Cichy Fragles

skocz do treści

W przerwie mundialu

Dodane: 27 czerwca 2014, w kategorii: Futbol

Zawsze wolałem mistrzostwa Europy od mistrzostw świata, głównie ze względu na rundę grupową. Na Euro – od pierwszego meczu gra o wszystko, bo poziom wyrównany, outsiderów prawie nie ma, a drużyn z medalowymi ambicjami po parę w każdej grupie. Na MŚ – z jednej strony potęgi traktujące pierwszą rundę jak rozgrzewkę, z drugiej „sympatyczne” drużyny z egzotycznych kraików marzące tylko o pokazaniu się światu (bo na więcej ich nie stać), w dodatku trwa to wszystko wieki.

Tym razem jednak runda grupowa miała niewiele wspólnego z powyższym opisem. Kuriozalny podział na koszyki (Belgia i Szwajcaria wyżej od Holandii, Francji i Portugalii? Go home FIFA, you’re drunk) sprawił, że potęgi powpadały na siebie, dając nam aż trzy grupy śmierci i tyleż „grup życia”, natomiast wyjątkowo ani jednej z podziałem na dwóch pewniaków i dwóch outsiderów – tak więc mieliśmy sporo hitów i nawet w słabych grupach sporo emocji, do tego rekordowo dużo bramek… Ale mimo wszystko trwało to wieki i pod koniec już mi się nie bardzo chciało oglądać, zwłaszcza że większość spotkań w ostatniej kolejce tradycyjnie już było o pietruszkę/honor. Pod tym względem MŚ niestety rady nie dają i już dawać nie będą, bo przecież się nie skurczą.

Na szczęście w fazie pucharowej meczów bez stawki nie ma, aczkolwiek wytypowanie półfinalistów nie wydaje się tym razem zbyt trudne: Brazylia-Niemcy i Holandia-Argentyna, każda inna opcja będzie sporą niespodzianką. A co dalej? Kusi mnie, żeby postawić na Niemców, ale wróżyłem im już mistrzostwo na trzech poprzednich turniejach i za każdym razem byłem w błędzie. Co prawda zgodnie z prawem Murphy’ego, jeśli teraz na nich nie postawię, to dla odmiany wygrają, ale prawo Murphy’ego nie działa, jeśli próbuje się je świadomie wykorzystać;-).

Mówiąc serio – Niemcy prezentują się jak dotąd najsolidniej, nawet mimo chwili słabości z Ghaną, a ich pogromcy z poprzednich turniejów tym razem już nie grają, więc dawałbym im największe szanse. Jeśli nie oni, to pewnie Brazylia – porywająco niby nie grają, a rywali będą mieć trudnych, ale to gospodarz i tradycyjny faworyt, w dodatku niezwykle zmobilizowany, by stawić czoła historycznej traumie z 1950. Dalej Holandia – grająca najbardziej efektownie, ale i najbardziej nieprzewidywalna – nigdy nie wiadomo, czy po serii świetnych meczów nie zaliczy znowu jakiejś niewytłumaczalnej porażki. W Argentynę najtrudniej uwierzyć, nawet pomimo przebudzenia Messiego trudno nie mieć wrażenia, że błyszczą tylko dzięki słabości rywali, jak w 2010 – ale przed półfinałem mocarnego rywala mieć nie będą (a i w półfinale, w razie wpadki Holandii, może im się upiec), więc niewykluczone, że do mistrzostwa będą potrzebowali tylko jednego wybitnego meczu…

Z pozostałych drużyn tylko Francja ma wystarczająco dużo atutów, by myśleć o mistrzostwie, ale ona też błyszczała na tle słabych rywali, więc jakoś nie wierzę, żeby pokonała w dwóch kolejnych meczach Niemcy i Brazylię. Zakładając oczywiście, że tej ostatniej nie pokrzyżują planów Chile lub Kolumbia (Urugwajowi po dyskwalifikacji Suareza już raczej dziękujemy) – obie drużyny za słabe na tytuł, ale dość mocne na jedną sensację.

Oczywiście wszystkie te rozważania mogą się okazać guzik warte, bo w futbolu zdrowy rozsądek często zawodzi, a na tym turnieju mieliśmy już chociażby katastrofę Hiszpanii (przez niektórych co prawda przewidzianą) i sukces Kostaryki (którego z całą pewnością nie przewidywał nikt przy zdrowych zmysłach), więc kto ich tam wie – może po dziesięciu latach znowu sensacyjnie wygra Grecja?


Podobne wpisy