Cichy Fragles

skocz do treści

Mistrzostwa świata w zdobywaniu medali

Dodane: 5 sierpnia 2016, w kategorii: Przemyślenia

Igrzyska Olimpijskie, największa impreza sportowa na świecie, to również impreza najbardziej chyba kuriozalna. Do jednego worka wrzuca się tu masę dyscyplin, które przez pozostałe cztery lata w większości mało kogo obchodzą, ale przez ten jeden miesiąc nagle urastają do miana najważniejszych sportów narodowych – choć rzecz jasna nie wszystkie, tylko te, w których nasi akurat coś osiągną.

Na co dzień zjawisko sezonowych kibiców oczywiście też obserwujemy (dość wspomnieć Małyszomanię czy Kubicomanię) – efekt jest jednak bez porównania słabszy i dotyczy tylko dyscyplin samych w sobie cieszących się jakąś popularnością. Trudno sobie wyobrazić nagły szał na punkcie np. chodziarstwa, choćby nasz reprezentant seryjnie zdobywał wszystkie możliwe nieolimpijskie trofea. Tylko te olimpijskie nobilitują bezdyskusyjnie, wyciągając z cienia nawet najbardziej egzotyczne sporty, jak wspomniane chodziarstwo – dopóki Robert Korzeniowski wygrywał mistrzostwa Europy czy świata, psa z kulawą nogą to nie obchodziło, ale jak sięgnął po złoto w Atlancie, natychmiast stał się bohaterem narodowym.

Skąd ta różnica? Owszem, IO to najbardziej prestiżowe zawody – ale w każdej dyscyplinie jakieś zawody są najbardziej prestiżowe, a jednak nie wszystkimi się interesujemy, choćby nasi nie wiadomo jakie triumfy w nich odnosili. W takim na przykład brydżu Polska jest podobno mocarstwem, zbierającym medale seryjnie – ale kto w ogóle o tym wie? Poza garstką pasjonatów, prawie nikt. Nie dyscyplina jest tu zatem ważna, tylko olimpijski prestiż.

Żeby było śmieszniej, ten prestiż jest w dużej mierze urojeniem. By się o tym przekonać, wystarczy czasem zajrzeć do zagranicznych mediów – naszymi mistrzami, o ile nie startowali w jakiejś faktycznie popularnej dyscyplinie, nikt tam się nie zajmuje, każdy kraj ma bowiem własnych bohaterów i głównie nimi się zachwyca, reszty nie zauważając. Wymowny przykład tego zjawiska mieliśmy kiedyś po pierwszym medalu (srebrnym) Otylii Jędrzejczak: media wpadły w amok, można było odnieść wrażenie, że cały świat o niczym innym nie mówi – i tylko jeden dziennikarz po kilku dniach szału trzeźwo zapytał: a kto zdobył złoto?

Otóż właśnie – w ogólnym zamieszaniu ten drobny szczegół wszystkim jakoś umknął. Co z kolei wiele mówi o tym, jak bardzo reszta świata musiała się interesować Epokowym Sukcesem Naszej Otylii…

Mamy więc dość zabawną sytuację, w której – mimo jednoczącego rzekomo charakteru imprezy – każdy kraj fetuje swoich medalistów z osobna, a pozostałymi (poza elitą typu sprinterzy) w rzeczywistości nikt się nie interesuje znacząco bardziej, niż przez pozostałe cztery lata. Mimo to wszyscy żyją w przekonaniu o niezwykłej doniosłości tych medali, promocji dla kraju i tak dalej.

Skąd to wszystko? Cóż – tak naprawdę na igrzyskach wszyscy startują w jednej wspólnej dyscyplinie, jaką jest zdobywanie medali. Czy zdobywają je w biegach, skokach, rzutach, czy w saneczkarstwie figurowym przez płotki – jedna chwała, sztuka się liczy.

Takie zrównanie popularnych sportów z niszowymi, bogatych z biednymi, wielkich z maluczkimi, wypadałoby oczywiście pochwalić – ale jak się bliżej przyjrzeć, to nawet w tej zbiorczej konkurencji nie ma równości i sprawiedliwości. Pływacy mają do dyspozycji fafnaście kombinacji stylu i dystansu, więc jeden mistrz może nazbierać worek medali, biegacze startują na wielu dystansach plus płotki i sztafety, teoretycznie niewiele ustępując pływakom (teoretycznie, bo różnice między dystansami są dużo większe i w praktyce trudno o zawodnika zdolnego wygrać zarówno na 100 i 4000 metrów) – ale tacy na przykład tyczkarze czy dyskobole mogą zdobyć po jednym medalu i koniec, nie ma zmiłuj, cztery lata czekania na kolejną okazję. Najlepszy tyczkarz świata, choćby wieżowce przeskakiwał, nie zdobędzie więc w życiu tylu medali, ile dobry pływak może nazbierać w tydzień…

Cała ta równość jest więc tylko iluzją. Ale to pewnie tylko się przyczynia do popularności igrzysk – w końcu cóż pociąga ludzi bardziej niż iluzje?


Komentarze

Podobne wpisy