skoro gospodarz oczekuje wyjaśnień na jakimś gruncie, to nie będę zaczynał ani od jego podkopywania, ani też od prób umacniania tam, gdzie ktoś probuje podważać fundamenty.
Mam jeszcze inną (równie dobra albo równie złą) propozycję odpowiedzi, ale sobie już poczeka na jego rekację.
A nie, jednak nie poczeka: gospodarz będzie może niezadowolony, że nic oryginalnego nie wymyśliłem, ale mi łechce trochę próżność, że wpadłem na to samo co Doktorzy Kościoła, a co jest w Wiki pod rozdziałem „False dilema response”.
@Sigvatr
Stwierdzenie „Kodeks moralny tworzy społeczeństwo, a potem przypisuje go swojemu bóstwu” raczej nie przeszłoby przez klawiaturę wierzącemu, dlatego mówię o ateistycznej perspektywie.
@Ejdzej
To niezupełnie to samo, co napisałeś w komentarzu #4, ale OK, jest to niewątpliwie problem filozoficzny – choć o nieco innym ciężarze gatunkowym, bo niezależnie od odpowiedzi ateista nie ma kłopotu z wpasowaniem w to Boga.
Ale czy to cokolwiek załatwia? Jak dla mnie to tylko przesuwanie problemu na kolejny poziom – dobro leży w boskiej naturze, ale czy Bóg może zmienić swoją naturę? W zależności od odpowiedzi znowu stwierdzimy, że albo moralność jest ustalana arbitralnie, albo stoi ponad Bogiem – chyba że odpowiedzi odmówimy, bo „does not compute”, ale to znowu tylko ucieczka od dylematu zamiast jego rozwiązania.
Rozumiem cię, ale to nie jest „ateistyczna perspektywa”, to opis stanu faktycznego.
@cichy:
„tylko ucieczka od dylematu”
Rozwiązanie w postaci: to nie jest dylemat (czyli nie jest alternatywą rozłączną, gdzie tylko jedna część jest prawdziwa) też jakimś rozwiązaniem jest. Dalsze dywagacje „czy może odmienić naturę – a jeśli nie, to co zatem ze wszechmocą?” itp. itd” też już mają tak bogatą historię, że naprawdę ciężko oczekiwać tu oryginalnych konceptów a w szczególności: że w komentarzach objawi się teolog klasy Tomasza lub Augustyna i wprowadzi rewolucję na ich miarę.
BTW: chyba muszę jednak pociągnąć dalej serię materialistycznych esejów, żeby trochę rozciągnąć zakres stwierdzeń, które mogą przejść przez gardło/klawiaturę wierzącego :)
Według mnie, czy coś jest moralnie dobre czy nie zależy to jedynie od naszego sumienia. Bóg dał nam wolną wolę, więc nie może nam mówić co jest dobre a co złe bo jest to narzucanie nam swojej woli. Tak więc ta teza „Czy pewne czyny są moralnie dobre (lub złe), ponieważ Bóg tak mówi, czy raczej tak mówi ponieważ są dobre?” nie jest do końca prawidłowa. Jest moje zdanie, każdy ma prawo się z nim nie zgadzać