[prawicowych oszołomów proszę o przymrużenie oka podczas lektury tego wpisu]
Pełno dziś narzekań, że świętujemy niepodległość ponuro, zamiast wzorem innych narodów robić to radośnie. Nie da się ukryć, ale jak tu się cieszyć w połowie listopada, gdy zimno i ciemno? Dlatego właśnie proponowałbym to święto przenieść na lepszy termin, jakim niewątpliwie byłby czwarty czerwca, czyli rocznica obalenia komuny. W czerwcu jest zwykle ciepło i słonecznie, więc i cieszyć by się było łatwiej.
Ponadto dzięki takiej zmianie świętowalibyśmy sukces, który wielu z nas jeszcze pamięta, podczas gdy ludzi pamiętających rok 1918 można już niemal dosłownie na palcach policzyć. No i sukces wciąż aktualny, podczas gdy niepodległość zdobytą w 1918 już dawno straciliśmy, więc jej świętowanie siłą rzeczy nie może być całkiem radosne.
A poza tym – tu ukłon w stronę LPR-owców i kaczystów – w lecie łatwiej się wybrać na dłuższy spacer w poszukiwaniu jakiegoś otwartego sklepu…