Promocje, z których grzech nie skorzystać, rzucają się na mnie ostatnio stadami. A to Origin sypnie hitami w Humble Bundle, a to BookRage odgrzebie powieści Kresa, a to na Allegro dadzą pół Świata Dysku za półdarmo, a to Krytyka Polityczna udostępni „Przewodniki niepolityczne” za całkiem darmo, a to odkryję przypadkiem, że Res Publica Nowa w e-booku kosztuje ile klient uzna za stosowne – a dzisiaj najpierw ujrzałem pełno fajnych gierek w Humble Indie Bundle, a przed chwilą zupełnie z zaskoczenia ruszył kolejny BookRage…
Wszystko fajnie, ale kiedy ja zdążę to wszystko przeczytać/zagrać? Terminy pozajmowane na rok do przodu, lekko licząc – a ile w tym czasie będzie kolejnych okazji? Przydałoby się jakieś Humble Time Bundle, z możliwością kupienia odrobiny wolnego czasu. Kupiłbym naprawdę każdą ilość.
Komentarze
Wyjściem z sytuacji jest zarabianie naprawdę grubego szmalu. W takiej sytuacji człowiek przestaje być niewolnikiem promocji i kupuje tylko to, na co naprawdę ma w danym momencie ochotę…
… tak sobie tylko teoretyzuję P
Ale ja nie kupuję niczego, na co bym nie miał ochoty – promocje co najwyżej przyspieszają moment zakupu;-).
I tak wszystko blednie przy GTA5 ;-)
A ja sobie poczekam, aż będzie za piątaka na Steam.
A_patch ma w sumie sporo racji: ceny gierek bardzo szybko lecą w dół, a promocje na nie, często bywają cykliczne (np. na wspomnianym Steamie). Innymi słowy: mogą poczekać:)
polecam stronkę http://lowcygier.pl/ , tylko nie czytajcie komentarzy i forum bo trochę idiotyczne zazwyczaj są, ale strona główna jak najbardziej – jeśli ktoś chce być na bieżąco w temacie promocji gierek na PC i konsole
sam kupuje w większości gry steamowe, wiem że zaraz będzie że drm to zło itp., ale mam wyrypane na to, nigdy nie miałem jeszcze problemu ze steamem, nawet gdy internetu nie miałem to offline mode działa bardzo prawidłowo, a plusem jest posiadanie gierek w jednym miejscu, tak czy inaczej na ŁG zazwyczaj piszą gdzie gierka się aktywuje
Ponieważ zeszło na gry, to może dopowiem coś o książkach. Ano, wystarczy jedynie półgodzinny dziennie, żeby utrzymywać całkiem dobrą „czytność”. A pół godziny chyba gdzieś się tam ci się Cichy w grafiku znajdzie?
Zależy, jak rozumieć pojęcie „całkiem dobrą”. Pół godziny dziennie w tempie jednej strony na minutę daje ok. 900 stron miesięcznie, czyli trzy średnie książki. Mi się ostatnio regularnie udaje czytać 4-5 miesięcznie, czyli wyraźnie powyżej „całkiem dobrej czytności”, ale kolejka oczekujących na przeczytanie i tak ciągle się wydłuża…
Za bazę uznałem zero stron na minutę, a trzy książki, to niektórzy nawet w ciągu roku uznają za dobrą „czytności”. Kwestia perspektywy. W ujęciu krajowym sformułowanie „całkiem dobrą” ma jednak uzasadnienie :P
Cóż wygląda na to, że musisz filtrować niektóre tytuły, znaleźć dodatkowy czas, albo przenieść przynajmniej część tych książek na słuchawki (audiobooki).
Ewentualnie, dobrać sobie jakieś wolny zawód i cały dzionek poświęcać na czytanie, jak nie przymierzając Sapkowski (w jakimś tam wywiadzie się tym chwalił).