Stary prawnik zgodził się wykształcić biednego ucznia, umawiając się z nim, że ten zapłaci za naukę dopiero wtedy, gdy wygra swój pierwszy proces. Po zakończeniu nauk okazało się jednak, że młody adept nie kwapi się do działania w zawodzie, więc i procesów żadnych nie prowadzi. Mistrz się zniecierpliwił i żeby zmusić obiboka do uiszczenia zapłaty, wytoczył mu o nią proces. Uzasadnił ten czyn takimi słowami: „Jeśli wygram, uczeń będzie zmuszony mi zapłacić na mocy wyroku. Jeśli zaś przegram, będzie to oznaczało, że on wygrał swój pierwszy proces, więc też będzie zobowiązany do zapłaty. Tak czy siak zapłatę otrzymam”. Uczeń odpowiedział na to następująco: „Jeśli przegram, to nie będę miał na koncie wygranego procesu, więc warunek uiszczenia zapłaty nie będzie spełniony. Natomiast jeśli wygram, to na mocy wyroku zapłata nie będzie mnie obowiązywać. Tak czy siak zatem nie będę musiał płacić”.
Czyje powinno być na wierzchu?
Komentarze
Sąd powinien uznać roszczenie częściowo (np. przyznając połowę umówionej kwoty), w ten sposób każda strona będzie jednocześnie wygranym i przegrana, przez co uniknie się paradoksu kłamcy. Albo będzie ich musiał rozsądzić rabin ;)
Remis ze wskazaniem na ucznia, bo jednak stary wyga powinien przewidzieć problemy wynikające z podobnej umowy.
Podobnie jak w paradoksie kłamcy, sytuacja tylko pozornie opisuje jedno zdarzenie, gdyż w rzeczywistości odnosi się do dwóch odrębnych [brak mi niestety wiedzy na opisanie tego od strony formalnej]. Chodzi o to, że sytuacja wskazana w zagadce to de facto dwa rozłączne tytuły zapłaty: jeden za naukę, drugi za proces. Pytanie „czyje powinno być na wierzchu?” jest nieprecyzyjne, ponieważ w zasadzie kwoty obu roszczeń nie muszą nawet być równe.
Ha, znam to, jeszcze z stareńkiego „Młodego Technika”. Tylko tam nie było rozwiązania :)
@Torero: czytaj dokładnie:
Co prawda brakuje treści pozwu, ale można chyba się domyślić, że najrozsądniej byłoby oskarżyć ucznia o celowe unikanie spraw sądowych, a także potencjalne próbę celowej przegranej – w rzeczy samej uczeń ma dwie drogi do przegranej, bronić się i celowo poddać, oddać się w obronę innemu adwokatowi i nadal nie wygrać żadnej sprawy. W obu przypadkach istnieją przesłanki, że nadal celowo unika zapłaty.
Przed wytoczeniem procesu przez starego prawnika uczeń nie ma żadnego obowiązku zapłacenia, gdyż warunki umowy nie są jeszcze dopełnione.
Wytoczony przez starego prawnika proces musi wygrać uczeń, bo podczas trwania procesu nie będzie miał jeszcze na koncie żadnego wygranego procesu, więc uzgodniona umowa go jeszcze nie obowiązuje.
Po wydaniu wyroku, umowa zaczyna obwiązywać, i uczeń albo zapłaci sam, albo prawnik może go pozwać po raz drugi i wtedy to on logicznie rzecz biorąc powinien wygrać, zmuszając finalnie ucznia do zapłaty.
Chyba wszyscy się zgadzają, że Staruszek powinien dostać zapłatę. W końcu on się wywiązał z umowy.
Więcej głosów w dyskusji chyba już nie będzie, więc czas ogłosić „oficjalne” rozwiązanie.
Na gruncie logiki formalnej sprawa jest nierozstrzygalna. Umowa sama w sobie jest trywialną implikacją: „Jeśli uczeń wygra proces, to musi zapłacić”. Jednak kiedy przedmiotem procesu staje się samo zobowiązanie do zapłaty, sprawa się komplikuje. Proces będzie wygrany dla ucznia wtedy i tylko wtedy, gdy wyrok stwierdzi, że uczeń nie musi płacić, więc zdania „uczeń wygrywa proces” i „uczeń nie musi płacić” są sobie logicznie równoważne – zatem można podmienić pierwszą część implikacji i wówczas zdanie przyjmuje postać: „Jeśli uczeń nie musi płacić, to musi płacić”. Rozważając w analogiczny sposób przeciwny wynik procesu, uzyskamy z kolei zdanie „Jeśli uczeń musi płacić, to nie musi płacić”.
Jak zatem słusznie zauważył torero, mamy tu podobną sytuację, jak w paradoksie kłamcy – błędne koło twierdzeń wzajemnie sprzecznych i zarazem wzajemnie się implikujących („zdanie jest prawdziwe => zdanie jest fałszywe => zdanie jest prawdziwe => …”). Obie strony procesu w swoich wywodach dopuszczają się jednakowej manipulacji, polegającej na wybraniu z tego błędnego koła tylko tych fragmentów, które kończą się po ich myśli. W rzeczywistości ciąg jest nieskończony, a jego wartość logiczna jest nieokreślona – taki logiczny odpowiednik dzielenia przez zero.
Natomiast jeśli odpuścimy sobie logikę formalną, zastępując ją – khem – zdrowym rozsądkiem, sprawa będzie jak najbardziej rozstrzygalna. Jak słusznie zauważył Jarosław Rzeszótko, w czasie procesu uczeń jeszcze nie ma na koncie żadnej wygranej, więc sędzia powinien oddalić roszczenie mistrza – a uczeń mimo to powinien zapłacić po dobroci. Inaczej bowiem mistrz może go pozwać ponownie, a że warunek wygranego procesu będzie wtedy już spełniony, to sprawa zakończy się dla ucznia porażką. Wyrok z pierwszego procesu nic mu wtedy nie pomoże, gdyż nie unieważnia on umowy, a tylko stwierdza niespełnienie jej warunku – co z chwilą zakończenia pierwszego procesu się zdezaktualizowało.
Podsumowując, koniec końców górą będzie mistrz – aczkolwiek tylko dlatego, że zdrowy rozsądek (wbrew zdrowemu rozsądkowi, czyli samemu sobie) nie jest tak całkiem logiczny.
Sorki za odgrzebywanie starego wątku: a może go pozywać drugi raz o to samo? W niektórych systemach prawnych to niemożliwe, drugi proces może zostać umorzony ze względu na powagę rzeczy osądzonej. Żeby tego uniknąć, stary prawnik powinien najpierw pozwać go o dowolną bzdurę, ale ze 100% pewnością przegranej.
Sorki za odgrzebywanie starego wątku: Ale przypadkiem wpadłem na tą stronę,i znam odpowiedz jest bardzo prosta .
Stary prawnik Przegra ponieważ nie ustalili terminu zapłaty
Ustalili Tylko warunki .
Stary prawnik wiedział , że młody adept nie kwapi się do działania w zawodzie .
Jeśli Stary prawnik by założył mu sprawę ,to było by wyłudzenie .
Czyje powinno być na wierzchu? Biednego ucznia .