Jadę kilka godzin busem.
Jedna laska ogląda serial na netbooku, trzy czy cztery odcinki ciurkiem.
Druga zawzięcie czatuje przez komórkę, praktycznie bez przerwy.
Dzieciak gra na komórce, bez przerwy nawet teoretycznie, jeśli nie liczyć kilkunastu (!) przesiadek z FIFy na GTA i z powrotem.
Z przodu widzę wystający ekran, na którymś też leci serial.
Gość za mną ciągle stuka oburącz w komórkę, chyba i on w coś gra.
Babka koło niego słucha muzyki, oprócz tego coś pisze.
Laska od serialu wysiada, jej miejsce zajmuje koleś, który od razu odpala przeglądarkę na tablecie.
Nie wszystkich widzę, ale z dużym prawdopodobieństwem jestem tu oprócz kierowcy jedyną osobą, która nie gapi się w ekran, tylko przez okno, jak zwierzę. Bite pięć godzin nie wyciągam ani kompa, ani komórki (poza odebraniem telefonu), ani nawet czytnika – tymczasem dookoła rzadko widzę, by ktokolwiek w ogóle je wyłączał.
Ironia losu i chichot historii – przez lata to ja uchodziłem w otoczeniu za beznadziejnie uzależnionego komputerowego maniaka, tymczasem teraz wyrastam na ostoję normalności pośród rzeszy nałogowców. Uzależnionych zresztą bez porównania silniej niż ja kiedykolwiek – przesiedzieć dobrowolnie pięć godzin bez przerwy przed komputerem zdarzyło mi się ze trzy razy w życiu, tymczasem dla dzisiejszych normalsów to już najwyraźniej codzienność…
Komentarze
Ww punkt! Znakomita obserwacja (myślę o ostatnim akapicie). Mam tak samo. Bardzo ciekawe, czy rzeczywiście istnieje jakiś związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy siedzeniem za młodu przy komputerze a odpornością na pokusy zesmartfonowego świata na starość.
Podzielę się też nieśmiałą hipotezą. Sądzę, że dzisiejsze smartfonowanie należy porównać z paleniem papierosów pięćdziesiąt lat temu. Smartfony dzisiaj, tak jak papierosy wówczas, są wszechobecne i uchodzą za nieszkodliwe. Z czasem jednak ktoś udokumentuje ich skrajnie negatywny wpływ na pamięć i zdolności kognitywne, i zostaną wprowadzone przepisy je ograniczające.
Myślę, że chodzi nie tyle o siedzenie za młodu przy komputerze, co o dorośnięcie przed erą smartfonów – nie zdążyliśmy się od nich uzależnić za młodu, więc łatwiej się kontrolować teraz. Choć fakt, że komputer też mógł tu trochę zadziałać jak szczepionka – nie dało się przy nim siedzieć non stop, więc uzależnienie miało swoje granice i pozwalało się opanować, podczas gdy smartfon żadnej takiej bariery nie ma.
Ale czy da się to jakoś ograniczyć przepisami, nie bardzo widzę. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to nakazać producentom, żeby wprowadzali jakieś limity użytkowania – ale zaraz wyjdzie sto programów łamiących zabezpieczenia, no i nie zakażesz ludziom posiadać więcej niż jedną komórkę, więc bez jakiejś potężnej ingerencji w wolności osobiste jest to raczej niewykonalne.
Tego rodzaju uzależnienie to chyba prawdziwa plaga naszych czasów, szczególnie wśród młodszych pokoleń… Ludzie nie potrafią nie robić nic, być sami ze sobą, każdą wolną chwilę wypełniają internetem. Smutne to…
Na kilka godzin busem najlepsza jest książka :-) Ale w innych sytuacjach np. stojąc w kolejce przyznaję, że też gapię się w ekran :P
Ja się przyłapałam pewnego razu na tym, że jadąc autobusem patrzę na ludzi i przez okno – i nierzadko jestem jedyną taką osobą – gdy w autobusie jedzie większość ludzi 13-40 to jedyną :)