Gdybyście mogli wysłać w przeszłość (powiedzmy dziesięć lat temu, ale może to być inny okres, co kto woli) list do samego siebie, co byście w nim napisali?
Dla uproszczenia załóżmy, że kwestia wiarygodności listu nie będzie problemem – cokolwiek napiszemy, jakimś magicznym sposobem nasze młodsze wcielenie będzie mieć pewność, że to autentyczna wiadomość z przyszłości od samego siebie, i potraktuje ją poważnie.
Żeby jednak nie było za prosto, nie można tam przekazać żadnych konkretnych informacji o późniejszych wydarzeniach, więc odpadają wiadomości o wynikach losowania Totolotka czy kursach walut, jak również teksty typu „kupuj BitCoiny, dopóki nie przekroczą stu dolarów” (zresztą efekt motyla i tak by automatycznie unieważnił większość z nich). Krótko mówiąc, w grę wchodzą tylko rady o charakterze ogólnym.
Co zatem byście sobie napisali?
Komentarze
Przede wszystkim – próbowałabym jakoś wbić do łba młodszej mnie, że zaoszczędzone 20 groszy w gimnazjum czy liceum nie przyczyni się do polepszenia mojego życia na studiach. Teraz, wydając majątek na samo żarcie w markecie, nie mogę zrozumieć, jak jeszcze parę lat temu mogłam głodzić się, tylko dlatego, że „to złoty dwadzieścia za hotdoga zniknie jak tylko skończę jeść”.
Spróbuj masła orzechowego z powidłami śliwkowymi. Jest pyszne. :)
Jestem pod trzydziestką, a właśnie to odkryłem i kończę jeść 3 słoik w tym tygodniu (w sumie 900 gram).
Zapewne „Tak trzymaj” :)
„Nie masz czasu”.
Jakieś kłamstwo będące afirmacją – jeśli z góry miałbym założyć że to prawda, mógłbym stworzyć samospełniającą się przepowiednię ;)
„Witaj Ja z przeszłości! Czy mógłbyś udostępnić mi swój klucz prywatny (wszystkie kopie zapasowe zostały utracone po III WŚ), którym następnie mógłbym podpisać wiadomość wysłaną z przyszłości (tzn. mojej teraźniejszości)? W ten sposób mógłbyś zweryfikować autentyczność tej wiadomości.”
/mark-as-spam
„Nie wiąż się z facetem X. I z tym Y też nie. Jak już poznasz Z, to też uciekaj w podskokach. Nie ufaj też osobie A, B i C – w przyszłości się nimi sparzysz. W sumie to najlepiej przerzuć się na kobiety – zaoszczędzisz sobie problemów. I nie miej przyjaciół, szkoda czasu”.
Dziesięć lat to za mało, dziesięć lat temu już zaczynałem to rozumieć. Musiałbym wysłać tę wiadomość jakieś dwadzieścia lat wstecz (zaczynałem właśnie podstawówkę). Napisałbym wtedy:
„Nie poświęcaj całego czasu jednej fajnej rzeczy. Szukaj i sprawdzaj, co sprawia ci przyjemność, a co nie. Próbuj kreatywnych zajęć. Nie sądź, że to, że masz same piątki, oznacza, że wiesz i umiesz wszystko, co potrzeba. I nie licz, że ktoś cię czegoś pożytecznego nauczy lub pokieruje w dobrą stronę. Wszystko to musisz zrobić sam. I nie wierz im, że lenistwo jest złe. Lenistwo jest dobre tak długo, jak wszystko, co do ciebie należy, jest zrobione na czas. Czasem nawet pomaga, aby tak się stało.”
Prawdopodobnie byłbym o wiele za młody, żeby to dobrze zrozumieć, nie mówiąc już o wykonaniu, ale każde działanie byłoby lepsze od żadnego. Dziś byłbym jeśli nie o dziesięć to przynajmniej o pięć lat do przodu w życiu w stosunku do tego, co jest.
Z drugiej strony wówczas uniknąłbym pożytecznego błądzenia na studiach i prawdopodobnie nie byłbym tym samym człowiekiem, którym jestem. Studia to w sumie dobry czas, żeby błądzić. Parę lat frustracji jest może nawet niewygórowaną ceną za ten luksus.
To może również: „Tak trzymaj”?
Biorąc pod uwagę warunki „zmień pracę” też jest wykluczone? Bo co do uwag o charakterze ogólnym: 10 lat temu, to co mogłem spieprzyć to już i tak spieprzyłem dużo wcześniej.
Aaa, można wcześniej? Hmm… pewnie: I tak cię nie przyjmą jako swojego więc olej ich.
„Wyprowadź się do Izraela”.
Chyba nic bym nie napisał. Do pewnych rzeczy i tak trzeba dojrzeć. Bo co innego znać dobre rady a co innego zrozumieć ich wewnętrzny sens, nie mówiąc o ich stosowaniu.
Jeśli już coś koniecznie, to ograniczyłbym się do rzeczy natury praktycznej w sferze zawodowej. Typu, może dobrze jest na początku klepać wszystko samemu, ale gdy już zabrałeś się za konkretną aplikację dobrze jednak sięgnąć po jakiś bardziej zaawansowany framework – można nauczyć się więcej i szybciej. Albo: korzystaj z Vima, te kilkadziesiąt komend i skrótów wcale Cię nie przerasta. Chociaż, nawet jeśli te ileśtam lat wcześniej zdawałem sobie sprawę, że klawiatura jest efektywniejsza, to niekoniecznie starczało motywacji, by coś z tą wiedzą zrobić.
+takieGadanie: Miałem podobne przemyślenia, więc najlepszym wyjściem jakie wybrałem jest trollować samego siebie ;-)
„Studia bardzo Ci się przydadzą, postaraj się ich nie olać. Ale najważniejsze to programuj, programuj i jeszcze raz programuj, jeżeli nie chcesz za 10 lat pracować w dziedzinie która Cię kompletnie nie interesuje, z ludźmi którzy nie są w Twoim klimacie i za kiepską kasę biorąc pod uwagę ilość godzin…”