Cichy Fragles

skocz do treści

Opowiadania nominowane do Nagrody Zajdla 2013

Dodane: 26 sierpnia 2014, w kategorii: Literatura

Tradycja publikowania opowiadań nominowanych do Zajdla w formie e-booka umacnia się z roku na rok – dwa lata temu mieliśmy półlegalny zlepek PDF-ów, rok temu formatowanie było już uporządkowane, ale część opowiadań tylko we fragmentach, a teraz dostaliśmy w końcu kompletny, elegancko opracowany zbiór, do ściągnięcia z oficjalnej strony. Oby tak dalej!

Tyle o formie, a co z treścią?


( ¥ b 3 r p µ n |{ ! (Michał Cetnarowski)

Czego można się spodziewać po tak pretensjonalnym tytule? Oczywiście jeszcze bardziej pretensjonalnego tekstu – i niestety, taki też dostajemy. Napuszony, pełen nieskrywanej ekscytacji, że już wkrótce całe nasze życie będzie usieciowione, zautomatyzowane i w ogóle. Całość budzi skojarzenia z „CyberJoly Drim”, które nagrodę Zajdla swego czasu dostało – ale to było w 1999, kiedy internet dopiero zaczynał wkraczać w nasze życie, więc i ekscytację można było zrozumieć. Dziś, kiedy mamy netu pod dostatkiem (jeśli nie w nadmiarze), opisy jeszcze głębiej w nim siedzącej bohaterki nie budzą już podniecenia, tylko wzruszenie ramion: OK, pewnie za dwadzieścia lat będzie to tak wyglądać, i co z tego?

No właśnie, żeby chociaż coś z tego wynikało – ale nie, tu nawet nie ma fabuły, to praktycznie nie opowiadanie, tylko rozdęty do kilkudziesięciu stron artykuł z gazety pt. „Dzień z życia AD 2040”. A szczególnie żenujący jest ten cały 1337 5p34k – już dzisiaj niemodny, a autor wydaje się serio wierzyć, że ludzie będą go kiedyś używać w codziennych rozmowach. Śmiech na sali.

Ale gwoli sprawiedliwości, nie jest to aż takie złe, jak sugeruje powyższa tyrada – autor ma potencjał i może będą z niego ludzie.


Człowiek nieciągły (Anna Kańtoch)

Tu dla odmiany zero technologii, a nawet w sumie zero fantastyki. Luki w pamięci i ich wypełnianie urojeniami to przecież zjawisko jak najbardziej realnie występujące, choć rzadko w tak ostrej postaci jak u bohatera – niepewnego, czy to on zamordował swoją sąsiadkę, czy tylko znalazł jej zwłoki, a mordercą był jej chłopak…

Zgrabnie napisane, dobrze oddające poczucie zagubienia w nieciągłym świecie, z niezłym, choć nieszczególnie zaskakującym zakończeniem – z nóg może nie zwala, ale pozostawia bardzo pozytywne wrażenie.

(Czytałem kiedyś coś bardzo podobnego, gdzie bohater cierpiący na zaniki pamięci dowiedział się o zamordowaniu ciotki czy innej krewnej, po czym zaczął się zastanawiać, czy to nie on jest mordercą. Krewna pisała pamiętniki bardzo dokładnie dokumentujące jej życie, więc ruszył do jej mieszkania po ostatni pamiętnik… Sam chyba też mam coś nie tak z pamięcią, bo chociaż było to niezłe, za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tytułu ani autora. Kojarzy ktoś?)


Okno Myszogrodu (Anna Kańtoch)

Opowiadanie pisane w czasie przyszłym, więc i nietrudno zgadnąć, że będzie to coś związanego z podróżami w czasie – tym bardziej, że bohater o niczym bardziej nie marzy, niż o cofnięciu tego, co zaszło. Nietrudno też zgadnąć, że z cofania czasu nic dobrego nie wyjdzie – zylion utworów o tym powstało, tytułów nawet nie chce mi się wymieniać, a ten, choć ładnie napisany, niczym specjalnym się nie wyróżnia, może poza końcową sytuacją, w jakiej ugrzęźli bohaterowie, ale i to już gdzieś widziałem. Tak to jest, jak się za dużo czyta – wszystko już było…


Grewolucja (Paweł Majka)

Tekst z początku przypominający „Cyberpunk” – znowu nieodległa przyszłość, znowu wszystko usieciowione i zautomatyzowane do bólu – ale potem się okazuje, że w przeciwieństwie do niego mamy tu jakąś sensowną fabułę i przesłanie, a i ekscytacji technologią trochę mniej. Bohater jest skupiaczem, czyli gościem, któremu płacą, żeby się skupił i z nadmiaru informacji wyłuskał te naprawdę znaczące. Na przykład kiedy przychodzi do niego zrozpaczona matka, której zaginął synek – z fafnastu socjali i innego infobadziewia można się dowiedzieć o delikwencie praktycznie wszystkiego i raz-dwa wydedukować, co się z nim mogło stać. Tak się przynajmniej początkowo wydaje bohaterowi – z czasem jednak wyjdzie na jaw, że synek nie jest zwykłym małolatem, a jego zaginięcie było tylko elementem gry. Myślałby kto, że w zgamifikowanym świecie nikomu gier do szczęścia nie brakuje, ale ta oczywiście ma być wyjątkowa. Samo opowiadanie aż takie wyjątkowe nie jest, ale bez wątpienia warte przeczytania.


Drobnoustroje (Piotr Mirski)

Opowiadanie fantastyczne lub nie – w zależności od interpretacji, co tu właściwie jest urojeniem, a co rzeczywistością. Dwie historie przeplatają się i splatają ze sobą – jedna z nich realistyczna, o facecie na dorobku, z żoną w ciąży, druga fantastyczna, o dziwacznym kontakcie z obcą rasą, proponującą nam przymierze przez spłodzenie wspólnego dziecka. Dziecko, wspólny mianownik obu historii, sugeruje, że tak naprawdę stanowią one jedną całość lub dwie wersje wydarzeń – prawdziwą i stworzoną przez mózg szaleńca – ale zapewne każdy zdoła to sobie zinterpretować po swojemu.

Niezależnie jednak od interpretacji, opowiadanie fajne i nietuzinkowe – tym razem nie mam skojarzeń z żadnym innym utworem.


Edmund po drugiej stronie lustra (Marcin Podlewski)

Po drugiej stronie lustra coś musi być na odwrót, a w tym przypadku jest to moralność – w świecie Edmunda dominującą religią jest satanizm, normą moralną egoizm i podłość, a empatia czy współczucie to objawy choroby psychicznej. Edmund pada ofiarą takiej właśnie choroby, z czym stara się walczyć, idzie do psychologa, a potem na grupową terapię, gdzie poznaje m.in. kobietę swojego życia (przynajmniej tak można przypuszczać) i gościa o znaczącym imieniu Kolbe, wyznającego religię, która w tym świecie zajmuje miejsce, jakie w naszym zajmuje satanizm. Wizja mocno umowna, ograniczająca się do prostego odwrócenia znaków – w rzeczywistości taki satanistyczny świat na pewno nie stanowiłby odbicia naszego, ale też trudno by było przedstawić go na serio w krótkim opowiadaniu – efekt jest jednak niczego sobie.

Tekst kojarzy mi się z twórczością Huberatha, ale z żadnym konkretnym utworem, po prostu zbliżony klimat i wydźwięk.


Popiołun (Wojciech Szyda)

A tu dla odmiany opowiadanie, które zupełnie z niczym mi się nie kojarzy – choć pewnie powinno, bo pełno tu symboliki (Feniks, Miasto Popiołów, Zegarmistrz Śmierci), ale wyłaniające się przesłanie wygląda zbyt banalnie, by się nim zadowolić. Musi tu być jakieś drugie dno, brak mi jednak klucza do właściwej interpretacji. Historia miasta ptakoludzi (efekt jakichś eksperymentów genetycznych), upadku mistrza sztuk walki tudzież lokalnej bogini seksu, wszystko to napisane na wysokim poziomie, chyba nie po to, żeby tylko pokazać, że wszystko przemija. Chociaż kto wie, może jednak tylko po to? Wizja miasta i obraz jego upadku sam w sobie przecież daje radę.

Ba, nie tylko daje radę, ale nawet się wyróżnia – rozmachem, oryginalnością, plastycznością wizji, żywymi, choć oszczędnie naszkicowanymi bohaterami, klimatem… Tylko ciągle doskwiera ten brak pewności, co autor miał na myśli.


Podsumowanie

Na Polcon się nie wybieram, ale gdybym miał głosować, ciężko by mi było wybrać – „Człowiek nieciągły” i „Drobnoustroje” to rzeczy fajne, ale krótkie i nie całkiem kwalifikujące się do fantastyki; „Edmund…” obiecujący, ale za szybko urwany, autor mógł ten pomysł bardziej rozwinąć; „Grewolucja” i „Popiołun” to największy ciężar gatunkowy, teksty najbardziej dopracowane, z największą głębią (nie żeby konkurencja miała jej wiele) i zapewne statuetkę dostanie któryś z nich, ale też czegoś im do pełni szczęścia brakuje. Nikt się w tym roku nie wybił tak znacząco ponad przeciętność, żeby postawić na niego z pełnym przekonaniem…


A skoro już przy Zajdlu jesteśmy – akurat wczoraj ruszyła kolejna edycja BookRage, zgadnijcie z kim:-).


Komentarze

Podobne wpisy