Cichy Fragles

skocz do treści

A kiedy piłkarze?

Dodane: 20 lipca 2013, w kategorii: Futbol, Przemyślenia

(obrazek via New York Times)

Tytułowe pytanie nachodzi mnie za każdym razem, kiedy słyszę o kolejnej aferze dopingowej, a ostatnio naszło mnie oczywiście przy okazji wpadki jamajskich sprinterów. Doping wydaje się bowiem coraz bardziej przeżerać sport wyczynowy – choć trudno powiedzieć, na ile jest to rzeczywisty wzrost, a na ile efekt skrupulatniejszych kontroli – i coraz trudniej wierzyć, by jakakolwiek dyscyplina była od niego wolna. A moje podejrzenia co do piłkarzy wzmacnia – paradoksalnie – brak afer.

Nie, nie upadłem tak nisko, by brak dowodów uznawać za dowód, że zostały zniszczone. Swoje przypuszczenia (w żadnym razie nie aspirujące do miana czegoś więcej niż przypuszczeń) opieram na rachunku prawdopodobieństwa: zawodowych piłkarzy jest wielokrotnie więcej, niż przedstawicieli jakiejkolwiek innej dyscypliny, konkurencja ogromna, gra się toczy o coraz bardziej obłędne pieniądze (które przecież potrafią zagłuszać głos sumienia wyjątkowo skutecznie), więc należałoby się spodziewać, że i oszustów korzystających z dopingu będą w tym sporcie tłumy, nawet gdyby procentowo było ich znacznie mniej niż np. wśród kolarzy.

Tymczasem poza słynną wpadką Maradony na MŚ’94, poważniejszych afer dopingowych w futbolu ze świecą szukać. Jedyne w miarę rozpoznawalne nazwiska, jakie podrzuca Google, to Abel Xavier i Mohamed Kallon, Wikipedia dodaje jeszcze kilka mniej znanych przypadków z czołowych europejskich lig – i na tym koniec. Zadziwiająco mało, biorąc pod uwagę, że sama tylko ekstraklasa to czterystu-pięciuset zawodników w każdym kraju, a ile tych krajów, a gdzie niższe ligi…

Mamy więc dwie możliwości: albo piłkarze są w przeciwieństwie do kolarzy czy lekkoatletów krystalicznie wręcz uczciwi, albo kontrole antydopingowe w futbolu są tak słabe, że mało kogo udaje się złapać. Pierwszą opcję możemy chyba spokojnie włożyć między bajki, za drugą natomiast przemawia choćby fakt, że w większości lig kontroli po meczu poddaje się tylko po dwóch graczy z obu drużyn, a kontrole z zaskoczenia w wolnym czasie (które w kolarstwie przyczyniły się do wykrycia wielu afer) w ogóle nie mają miejsca.

Podejrzenia budzi też systematyczny wzrost wydolności piłkarzy: jeszcze jakąś dekadę temu mało kto był w stanie rozegrać 50 meczów w sezonie, na mistrzostwach świata lub Europy wybijali się zawodnicy, którzy sezon ligowy spędzali na ławce, dzięki czemu górowali kondycyjnie nad zmęczonymi gwiazdami (najlepiej było to widać na MŚ 2002 i Euro 2004), a dziennikarze narzekali na system eksploatujący graczy ponad siły – tymczasem dziś taki Messi ma za sobą już pięć z rzędu sezonów po 50 lub więcej rozegranych spotkań, kroku dzielnie dotrzymuje mu Ronaldo, reprezentanci Hiszpanii od lat grają non-stop na wszystkich frontach (liga, puchar, LM, reprezentacja), regularnie dochodząc w znakomitej formie do finału lub półfinału… A tempo gry w ciągu ostatniej dekady jeszcze wzrosło!

Dodajmy do tego wszystkiego sprawę Eufemiano Fuentesa, który oprócz wielkich „zasług” dla dopingu w kolarstwie, miał też współpracować z tenisistami i właśnie piłkarzami. Niczego poza szprycowaniem kolarzy jak dotąd mu nie udowodniono, ale znaleziono u niego fiolki krwi z podpisem „mistrzostwa Europy” – ani w kolarstwie, ani w tenisie imprezy o takiej nazwie nie ma.

Jak wspomniałem na początku – i co niniejszym jeszcze raz podkreślam – wszystko to tylko przypuszczenia i nic więcej. Bardzo bym chciał, żeby tak pozostało, bo o ile kolarstwo mi wisi i powiewa, to futbol na pewno nie. Mam jednak coraz mniej wiary w czystość tych wszystkich ludzkich lokomotyw, dlatego w tytule notki pytam „kiedy”, a nie „czy”. Nie pytam natomiast „i co wtedy”, bo do poznania odpowiedzi na to pytanie akurat zupełnie mi się nie śpieszy…


Komentarze

Podobne wpisy