Zapytał mnie ktoś niedawno, czy nie myślałem o założeniu bloga. „Nie tylko myślałem, ale nawet prowadziłem, ale niewiele z tego wyszło”, odpowiedziałem. A potem trochę posmutniałem, kiedy zdałem sobie sprawę, że odruchowo użyłem czasu przeszłego. Niby już od wielu miesięcy nic tu nie pisałem i nawet mi to nie doskwierało – ale żeby już tak całkiem się poddać? Co to, to nie – a że Wielkanoc to idealna pora na zmartwychwstanie…
Tak, wiem, że Wielkanoc była półtora tygodnia temu – a Wy wiecie, że moim wewnętrznym zwierzęciem jest ślimak, prawda?
No więc stwierdziłem, że czas na reaktywację.
Ale w nieco innej formule niż dotychczas – po pierwsze, blog będzie generalnie kopią fanpejdża, co oznacza, że będzie się na nim pojawiać więcej krótkich notek (ale postaram się też od czasu do czasu napisać coś dłuższego, obiecuję); po drugie, jak widać poniżej, nie ma już możliwości dodawania komentarzy na blogu, a tylko pod wpisami na Facebooku, powiązanymi z tymi na blogu. Raz, że znudziło mi się użeranie ze spamerami, a dwa, że dyskutowanie na FB jest z oczywistych względów wygodniejsze.
Złudzeń nie mam: blogowanie dawno wyszło z mody, a gwiazdą social mediów nigdy nie będę. Ale, póki co, nie wszystek umarłem – i tego będę się trzymać.
Przynajmniej dopóki znowu mi się nie odechce.