Mało ostatnio piszę i wypadałoby się poprawić – ale co zrobić, kiedy brak weny i pustka w głowie?
Hmm, pustka? No właśnie, to jest myśl: napiszmy coś o pustce, czyli o próżni.
W codziennym życiu niewiele mamy do czynienia z próżnią: dla większości z nas jedynym zauważalnym przejawem jej istnienia jest charakterystyczne pyknięcie przy otwieraniu hermetycznie zamkniętego słoika czy butelki. Żyjemy otoczeni materią tak ściśle, że przez wieki filozofowie i uczeni wątpili, czy natura w ogóle dopuszcza możliwość zaistnienia próżni. Dopiero w 1643 dyskusja na ten temat została rozstrzygnięta przez Torricellego, który sztucznie wytworzył próżnię w szklanym naczyniu.
Nasze otoczenie to jednak wyjątek – wszechświat składa się praktycznie wyłącznie z próżni, przy czym określenie „praktycznie wyłącznie” to nadal bardzo daleko idący eufemizm. Materia, jaką znamy, jest zjawiskiem niewyobrażalnie wręcz rzadkim. Jak bardzo?
Popatrzmy na liczby: objętość obserwowalnego wszechświata wynosi 4 * 1080 metrów sześciennych, natomiast łączną masę całej obecnej w nim materii szacuje się na 1,5 * 1053 kilogramów. W zapisie potęgowym różnica nie wygląda oszałamiająco – dopóki nie zdamy sobie sprawy, że oznacza to średnią gęstość na poziomie niespełna pół kilograma na 1027 metrów sześciennych, czyli sześcian o boku – bagatela – miliona kilometrów. Niewiele mniej niż objętość Słońca, które waży 2 * 1030 kilogramów…
Ale wiadomo, jak to bywa ze średnią: Kulczyk zarabia sto milionów rocznie, a ja nic, więc średnio obaj mamy po 50 milionów i tak dalej. Żeby zatem przedstawić rzecz w sposób bardziej przemawiający do wyobraźni, spróbujmy policzyć, ile miejsca zajęłaby materia z całego wszechświata, gdyby ją zebrać do kupy.
Oczywiście wszystko zależy od tego, jak gęsto ją upakujemy. Zacznijmy ostrożnie, od gęstości wody: 1g/cm3, albo kilogram na litr, jak kto woli. Przy takiej gęstości wspomniane 1,5 * 1053 kilogramów zajęłoby, jak nietrudno zauważyć, 1,5 * 1053 litrów, czyli sześcian o boku mniej więcej 5 * 1016 metrów, czyli 50 bilionów kilometrów, czyli nieco ponad pięć lat świetlnych. Całkiem spora kostka, która sięgnęłaby od nas do Alfa Centauri z dużym zapasem – ale śmiechu warty pyłek na tle wszechświata, który liczy sobie 93 miliardy lat świetlnych średnicy.
A przecież woda nie jest nawet specjalnie gęsta. Osm, najgęstsza dostępna na Ziemi substancja, może się pochwalić wagą ponad 22 kg na litr – przy takiej gęstości nasza kosmiczna kostka miałaby już bok o długości tylko 18 bilionów kilometrów, czyli niecałe dwa lata świetlne.
Skąd właściwie bierze się ta różnica w gęstości substancji? Ano stąd, że atomy, wbrew powszechnemu mniemaniu rzadko kiedy stykają się ze sobą, o ile nie tworzą wiązania chemicznego – siły odpychające między nimi są zbyt silne, by na to pozwolić w znanych nam warunkach. Między atomami lub molekułami, nawet w gęstych substancjach, pozostaje zatem jeszcze sporo wolnej przestrzeni. Co więcej, same atomy też składają się głównie z próżni, więc mamy jeszcze się czego pozbywać.
Przy gigantycznej grawitacji siły utrzymujące elektrony na orbitach zostają pokonane, dzięki czemu można upakować materię o wiele rzędów wielkości ciaśniej niż przy użyciu „pełnych” atomów. Tak właśnie dzieje się w gwiazdach neutronowych – materia w ich wnętrzu, złożona z upakowanych koło siebie neutronów, może osiągnąć gęstość nawet 1018 kilogramów na metr sześcienny. Przy takiej gęstości nasz kosmiczny sześcian miałby bok o długości zaledwie 5 * 1011 metrów, czyli pół miliarda kilometrów. Mniej niż odległość między Słońcem a Jowiszem. Znamy dziesiątki gwiazd o większych rozmiarach!
A i to jeszcze ciągle nie koniec. Neutron bowiem także jest praktycznie pusty w środku – mając średnicę 10-15 metra, składa się z trzech kwarków, których dokładnego rozmiaru nie znamy, ale wiadomo, że jest to nie więcej niż 10-19 metra – dobre dziesięć tysięcy razy mniej. Gdyby zatem ścisnąć materię jeszcze bardziej, przełamując nawet siłę odpychania pomiędzy kwarkami, zeszlibyśmy do 7,5 * 107 metrów, czyli 75 tysięcy kilometrów. Mniej niż ćwierć dystansu między Ziemią i Księżycem. Znacznie mniej niż średnica Jowisza.
W takiej to drobnej (w kosmicznej skali) objętości dałoby się upchnąć wszystkie ciała niebieskie z całego wszechświata. Wszystkie gwiazdy, planety, mgławice, czarne dziury i co tylko możemy sobie wyobrazić. Wszystko to, odpowiednio mocno ściśnięte, zajmowałoby mniej miejsca niż Jowisz. Ba, nawet mniej niż Saturn. A przecież nie można wykluczyć, że i kwarki są zbudowane z jakichś jeszcze mniejszych cząstek, które odkryje dopiero jakiś Jeszcze Większy Zderzacz Hadronów…
Ale nawet poprzestając na tym co już mamy, otrzymujemy objętość nieco ponad 4 * 1023 metrów sześciennych, czyli 1/1057 objętości obserwowalnego wszechświata. Co oznacza, że próżnia stanowi 99,999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999 9% wszechświata.
Co najmniej.
Jesteśmy dużo bardziej wyjątkowi, niż by się mogło wydawać – trafienie we wszechświecie na jakąkolwiek materię jest znacznie mniej prawdopodobne niż trafienie szóstki z totka… kilka razy z rzędu.
Z drugiej jednak strony, próżnia też wcale nie jest taka całkiem pusta. Po pierwsze, w powyższych wyliczeniach świadomie pominąłem ciemną materię, której jest prawdopodobnie kilka razy więcej niż tej zwykłej – ale niewiele o niej wiemy, a już zupełnie nic o jej strukturze i gęstości. Po drugie, w próżni rozchodzą się wszelkie oddziaływania grawitacyjne czy elektromagnetyczne – a jak wiemy dzięki Einsteinowi, energia i materia są sobie równoważne, więc może i energię należałoby tu jakoś doliczyć. Po trzecie, nawet gdyby pozbyć się i tych oddziaływań, nadal pozostaną jeszcze fluktuacje kwantowe, których wszechobecność każe zadać sobie pytanie, czy próżnia w ogóle jest „tak naprawdę” próżnią, czy może jednak składa się z czegoś jeszcze.
Ale to już zupełnie, zupełnie inna historia.
Komentarze
To nie jest dobry przykład. Pyknięcie wynika z wyrównania ciśnień, ale do próżni w tym przypadku daleko. I o ile w przypadku słoika faktycznie ciśnienie w środku jest niższe, o tyle w przypadku butelek może być niższe (wyciąganie korka z wina), lub wyższe (piwo, wino musujące).
Osm mnie zaskoczył, myślałem, że cięższy będzie np. uran i stąd jego zastosowanie w pociskach, ale tu sprawa jest bardziej skomplikowana, bo nie chodzi tylko o ciężar, ale o połączenie twardości i ciężaru.
OK, z tą próżnią w słoiku to lekkie nadużycie, ale bliższego przykładu już nie znalazłem;-). Osm też mnie zaskoczył, też stawiałem na uran albo któregoś z jego sąsiadów, no i na trochę większą gęstość niż skromne 22. Pozory czasem jednak mylą.
„Kulczyk zarabia sto milionów rocznie, a ja nic, więc średnio obaj mamy po 50 milionów”
I to jest chyba to, dlaczego czuję, że coś za mało mam tych pieniędzy w portfelu :p
Uwielbiam czytać takie rozważania :)
Bardzo mnie kusi ukraść ten temat na swojego bloga ;)