Z licznych nieregularności w kalendarzu, dzień przestępny to jedyna, która nie wynika z zaszłości historycznych, tylko z przyczyn obiektywnych – czas obiegu Ziemi wokół Słońca nie jest całkowitą wielokrotnością czasu jej obrotu wokół własnej osi, więc stałej liczby dni w roku nie da się uzyskać, a dzień przestępny to bez wątpienia najlepsze rozwiązanie tego problemu. Z zaszłości historycznych oczywiście wynika umieszczenie tego dnia akurat na końcu lutego, podczas gdy zdrowy rozsądek nakazywałby przedłużać raczej grudzień, ale to już inna sprawa.
Jak by to jednak wyglądało, gdyby przyszło nam żyć na którejś innej planecie układu słonecznego?
Na Merkurym, z racji bardzo wolnego obrotu i bardzo krótkiego obiegu wokół Słońca, kwestia dni przestępnych nie istnieje, ponieważ rok trwa tam raptem… pół dnia. Dzień to jednak bardzo długi, bo trwający prawie pół ziemskiego roku (176 ziemskich dni). Tworzenie jakiegokolwiek kalendarza nie miałoby tam zatem sensu – no ale życie na Merkurym samo w sobie też nie ma sensu.
Nie lepiej (zarówno z punktu widzenia kalendarza, jak i warunków do życia) mają się sprawy na Wenus – dzień trwa tam 117, a rok 225 ziemskich dni, co także odbiera wszelkie zastosowanie ziemskim metodom odmierzania czasu.
Co innego Mars – tamtejsza doba trwa prawie tyle samo, co u nas (24 godziny i niecałe 40 minut), a rok prawie dwa razy dłużej: 686.971 ziemskich dni, a 668.5991 marsjańskich. Końcówka nie za wygodna, bo wymuszająca bardzo częste lata przestępne – na końcu roku jesteśmy albo prawie pół dnia do przodu albo ponad pół dnia do tyłu, więc korygować trzeba zaraz w następnym, jeśli nie chcemy „rozjazdu” większego niż jeden dzień.
Najprostszy system wyglądałby mniej więcej tak: 668 dni w latach parzystych i 669 dni w nieparzystych oraz podzielnych przez 10, z wyjątkiem podzielnych przez 1000. Czyli dzień przestępny mielibyśmy w każdym roku o numerze kończącym się na 1, 3, 5, 7, 9 i 0, z wyjątkiem lat 1000, 2000 itd. Co ciekawe, mimo prawie dwukrotnie dłuższego roku, dzień przestępny na Marsie zdarzałby się nieco częściej niż na Ziemi.
Jowiszu i dalsze planety oczywiście nigdy nie nadadzą się do życia, chociażby z braku stałej powierzchni, na której można by wylądować – ale teoretyzować nikt nam przecież nie zabroni, więc teoretyzujmy.
Doba na Jowiszu trwa niecałe dziesięć godzin, co nie ułatwiałoby nam przyjęcia sensownego rytmu dobowego, natomiast tamtejszy rok trwa aż 10475.8 dnia, co stanowiłoby pewne wyzwanie dla producentów kalendarzy. Przy tak długim roku musielibyśmy pewnie przyjąć dwustopniowy podział na „miesiące” (np. 25 po 419 dni, dla równego rachunku) i „podmiesiące” (np. 10 po 42 dni), a kalendarze wymienialibyśmy raczej co „miesiąc”, niż co rok. Za to z dniem przestępnym byłoby prosto – rok mógłby trwać 10476 dni, a co pięć lat o jeden dzień mniej (zapewne z jakimś dodatkowym wyrównaniem co sto czy tysiąc lat – nie znalazłem oszacowania długości jowiszowego roku z większą dokładnością niż jedno miejsce po przecinku, więc nie wykluczam, że w rzeczywistości byłoby to bardziej skomplikowane).
Dzień przestępny mielibyśmy zatem prawie co roku – ale że rok na Jowiszu trwa prawie dwanaście lat ziemskich (w związku z czym urodziny obchodzilibyśmy rzadko, być może śpiewając przy tej okazji „dziesięć [jowiszowych] lat, dziesięć lat, niech żyje, żyje nam”), to przy takim systemie i tak doświadczylibyśmy raptem kilku dni przestępnych w życiu (średnio jeden na piętnaście lat).
Na Saturnie dzień trwa niewiele dłużej niż na Jowiszu (ciut ponad dziesięć i pół godziny), czyli nadal bardzo niewygodnie, natomiast rok to aż 24491.07 dnia – co nie da się zbyt równo podzielić na miesiące czy inne jednostki (jedyny rozkład na całkowite czynniki to 19 * 1289), za to wystarczy tam jeden dzień przestępny co 15 lat, z wyjątkiem podzielnych przez 300, żeby kalendarz nam się nie rozjechał przez długie tysiąclecia. Biorąc pod uwagę, że rok na Saturnie to prawie trzydzieści lat ziemskich, oznaczałoby to raptem jeden dzień przestępny na ponad czterysta naszych lat – tak rzadkie wydarzenie byłoby zapewne nie lada świętem…
Czasy obiegu Urana i Neptuna wokół Słońca nie zostały zmierzone z wystarczającą precyzją (a przynajmniej nie udało mi się tak dokładnych danych znaleźć), żeby dało się coś powiedzieć o ewentualnych dniach przestępnych na tych planetach. Biorąc jednak pod uwagę, że tamtejsze lata trwają odpowiednio 84 i 165 ziemskich, dzień przestępny nie mógłby się tam zdarzyć częściej niż raz na parę stuleci – i zresztą, co to za dzień, skoro słońce świeci tam już niewiele jaśniej niż gwiazdy.
Wracając na Ziemię: obowiązujący obecnie kalendarz gregoriański został wprowadzony w roku 1582, a mimo znacznego ulepszenia precyzji w porównaniu z wcześniejszym kalendarzem juliańskim, nadal nie jest doskonały – późni się bowiem o jeden dzień na 3322 lata, co oznacza, że najpóźniej do roku 4904 trzeba będzie przeprowadzić kolejną reformę. Niby kawał czasu, ale znając życie, ludzkość (o ile jeszcze będzie wtedy istnieć i nadal używać tego samego kalendarza) i tak się za to weźmie w ostatniej chwili. Na szczęście rok 4904 będzie przestępny – zawsze to jeden dzień więcej, żeby zdążyć…