Cichy Fragles

skocz do treści

Hiroszima 1945 – Bosonogi Gen (Nakazawa Keiji)

Dodane: 8 września 2011, w kategorii: Literatura


(Waneko)

Nawet na naszym wiecznie kulejącym rynku komiksowym długo by szukać serii wydawanej w takich bólach – choć to tylko dziesięć tomów, między pierwszym a ostatnim minęło… sześć lat. Po części dlatego, że pierwotnie w ogóle nie planowano wydania pełnej serii – miały być tylko pierwsze dwa tomy (z tego co pamiętam, było to dofinansowane przez ambasadę Japonii czy inną jakąś fundację i tylko dlatego seria w ogóle się u nas pojawiła, ale jakoś wyguglać tego nie mogę, więc może pamięć mnie zawodzi), jednak zainteresowanie czytelników przerosło oczekiwania, więc wydawnictwo postanowiło zaryzykować kolejne trzy, a później i pozostałe pięć. Potem z różnych powodów, w które nie wnikam, mnożyły się opóźnienia (liczone w miesiącach) i spekulacje o upadku serii, aż wreszcie wiosną tego roku doczekaliśmy się szczęśliwego zakończenia – ku wielkiej uldze fanów i wydawcy, jak sądzę.

Do rzeczy jednak. Rzecz się zaczyna – niespodzianka! – w roku 1945. Wojna na Pacyfiku zmierza ku końcowi, Amerykanie kontrolują już prawie cały ocean, coraz częściej i coraz bardziej bezkarnie bombardują Japonię, której wojsku brakuje już sprzętu i amunicji – słowem, nikt przytomny już nie może wątpić, że Japonia przegrała. Problem w tym, że Japończycy przytomni nie są – rządzący krajem wojskowi zamierzają się bronić do ostatniej kropli krwi i w ramach przygotowań do spodziewanej inwazji posuwają się do takich absurdów, jak ćwiczenie poddanych w walce… zaostrzonym kijem, bo lepszej broni brakuje. Już atak konnicą na czołgi byłby mniejszym idiotyzmem, ale poddani ani myślą się buntować – lata agresywnej propagandy zrobiły swoje i mało kto zachował zdolność do samodzielnego myślenia. Jednostki siejące defetyzm są więc prześladowane zarówno przez władzę, jak i społeczeństwo.

Jedną z takich jednostek jest ojciec tytułowego bohatera – prosty rolnik, który z trudem wiąże koniec z końcem, wychowując gromadkę dzieci – czyli ktoś, po kim raczej trudno się spodziewać buntu przeciw państwu. Jednak to on jeden wśród ogłupionych ludzi potrafi myśleć samodzielnie i ma odwagę głośno mówić, co myśli – podczas gdy inni, nawet jeśli po cichu przyznają mu rację, boją się do tego przyznać. Nic dziwnego, bo odwaga sporo kosztuje zarówno jego, jak i całą rodzinę: społeczny ostracyzm, wyzywanie od zdrajców, zniesławianie, prześladowanie przez urzędników i policję, w ruch idą nawet kije i kamienie… A żyje się i bez tego bardzo ciężko, bo gospodarka kraju leży w gruzach i często zupełnie dosłownie nie ma co do garnka włożyć.

Wydawałoby się, że gorzej być nie może, ale z perspektywy późniejszych wydarzeń te czasy i tak zaczną sprawiać wrażenie istnej sielanki. Pod koniec pierwszego tomu na Hiroszimę spada bomba atomowa i świat Gena wali się w gruzy, pod którymi ginie większość jego rodziny, a dla ocalałych zaczyna się gehenna. Ucieczka z płonącego miasta, wypełniona makabrycznymi widokami, to zaledwie początek – po uratowaniu życia trzeba je zacząć zupełnie od zera, nie posiadając już nic poza ubraniem i nie mogąc liczyć na jakąkolwiek pomoc. Aktywność państwa ogranicza się w zasadzie do opanowania sytuacji i uprzątnięcia trupów, żywi muszą radzić sobie sami.

Większość i tak zresztą długo nie pożyje – najpierw mamy falę zgonów od poniesionych obrażeń i choroby popromiennej, a potem drugą, rozciągniętą już na lata falę zgonów na raka lub białaczkę. To jedna z charakterystycznych cech tego cyklu – prawie wszyscy bohaterowie prędzej czy później umierają, bodaj nie ma tomu bez śmierci choć jednej ważniejszej postaci. Nie ma też tomu bez choćby jednej opowieści o życiu zniszczonym przez bombę, lub po prostu przez wojnę – praktycznie każda postać, choćby drugoplanowa, dostaje od autora okazję, żeby się wygadać. A szkoda, bo co za dużo, to niezdrowo – po dwudziestu przedwczesnych śmierciach i trzydziestu tragicznych życiorysach już naprawdę trudno się przejmować kolejnym, szczególnie gdy siłą rzeczy są one podobne jeden do drugiego.

W ogóle drażni tu monotonia – po początkowym trzęsieniu ziemi napięcie już tylko spada, a im dalej, tym bardziej kolejne tomy trudno od siebie odróżnić. Gen znajduje coraz to nowe zajęcia, żeby utrzymać rodzinę, przygarnia pod swój dach coraz to nowych towarzyszy niedoli, coraz to inny z nich umiera – wszystko coraz bardziej powtarzalne i przewidywalne. To, co w tej serii najlepsze, mamy w pierwszych trzech-czterech tomach: studium psychozy wojennej, drastyczne obrazy po eksplozji bomby, dramat jej ofiar, mozolne odbudowywanie zniszczonego życia, powszechna bieda i przestępczość, upadek państwa i narodu – wszystko pokazane bardzo sugestywnie i przejmująco, ale później mamy już tylko więcej tego samego. Gdyby trochę to przyciąć i skończyć na powiedzmy sześciu tomach, ocena całości byłaby dużo lepsza.

Z innych zarzutów – autor chyba nie mógł się zdecydować, czy tworzy historię dla dzieci, czy dla dorosłych – z jednej strony mamy tu mocno „dziecinny” styl rysunków, z drugiej śmiertelnie (nomen omen) poważny temat i (szczególnie w drugim tomie) drastyczne ujęcia płonących żywcem ludzi czy rozkładających się zwłok; na jednej stronie dramatyczne wydarzenia i najcięższe tragedie, na następnej infantylne dialogi i koszarowy humor. Domyślam się, że była to zamierzona konwencja, ale chyba nie do końca wyszło.

Nie do końca wyszło także pacyfistyczne przesłanie serii – ideologicznie oczywiście jak najbardziej popieram, ale znowu, co za dużo to niezdrowo, a autor ładuje nam to przesłanie nawet nie łopatą, tylko koparką. Tylu wzniosłych haseł to chyba nawet na zjazdach PZPR nie wygłaszano, a do tego w większości są to intantylne okrzyki, że wojna jest zła i nie można nigdy więcej dopuścić do czegoś podobnego. OK, bohaterowie to w większości dzieci, więc trudno oczekiwać w ich rozmowach większej głębi, ale wśród dorosłych mógłby się znaleźć ktoś zdolny powiedzieć coś niebanalnego, a tu niestety – niewykorzystana szansa.

Z drugiej jednak strony trzeba pochwalić autora za odwagę piętnowania wszystkich, którzy się przyczynili do jego nieszczęść (czy wspominałem, że historia jest w dużej mierze autobiograficzna?), bez prostych odpowiedzi zwalających całą winę tylko na jedne barki. Atakując Amerykanów za zrzucenie bomby nie zapomina podkreślić, że to Japonia zaczęła wojnę i nie chciała uznać swojej porażki; atakując cesarza i generałów za imperialne zapędy i samobójczą politykę, nie oszczędza także społeczeństwa, które do końca się na to godziło, i to nie tylko ze strachu; opisując dramat ofiar, pokazuje wśród nich także ludzi, którzy popierali wojnę, nierzadko trwając w przekonaniu o jej słuszności nawet mimo własnych tragedii. Tak uczciwe podejście do sprawy, bez czarno-białego obrazu świata, zasługuje na duże uznanie.

Podobnie jak i całość – dzieło mimo wszystkich zastrzeżeń zdecydowanie nietuzinkowe.

Ocena: 4+

W nagrodę dla tych, którym chciało się czytać do końca;-) filmik z fragmentem ekranizacji komiksu:


Podobne wpisy