Mało kiedy miałem w życiu taką chichrenfreude (© by Wojciech Orliński), jak po pamiętnym przemówieniu JP2 z 2003, zakończonym słowami „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. W toczącej się wówczas debacie o naszym wejściu do UE katoprawica z Rydzykiem na czele często gęsto używała bowiem argumentu, że Unia jest antychrześcijańska i to nie po bożemu za nią głosować – po wypowiedzi JP2 trzeba więc było albo podkulić ogon i posłusznie zmienić front, albo wznieść się na wyżyny erystyki, żeby wmówić sobie i innym, że papież nie powiedział tego, co powiedział (a nawet jak powiedział, to nie miał tego na myśli, a nawet jak miał, to i tak bez znaczenia). Pierwsza opcja oczywiście nie wchodziła w grę, bo tuż przed referendum równałoby się to kapitulacji, więc prawactwo zaczęło się wznosić na wyżyny, naturalnie dostarczając tym lewactwu niemałej uciechy.
Czemu o tym wspominam po piętnastu latach? Otóż w zeszłym tygodniu papież Franciszek wykręcił katoprawicy podobny numer, wpisując do katechizmu bezwarunkowe potępienie dla kary śmierci. Katoprawica, jak wiadomo, popiera ochronę życia od poczęcia do egzekucji i jest w tym równie zgodna i konsekwentna jak w niechęci do UE, zatem ta zmiana doktryny stanowi dla niej bolesny cios w plecy. Tym boleśniejszy, że tym razem nie da się powiedzieć, że to tylko prywatna opinia papieża, która by nie podpadała pod jego nieomylność – oficjalny zapis w katechiźmie oznacza ni mniej ni więcej, że od zeszłego tygodnia popieranie kary śmierci jest dla katolika takim samym grzechem jak popieranie aborcji czy małżeństw homoseksualnych…
Jak myślicie – czy tym razem nastąpiła wśród Prawdziwych Katolików jakaś zmiana frontu? Żebyście nie musieli tego sprawdzać, zaryzykowałem raka mózgu i przeklikałem się przez te wszystkie Frondy, Deony i inne zagłębia fundamentalizmu. I co? I jajco. Ani wśród publicystów, ani wśród komentatorów nie znalazłem ani jednego, który by powiedział coś w rodzaju: „Do tej pory popierałem karę śmierci, ale skoro Kościół przenajświętszy ją potępił, to już jej popierać nie będę”. Literalnie ani jednego, który by chociaż zareagował z pokorą i powiedział, że rozważy. Nie, wszyscy jak jeden mąż unoszą się świętym (?) oburzeniem, a papieża jeśli jeszcze nie wyzywają od antychrystów, to chyba tylko ze strachu przed przekroczeniem czerwonej linii.
Zauważmy: kiedy mowa o aborcji, eutanazji, antykoncepcji, rozwodach, homoseksualistach i innych kwestiach, w których Kościół zajmuje konserwatywne stanowisko, wszyscy ci Terlikowcy twardo podkreślają, że z prawdami wiary się nie dyskutuje i koniec, demokracji w Kościele nie ma i być nie może, a aktualna nauka jest święta, niezależnie od tego, ile razy w historii się zmieniała – ale kiedy Kościół wyjątkowo zajmie stanowisko niezgodne z ich własnym, nagle już nie mają najmniejszego problemu z ostentacyjnym sprzeciwem wobec tej świętej nauki; nagle można już z nią dyskutować, nagle można już krytykować papieża, nagle można wszystko.
Dogmat może sobie mówić, że papież jest nieomylny, ale dla fundamentalistów ważniejszy jest inny, nieformalny dogmat: że nieomylni są oni sami.
Komentarze
Przypomnę tylko nieśmiało, że ów dogmat nieomylności papieża po pierwsze od samego jego przyjęcia byl mocno krytykowany w samym kościele, a po drugie, tak czy inaczej dotyczy tylko spraw wiary. Reszta – jak chociażby stosunek do kwestii uchodźców czy kary śmierci, to tylko osobisty pogląd papieża. (Podobnie zresztą, jak sprawa bezwzględnej ochrony tzw. życia poczętego)
1. Cała ta sprawa niesie o wiele więcej pytań i treści, niż tylko rechotliwa wyżywka antyklerykałów – jak chociażby pytanie, czy w sytuacji zmiany osądu [do kwestii kompetencji KK w tej sprawie jeszcze wrócę] KK się wcześniej mylił, dopuszczając ją choćby w poprawionych paragrafach? Aktualny papież nie robi w tej kwestii nic, poza sianiem fermentu – i nie jest to butthurt fundamentalisty, tylko proste stwierdzenie faktu. Na jasną deklarację błędu nie ma przecież co liczyć, podobnie zresztą, jak na odpowiedź do dubiów ws. Amoris laetitia, która o porządek moralny zahacza przecież stokroć bardziej.
2. Zarówno hype przeciwników KS na papieską decyzję, jak i sama decyzja to zresztą modelowy przykład bezrefleksyjnego, płytkiego sądu, pozbawionego rzetelnej dyskusji i skupiającego się tylko na radości z pognębienia adwersarza; nie żebym był specjalistą od historii KK, ale dogmaty czy kierunki teologiczne wykuwały się chyba jednak w nieco innej atmosferze. A sama decyzja jest zwyczajnie nie do obrony pod względem stricte teologicznym, mały przyczynek na http://dayczak.pl/religia/o-heretyckim-charakterze-negowania-prawa-do-karania-smiercia/ A Ty do jednego wora wrzucasz zarówno polemiki na gruncie moralnym i teologicznym, jak i tych, którzy mają w pamięci proste „Ani jedna jota, ani jedna kreska…”
3. Zagadnienie „adekwatności sensowności” nauczania o KS nie jest zresztą pozbawione sensu z jeszcze innych powodów. Primo, o ile np. podejście wobec homoseksualizmu niesie pewne implikacje [miłość homo to grzech bądź nie, ergo kwalifikacja moralna uprawiania takowej przesądza o zbawieniu bądź jego braku], o tyle stanowisko wobec KS jest zwyczajnie niekonieczne dla większości z nas [kto jest katem, ręka w górę], samookreślanie się więc katolików w tej sprawie wydaje się tyleż konieczne, co np. kucharek w ZSRR wobec czegoś tam [nie pamiętam]. Secundo, OIDP w takim np. katechizmie Gasparriego takich stanowisk zwyczajnie brak – czyżby dlatego, że 100 lat temu stanowisko wobec KS nie wchodziło w zakres zainteresować etyki katolickiej, należąc z definicji do świeckiego porządku rzeczy, a od JP2 nagle zaczęło należeć?
4. Czasy faktycznie wydają się ostateczne – ale nie przez to, że nauczanie papieskie nam nie leży!oneone, tylko przez to, że KK dał się również ponieść współczesnej patologii pseudoobowiązku moralnego wypowiadania się na wszystkie tematy, o których wróble ćwierkają. A że przy okazji wchodzi na minę za miną i rozbija w drobny mak wielowiekową precyzję i jasność przekazu? Who cares…
5. Last but not least: cała ta sprawa, zanim „zajął się nią” KK, była przedmiotem sporów z natury swojej politycznych. A skoro piszesz już o „mających problem” katolikach, mógłbyś dla przyzwoitości wspomnieć o faryzejstwie antyklerykałów, którym nagle to bezpardonowe wejście KK w politykę nagle przestało przeszkadzać.
Skopiowałem sobie tekst do dalszych przemysleń.
Pozdrawiam
Rozumiem, że clou Twojej notki tyczy się reakcji prawicowych publicystów na decyzję papieża, a niekoniecznie treści tej decyzji jako takiej, ale za Torero powtórzę, że ona jest szalenie kontrowersyjna z doktrynalnego, katolickiego punktu widzenia – niewysłowienie bardziej niż poparcie udzielone przez JP2 członkowstwu Polski w UE. Feser i Bessette napisali niedawno solidnie uargumentowaną książkę, w której bronią kary śmierci z katolickiego punktu widzenia, jakkolwiek kontrowersyjnie by poprzedni człon zdania nie brzmiał. Feser na łamach Catholic Herald skomentował też kilka dni temu zmianę wprowadzoną przez Franciszka. W największym skrócie chodzi o to, że:
1) Logicznie rzecz biorąc, nowa „ustawa” w KKK sugeruje, że wszyscy poprzednicy Franciszka – z autorami Pisma Świętego włącznie – byli w poważnym błędzie.
2) Wprowadzona zmiana podważa retrybutywną rolę kar (nie tylko kary śmierci), a ich retrybutywność była wszak nieodłączną częścią odwiecznego nauczania Kościoła (tzn. kara ma nie tylko rehabilitować, ale też przywracać na świecie sprawiedliwość).
3) Owszem, Zachód stać na to, by największych zbrodniarzy zamykać na resztę życia w nowoczesnych, dobrze strzeżonych więzieniach, ale co niby robić z seryjnymi / okrutnymi mordercami w krajach Trzeciego Świata?
Biorąc pod uwagę, że spora część nauki Kościoła ma się do Biblii nijak lub wręcz jest z nią jawnie sprzeczna, kwestię słuszności teologicznej pozwolę sobie skwitować wzruszeniem ramion. Kto nie ma problemu z takimi rzeczami jak usunięcie drugiego przykazania, tym bardziej nie powinien go mieć z karą śmierci – przynajmniej nie z przyczyn religijnych.
Wzruszyły mnie do łez słowa o "osobie pełniącej obecnie obowiązki papieża". Ból dupy katoprawicy, że raz w życiu zdarzył się papież spoza jej grona, wydaje się sięgać niebios.
Sformułowanie „Katoprawica, jak wiadomo, popiera ochronę życia od poczęcia do egzekucji” – poturlało mnie po podłodze ;)
Dzięki za notkę – idealna. Widzę, że nawet jak jest czarno na białym coś napisane, to niektórzy nie mogą się powstrzymać przed pisaniem w komentarzach „no ale jednak…”. :-D
Zastanawiam jak bardzo trzeba się starać, by zignorować prosty fakt: KK zmiennym jest…
@rozie: Co „no ale jednak”? „Czarno na białym” to tylko i wyłącznie Wasze nomen omen pobożne życzenia i zaklinanie rzeczywistości, wystarczy wczytać się w komentarze – z homeopatyczną dawką dobrej woli i dyskusji. A jeśli nagle okazuje się, że sprawa jest dużo szersza, niż tylko – w bardzo dużym uproszczeniu – „morda w kubeł”, to nagle zaczyna się ignorowanie argumentów oponentów [w zasadzie do zera, czego tutaj nigdy nie kojarzę], śmieszki i wzruszenie ramion, mające starczyć za całą reakcję.
Śmieszki – uwaga, z pełną świadomością „tu quoque” leci – dość słabe, jeśli przypomnieć sobie proporcje tych wszystkich histerycznych reakcji na Brexit, wybór Trumpa, ponowne referenda i gremialny zwrot suwerenów w nieoczekiwanym kierunku. Wtedy wątpliwości wobec KSu nagle okazują się małym miki w skali HurrDurr, bo w tym drugim przypadku nagle i teorie spiskowe nie są takie spiskowe [trzeba tylko podmienić Rusków za Żydów], i społeczeństwo na gwałt do demokracji nie dorasta, i przypadkowe się robi, i czerwoni nagle szybciutko przemalowują się na libertarian [te wszystkie konstruktywne krytyki 500+ dają Korwinowi szansę na 120% w następnych wyborach!]… Belka, moi drodzy. Belka!
@torero Katechizm KK to nie czarno na białym, nie zapisał tam, czy Franciszek to nie papież? Bo zaczynam się gubić w tym co zamierzasz negować…
@torero
O ile mi wiadomo, nikt nie neguje prawomocności legalnych decyzji suwerena, nikt nie nazywa Trumpa "osobą pełniącą obowiązki prezydenta" i tak dalej. Popierać tych decyzji natomiast obowiązku nie ma – przeciwnie, po to mamy demokrację, żeby swobodnie wyrażać swoje zdanie. W Kościele natomiast, o ile mi wiadomo, demokracji nie ma, papież jest z mocy dogmatu nieomylny, a grzeszyć można nawet myślą, cóż dopiero mową, zwłaszcza gdy się wyzywa papieża od heretyków. Nie porównujmy więc jabłek z gruszkami.
@rozie: Przeczytaj więc jeszcze raz odpowiedzi Borysa i moją.
tl;dr – tego, że to znalazło się w katechizmie, nie neguje nikt. Wątpliwości tyczą się w zasadzie całej reszty, bynajmniej nie „resztowej” – POCZĄWSZY od zasadniczej wątpliwości, na ile coś takiego w katechizmie miało prawo się znaleźć. Magisterium KK to NIE pierwsza lepsza ustawa, gdzie AFAIR w sprawie ACTA pozaszywali sporne zapisy w jakiejś ustawie rolniczej (?), ale formalnie o mały włos dostałoby to rangę obowiązującego prawa. Duch katechizmu to jednak nieco inny wymiar, niż „poupychajmy wszystko, co się zmieści” [wyżej podałem przykład z katechizmem Gasparriego]. Całą sprawę przyrównałbym raczej do sytuacji, w której np. nie została zachowana właściwość miejscowa sądu – ponad trumfem jednej i „konfuzją” drugiej strony należy wpierw zadać sobie pytanie, na ile wyrok zadany z pogwałceniem takiej w.m.s. jest w ogóle wiążący.
@torero
Masz swoje głębokie teologiczne argumenty, przemyślenia, argumenty z tradycji i praw kanonicznych itp. i wszystko fajnie; ale mnie (i chyba nie tylko mnie), śmieszkującego antyklerykała, w ogóle nie obchodzą katolickie nauki ani dobrostan KRK. Po prostu mam bekę z tego, jak konserwatyści reagują na papieża. Tak jak ty też byś miał bekę z marksistów okładających się po głowie kopiami „Kapitału”.
@Cichy: chytryś! Ale nie ze mną te numery :) „Prawomocność legalnych decyzji”. No więc *prawomocności legalnych* decyzji Franciszka nikt nie kwestionuje, podobnie zresztą, jak *prawomocności legalnych* decyzji polskich władz z ostaniego roku. Dziękuję za uwagę, proszę się rozejść.
A propos grzeszenia myślą i nazywaniem papieża heretykiem – pewien nie jestem, ale chyba u naszego x. Węgrzyniaka wyczytałem, że dyskusja – niechby i na noże – jest w KK jak najbardziej dopuszczalna, odwieczny kanon dyskusyjny wymaga jedynie posłuszeństwa względem polecenia. A tutaj żadnego polecenia przecież nie ma – a powyższe pytania o „prawomocność legalnych decyzji” :D pozostają.
Papież, w odróżnieniu od demokratycznego rządu, nie ma nad sobą żadnej konstytucji – wszystko, co oficjalnie ogłosi w sprawach wiary i moralności, jest legalne z definicji, przynajmniej dopóki nie stanie to w sprzeczności z jakimś dogmatem. A ile razy słyszałem od katoprawicy, że z nauką Kościoła się nie dyskutuje, nawet nie zliczę.
@torero Sugerujesz, że papież się pomylił? Zauważ, że piąte przykazanie Dekalogu (w KK – szóste) wprost zabrania zabijania, cała reszta to wykładnie i dopisywanie wyjątków….
Zauważ też, że paragraf 2267 nie został dodany, tylko zmieniony. Zresztą IMO w kierunku spójności z par. 1756 („[…] Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro.”) czy 1761 („Istnieją konkretne zachowania, których wybór jest zawsze błędny, ponieważ pociąga za sobą nieuporządkowanie woli, to znaczy zło moralne. Jest niedopuszczalne czynienie zła, by wynikło z niego dobro.”). Więc trochę nie rozumiem o co spina.
@rozie: pierwszy z brzegu, naprawdę pierwszy z brzegu cytat – aż dziw bierze, że o tym nie wiesz:
„Powszechnie używany przekład: „Nie będziesz zabijał” może doprowadzić do błędnej interpretacji VI przykazania. Przeciwnicy kary śmierci i służby wojskowej bardzo często odwołują się do owego przykazania. Są nawet tacy „zagorzali jarosze”, którzy w swoim fanatyzmie nie uznają spożywania mięsa, wykorzystując to jako argument przeciwko zabijaniu zwierząt. Zakaz zabijania wyraża Dekalog za pomocą rzadko występującego czasownika „RASAH”, który w Starym Testamencie został użyty 46 razy, w przeciwieństwie do innych określeń: HARAG (165 razy), czy HEMIT (201 razy) itp. Ponieważ hebrajski czasownik RASAH podkreśla prywatną, samowolną sferę czynu śmierci, którą zadał człowiek innemu człowiekowi, dlatego lepiej byłoby oddać to za pomocą szokującego, ale za to jednoznacznego terminu „mordować” (por. 1Krl 21,19). Tak więc dekalogowy „zakaz zabijania” odnosi się przede wszystkim do samowolnego przelewu krwi. Już na początku dziejów ludzkości Bóg ogłosił prawo ochrony życia ludzkiego:
„Ktobykolwiek zabił Kaina, będzie ukarany siedmiokrotnie” (Gen 4,15). A po potopie Bóg powtórzył to prawo wobec Noego i jego synów: „Kto przeleje krew człowieka, tego krew musi być wylana” (Gen 9,6). Tym samym Bóg — Prawodawca zabronił wymierzania kary śmierci według osobistego osądzenia. W ten sposób w szóstym przykazaniu została położona tama przeciw prawu krwawej zemsty.”
Całość tu: http://www.radiopielgrzym.pl/szoste-przykazanie.html polecam.
Twoja interpretacja zapisu KKK jest do niczego, bo w ten sam sposób można argumentować choćby niemoralność uwięzienia przestępcy.
@Cichy: tyle że od początku tego wątku próbuję nadaremno przebić się z informacją, że wątpliwości budzi nie sama papieska ocena moralna, tylko właśnie zasadność wrzutu owego paragrafu w „sferę wiary i moralności”, ergo „właściwość kompetencyjna” takiego zapisu w katechizmie.
@torero
Czy Ty na serio uważasz, że dopuszczalność zabijania ludzi nie jest kwestią moralną?
@torero Serio uważasz podaną stronę za sensowne odzwierciedlenie wiary katolickiej? Bo dla mnie to czysta erystyka. Ja rozumiem, że ST jest surowy i wiele w nim zasad, a w NT więcej jest o miłości i połączenie daje przy sprawnym żonglowaniu cytatami możliwość wykazania czegokolwiek, co pozwoli na trzymanie jednostek w ryzach i na usługach systemu (kościół plus państwo), ale błagam o kapkę konsekwencji.
Na szybko:
1. „hebrajski czasownik RASAH podkreśla prywatną, samowolną sferę czynu śmierci, którą zadał człowiek innemu człowiekowi”, chwilę później rozciągnięte na samobójstwo.
2. Włączenie „lekkomyślnego narażania życia” z ciekawymi przykładami, np. tytoń (tu warto sobie przypomnieć, kiedy tytoń pojawił się po tej stronie oceanu). Drobny zabieg erystyczny pozwoli w miejsce tytoniu wpisać cokolwiek, np. (świńskie) mięso – tłuste, powoduje pogorszenie stanu zdrowia, albo np. całkowicie zabronić alkoholu.
3. Bójka jest, ale wojsko i wojna już nie są już lekkomyślnym narażaniem życia. No tak, system potrzebuje rąk do utrzymania się przy władzy, także przy pomocy przemocy.
4. Skoro chcesz stosować zasady z ST, to proponowałbym wszystkie. Choćby istnienie niewolników i przysługujące im status (rzeczy) co widać i w oryginalnym dziesiątym przykazaniu, i w Wj 21, 20-21: „20 Kto by pobił kijem swego niewolnika lub niewolnicę, tak iżby zmarli pod jego ręką, winien być surowo ukarany. 21 A jeśliby pozostali przy życiu jeden czy dwa dni, to nie będzie podlegał karze, gdyż są jego własnością.”
5. Last but not least: cokolwiek z NT na poparcie KŚ? Bo opierając się na NT łatwo znaleźć argumenty przeciwko KŚ (J 8,1-11).