Cichy Fragles

skocz do treści

Na własny koszt (Chester Brown)

Dodane: 6 sierpnia 2014, w kategorii: Literatura

okładka (Centrala)

– Mam dwa sprzeczne pragnienia: chcę uprawiać seks, ale NIE chcę mieć dziewczyny. Nie wiem, jak je pogodzić. Może kiedyś tak mnie przyszpili, że sięgnę po drastyczne środki i zdobędę kolejną dziewczynę.
– Podoba mi się, że jesteśmy przyjaciółmi. Ktoś inny może zostać chłopakiem.
– Ale to chłopak chodzi do łóżka. Co jest ważniejsze – seks czy brak kłótni?
– Opuściłem kolejkę do darmowego seksu, w której stoisz, i przeszedłem do płatnej. Też możesz tam przejść. Posuwa się dużo szybciej.
– Ale czy to nie wyzysk?
– Zdefiniuj wyzysk.
– No wiesz, nieuczciwe wykorzystywanie kogoś.
– Co jest nieuczciwe w seksie za pieniądze?
– Jest oburzona. Twierdzi, że „w ogóle się nie szanujesz”.
– No nie wiem. Myślę o sobie raczej dobrze. Mam do siebie mnóstwo szacunku.
– Chodzisz na seks, nie na pogawędki.
– Rozmowa… Poznawanie się… Dodają smaczku. Mniej w tym wyrachowania.
– Mam pomysł: jak chcesz seksu bez wyrachowania… znajdź sobie dziewczynę.
– Kiedy matka ma kilkoro dzieci, kocha wszystkie. Tak samo jest z przyjaciółmi. Ale nie możesz kochać więcej niż jednego partnera naraz. To sprzyja pragnieniu, by kogoś posiadać. A stąd już blisko do niewolnictwa.
– Seks za pieniądze nie jest jałowy, jeśli jest z właściwą osobą.

Najstarszy zawód świata to zarazem jeden z jego największych paradoksów – z usług prostytutek oficjalnie nikt nie korzysta, ale one jakoś na brak roboty nie narzekają. Cóż, trudno o sferę otoczoną większym tabu – zarówno sama prostytucja kojarzy się z mafią i wykorzystywaniem kobiet, jak i korzystanie z niej pozostaje wstydliwym tematem, bo skoro facet musi płacić za seks, to pewnie z nim coś nie tak. Wielki szacunek należy się zatem autorowi, który to tabu rozwala w drobny mak, opisując własne wieloletnie doświadczenia z prostytutkami.

A opisuje je – co trzeba podkreślić – otwarcie i szczerze aż do bólu, nie ukrywając swoich gaf i wpadek (których na początku kilka zaliczył), nieudanych „numerków” (które też się parę razy zdarzyły), ani nawet problemu z przedwczesnym wytryskiem i, khem, oryginalnego sposobu na jego uniknięcie. Szczerość obejmuje także rysunki – choć autor nie może się pochwalić wzorową sylwetką i w zestawieniu z niektórymi pięknymi profesjonalistkami wygląda wręcz śmiesznie, nie waha się portretować samego siebie w sytuacjach intymnych.

Jedyne, co pozostaje ukryte, to twarze prostytutek, w trosce o ich anonimowość. Zabieg, choć słuszny, daje cokolwiek dyskusyjny efekt – co prawda twarze nie są zamazywane, tylko ukrywane dzięki odpowiedniemu kadrowaniu, jednak pozostaje lekkie wrażenie odczłowieczenia – z całą pewnością niezamierzone przez autora, który wielokrotnie podkreśla swój pozytywny stosunek do prostytucji i prostytutek, broni ich praw i tak dalej. A ma po temu wiele okazji, bo dyskusje na ten temat z przyjaciółmi zajmują w komiksie nie mniej miejsca niż same wizyty. Dostajemy więc szeroki przegląd różnych punktów widzenia, choć z dość ograniczonego spektrum poglądów – nie ma tu ani jednej osoby, która by zdecydowanie potępiała prostytucję jako taką – ale w liberalnej Kanadzie trudno się temu dziwić.

Wszystko jest tu napisane i narysowane tak, że ręce same się składają do oklasków, tylko w końcówce mamy dwa zgrzyty. Pierwszy, drobniejszy: autor w końcu znalazł „tę jedyną”, której wiernym klientem pozostał na długie lata, de facto stworzył z nią monogamiczny związek (ona zrezygnowała z przyjmowania innych klientów), który nadal trwał podczas tworzenia komiksu – jednak nie zadał sobie trudu wyjaśnienia, czym różni się ona od wszystkich innych. Wiemy z jego wypowiedzi, że doskonale się dogadują i w ogóle, ale wizyty są pokazane tak samo zdawkowo jak we wszystkich wcześniejszych przypadkach i pozostaje wierzyć na słowo, że dziewczyna ma interesującą osobowość.

Drugi, poważniejszy zgrzyt, to posłowie, w którym autor wykłada nam szczegółowo swoje poglądy na temat prostytucji. Wykład mocno przegadany, w dużej mierze ma charakter agitki, a choć całkowicie się zgadzam z postulatem traktowania prostytucji jak każdego innego zawodu, to nie podzielam entuzjazmu autora ani jego wiary, że prostytutki mają generalnie świetne życie, realizują się w swoim zawodzie i właściwie to tylko im pozazdrościć. Cóż, luksusowe prostytutki w Kanadzie może i są zadowolone z życia i pewne swojej wartości, ale czy polskie tirówki również? Śmiem wątpić.

A jakby tego było mało, autor jeszcze dodatkowo jedzie po bandzie, wyrażając nadzieję, że w przyszłości płacenie za seks stanie się normą i nie będzie niczym niezwykłym, że jeśli spodoba nam się koleżanka z pracy, to złożymy jej finansową propozycję (na którą koleżanka przystanie lub nie, ale na pewno się nie obrazi). Cóż, kapitalizm potrafi się wedrzeć wszędzie, więc kto wie, ale jakoś nie chciałbym takiej przyszłości dożyć…

Można jednak uznać, że posłowie nie stanowi integralnej części komiksu, więc nie musi obniżać jego oceny. Tak też niniejszym uznaję, bo resztę naprawdę trzeba przeczytać. Tak wyjątkowego komiksu nie widziałem od bardzo dawna.

Ocena: 5+


Komentarze

Podobne wpisy