Przeszedłem to już kilka razy, ale przechodzę po raz kolejny, bo gierka zdecydowanie na to zasługuje. Fakt, grafika i oprawa dźwiękowa mogłaby być lepsza, ale nie czepiajmy się – trochę lat minęło, technologia poszła do przodu i w ogóle. Kuleje też trochę AI wrogów, często sprawiających wrażenie, że nasza obecność niespecjalnie ich obchodzi. Za to ich mnogość i różnorodność zachowań robi wrażenie – mamy potworki łażące po ścianach, wredne latające robociki z laserami, skaczące po platformach roboty bojowe, wielkie fioletowe króliki (hę?), a nawet helikoptery atakujące nas z wysoka i efektownie eksplodujące po zestrzeleniu.
Interakcja z otoczeniem niestety zawodzi – możemy rozwalać skrzynki z bonusami (jak również, co ciekawe, same bonusy) oraz kamery, które przyprawiają o paranoję ciągłym śledzeniem naszych ruchów (nawet gdy jesteśmy poza ich polem widzenia – ot, drobna niedoróbka programistyczna), z rzadka jeszcze się trafi ściana do do przebicia, ale na tym w zasadzie koniec. Pochwalić można natomiast fizykę – latające przeszkadzajki po rozwaleniu nie spadają pionowo, tylko po wyraźnej paraboli, a eksplozje dynamitu wywołują idącą po gruncie charakterystyczną falę uderzeniową.
Sam Duke również daje radę – wprawdzie nie potrafi kucać (czyżby sztywny kręgosłup moralny?), co czasem drażni, kiedy nie można przejść przez szczelinę sięgającą nam do pasa, ale wywija efektowne salta, a na niektórych levelach może uzyskać dodatkowe zdolności dzięki znalezionemu sprzętowi (np. chodzenie po suficie z pomocą szczypiec). Szkoda tylko, że nie jest tak gadatliwy jak w innych częściach – w przerywnikach czasem rzuci jakimś chojrackim tekstem, ale w czasie gry zero komentarzy, żadnego „It’s time to kick ass and chew bubble gum” nie usłyszymy. Niestety, to zdecydowanie nie ten charyzmatyczny macho, którego gracze pokochali w DN3D.
Co do fabuły – rozbudowane wprowadzenie, ciekawi bohaterowie, liczne wątki poboczne, częste zwroty akcji, głębokie przesłanie – można by jeszcze długo wymieniać, czego tu na pewno nie zobaczymy. Nie oszukujmy się – ratujemy świat i tyle, co innego może się dziać w gierce o Duke’u? Dorabianie tu historii wykraczającej poza poinformowanie nas, jak się nazywa główny zły boss, byłoby zwyczajną stratą czasu, mało któremu graczowi robi różnicę, czy strzela do kosmitów, nazistów, terrorystów, mutantów, czy kogo tam jeszcze. Broń laserowa działa przecież na wszystkich tak samo.
Warto podkreślić niskie wymagania gry – tu zapóźnienie technologiczne staje się sporym plusem, wszystko śmiga nawet na moim wiekowym sprzęcie, który potrafi niedomagać przy rozbuchanych efektach w gierkach flashowych. Jeszcze bardziej warto podkreślić, że gra (o czym chyba mało kto wie) jest całkowicie legalnie i za darmo do ściągnięcia w sieci, na przykład tutaj – i to w wersji standalone, więc można ją skopiować na pendrive’a i grać gdzie popadnie. A gra się naprawdę fajnie – trudno tu robić porównania z DN3D, bo to jednak inna epoka i inna mechanika gry, ale miodność stoi na podobnym poziomie, więc zdecydowanie polecam.
A za ewentualne całkowicie niezamierzone nieporozumienia z góry przepraszam;-).
Komentarze
Legalnie i za darmo? Gdzie?
Toż link podałem, chyba nietrudno kliknąć.
Ciekawe, Twoje spostrzeżenia o milczeniu głównego bohatera są diametralnie sprzeczne z recenzją na Ars Technica.
A gdzie tam jest napisane, że to legalne?
Uh, kliknalem, nie piszesz o DNF… Sorry.
@moher
Na stronie głównej na przykład. Zresztą, nawet na stronie 3D Realms można ściągnąć.
@zdz
Naprawdę w całym tekście tylko to Ci się nie zgadzało? Nie sądziłem, że różnice są aż tak małe;-).
Na stronie 3D Realms jest do ściągnięcia wersja shareware i pełna do KUPIENIA. Abandonware to ściema i nie ma żadnej prawnej podstawy.
Hmm, faktycznie. Ale bądźmy szczerzy, raczej nikogo ścigać za to nie będą.
A skoro już przy tym jesteśmy, jakieś prawo regulujące kwestię abandonware faktycznie by się przydało, żeby nie było tego typu niejasności.
Jest prawo regulujące abandonware. Prawo autorskie.
@BTM: jak to jest z softem? W Polsce OIDP czas ochrony uzależniony jest od czasu życia autora, w przypadku gry, kto jest autorem? Wyginąć muszą wszyscy na liście płac? A co z prawami firmy-producenta?
Na GOG można kupić za darmo i 100% legalnie, polecam :) http://bit.ly/VHxNu
@pecet: czy Ty przypadkiem kiedyś nie napisałeś: „Lubiłem GOGa, ale odkąd zrobili sobie „pr stunta” w postaci informacji o upadku i wyłączeniu serwerów gardzę nimi i nic tam nie kupuję […]”? Nie ma to jak gardzić i polecać :D
No bo nadal ich nie lubię za to, nie mniej nie ma lepszego miejsca do kupna starych gier obecnie.
@BTM
Problem w tym, że prawo autorskie, o ile mi wiadomo, niespecjalnie zauważa istnienie abandonware – teoretycznie mogę być ścigany nawet za odpalenie jakiejś dwudziestoletniej gierki z ZX Spectrum na emulatorze. Okres wygasania praw autorskich wynosi dla gier tyle samo, co dla wszelkiej innej twórczości, czyli 70 lat – co wobec tempa rozwoju tej branży jest nonsensem, bo gra sprzed choćby dziesięciu lat to już prawie zabytek, często nie do kupienia nawet na GOG-u. Przydałoby się to rozwiązać jakoś sensowniej.
Nonsens czy nie – jak na razie regulowane jest to w ten a nie inny sposób. Abandonware to taka sama bujda na resorach jak „skasuj po 24 godzinach jeżeli nie masz oryginału” przy filmach czy ROMach.
No nie do końca, bo jednak serwisy abandonware działają oficjalnie, właściciele praw autorskich o tym wiedzą, zawsze mogą nakazać usunięcie swojej gry ze strony i jest to respektowane. Problem tylko w tym, że opiera się to wyłącznie na ich dobrej woli, a gdyby komuś jej zabrakło, to może być bardzo niemiło.
To, że działają oficjalnie nie znaczy, że są zgodne z prawem. Jak sam mówisz, w każdym momencie właściciel praw autorskich do danego dzieła może albo grzecznie poprosić o jego usunięcie z serwisu albo rozpocząć postępowanie cywilnoprawne – żaden sąd nie uzna czegoś takiego jak „abandonware”. Taki typ naruszenia prawa nie jest ścigany z urzędu, tylko osoba zainteresowana musi zwrócić się do stosownych organów.
A to, że wszyscy zdają sobie sprawę, że nie zarobią już na grach pokroju Duke Nukem 1 czy 2 to rzecz oczywista zarówno z jednej (gracza) jak i drugiej (wydawcy) strony. Są oczywiście firmy, które postanowiły swoje starsze dzieła puścić w świat jako freeware (np. GTA1 o ile mnie pamięć nie myli) ale są to niestety wyjątki.
Podsumujmy:
1. Przeterminowana grafika i dźwięk
2. Brak kultowych tekstów
3. Nędzne prowadzenie (niemożność kucania)
4. Brak fabuły
5. Mnóstwo błędów (problemy z drzwiami)
To jak ty to możesz polecać? Za niskie wymagania? Ta gra powinna kosztować 5.99 na gog.com, nie 49.99 na Steam i zdecydowanie powinna być wydana parę dobrych lat temu. Teraz pozostał nam tylko wk**w.
@a_patch: a teraz przeczytaj post jeszcze raz, dokładnie, ze zrozumieniem i zwróceniem uwagi na kapitalizację w tytule ;)
Do’h…