Cichy Fragles

skocz do treści

Polska i Sauron (ew. Putin i Shire)

Dodane: 12 października 2023, w kategorii: Polityka

Książka „Władca pierścieni” (w odróżnieniu od filmu) nie kończy się banalnym happy endem po pokonaniu Saurona, lecz rozdziałem „Porządki w Shire”, w którym hobbici wracają do domu tylko po to, by odkryć, że pod ich nieobecność jakieś typy spod ciemnej gwiazdy przejęły władzę w Shire i budują tam mały Mordor. Zamiast świętować sukces, trzeba zatem jeszcze raz chwycić za broń i przywrócić normalność – co oczywiście dla zaprawionych w bojach bohaterów nie stanowi już większego wyzwania.

Z punktu widzenia dramaturgii utworu ten rozdział nie ma sensu – dopiero co obserwowaliśmy decydującą o losach świata bitwę na polach Pelennoru, a teraz mamy się ekscytować jakąś śmieszną nawalanką o zadupie, której wynik i tak jest oczywisty? Panie, z czym do ludzi. Jeśli jednak chodzi o przesłanie, rozdział ten dowodzi mądrości Tolkiena – zwraca bowiem uwagę, że zło nie kończy się na granicach Mordoru i nawet jeśli ten Mordor upadnie, nie będzie to oznaczać ostatecznego triumfu dobra. Zło trzeba zwalczać nieustannie i nie łudzić się, że gdziekolwiek będziemy od niego całkowicie wolni i bezpieczni.

Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, do czego piję; nie muszę też chyba wyliczać analogii między niemiłościwie nam panującą ekipą a Putinem i spółką. Analogii oczywiście tylko częściowej – co by o tej bandzie nie mówić, do Putina jeszcze im daleko – ale skoro kierunek jest ten sam, to niezależnie od prędkości dotrzemy w końcu w to samo miejsce.

Na szczęście, żeby zmienić kierunek, nie trzeba iść na koniec świata wrzucić pierścień do wulkanu – wystarczy przejść się do punktu wyborczego i wrzucić kartkę do urny. Żaden Mordor póki co nam w tym nie przeszkadza, więc nie czekajmy aż zacznie.

Tak, wiem, na pewno słyszeliście już sto razy, że PiS to putiniści, nie jestem oryginalny – ale może właśnie tak trzeba: powtarzać tę prostą prawdę do wyrzygania, żeby w końcu ludzie zagłosowali przeciwko tej bandzie choćby po to, żeby już nie musieć tego słuchać. Mi samemu po tych ośmiu latach już się nie chce – ale emigrować by mi się nie chciało dużo bardziej.

*

Zbiegiem okoliczności dziesięć dni po wyborach przypada dwudziesta rocznica aresztowania Chodorkowskiego – i dla mnie osobiście jest to zbieg okoliczności bardzo znaczący. Tak się bowiem składa, że dwadzieścia lat temu czytywałem przez jakiś czas forum Nowego Państwa – gdyby ktoś nie pamiętał, była to jedna z pierwszych pisowskich gazet (naonczas jedna z raptem dwóch czy trzech – nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, w jak pięknych czasach żyjemy). Na jej forum, poza zwykłymi internautami, udzielało się paru publicystów i pomniejszych działaczy partii (zjawisko w czasach przed Facebookiem niecodzienne), a ja od zawsze wyznawałem zasadę, że nic nie mówi więcej o danej partii, niż to, jakiego rodzaju ludzie ją tworzą i popierają – program i poglądy mogą być ściemą dla ciemnego ludu, ale kadry jakie są, tego się nie zafałszuje.

Zaglądałem więc na to forum – i mina coraz bardziej mi rzedła. Towarzystwo mniej lub bardziej oszołomskie (jeden z użytkowników miał sygnaturkę „Nie jestem Polak-katolik, tylko katolik-Polak” – a i tak uchodził tam za liberała i centrystę), zgodnie jednak zakochane w teoriach spiskowych i szukaniu we wszystkim co najmniej trzeciego dna, bo zadowalanie się drugim jest dla mięczaków, a pomysł, że jakikolwiek polityk czy publicysta (włącznie z własnymi!) może na serio wierzyć w to co mówi, nie był w ogóle brany pod uwagę, nawet hipotetycznie. Pomysł, że w polityce może chodzić o cokolwiek innego niż „kto kogo”, takoż.

Najbardziej mi jednak dało do myślenia to, co tam nastąpiło po wspomnianym aresztowaniu Chodorkowskiego. Otóż całe towarzystwo (notabene Rosję i Putina szczerze nienawidzące) przyjęło to wydarzenie z entuzjazmem i z westchnieniami „żeby tak u nas Kulczyka…” Jakiś jeden forumowicz próbował nieśmiało protestować, że to może jednak nie za fajnie, jeśli władza może sobie zapuszkować kogo zechce – ale reszta zareagowała na to tylko uprzejmym politowaniem.

I wtedy właśnie zrozumiałem.


Skomentuj na Facebooku

Podobne wpisy