Przez ostatni rok opublikowałem całe cztery wpisy (nie licząc niniejszego), z czego trzy były tradycyjnymi corocznymi zestawami recenzji. Co prawda ten czwarty wyszedł mi nieźle, doczekał się paru udostępnień i w ogóle, tym niemniej bilans nie wymaga komentarza.
Czy w związku z tym jest jeszcze sens to ciągnąć, czy może już lepiej zamknąć ten interes?
Odpowiedź poznacie państwo po przerwie na reklamy.
…
Nie no, reklam to tu na pewno nigdy nie będzie.
A blog jeszcze będzie, bez obaw – ale niczego więcej nie obiecuję. Zwłaszcza, że wojna za naszą wschodnią granicą wytrąciła mnie z równowagi i chwilowo kompletnie odebrała ochotę do pisania, jak również poczucie, że ta cała pisanina ma w ogóle sens – w cieniu wojny wszystko inne wydaje się żenująco banalne i nieważne…
Tak więc kolejnej notki w najbliższym czasie nie będzie – natomiast w nieco dalszym zamierzam przenieść środek ciężkości na fanpejdża (którego także mocno zaniedbałem, przyznaję bez bicia), a tutaj wrzucać już wyłącznie teksty szczególnie długie lub z jakiegoś powodu ważne, których raczej nie będzie więcej niż kilka rocznie – zatem klikajcie i lajkujcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
To rzekłszy, jak zwykle czekam na skargi, zażalenia i wolne wnioski. I na zwycięstwo Ukrainy, rzecz jasna.
Komentarze
Nie kończy tego, wojna, wojna i po wojnie, a publicystyka i cudze Arty z którymi można polemizować to coś co utrzyma człowieczeństwo w najtrudniejszych czasach