Pozostaje tylko owa symetria zdziwień: Pańskiego, tego, z któregoś mnie Pan pytał, czy jestem „that strong”, żeby upierać się przy „non serviam” – oraz mojego, że można, jak Pan to odważnie robi, polegać na doznaniach najprywatniejszych, gdy poszukuje się prawdy z uniwersalistyczną ważnością. Myśl, żeby na takich doznaniach, przeczuciach, uczuciach fundować światopogląd, wydawała mi się zawsze i wydaje mi się czymś najdziwniejszym w człowieku – i tam gdzie polegający na owych przeżyciach dostrzega swoją naturalną i przyrodzoną skromność, ja widzę nadzwyczajne uroszczenie – gdyż to, co ja czuję, mam za całkowicie nieważne, jako indykator stanu rzeczy tego świata. Jeśli bowiem istnieje rzecz myśląca, jako człowiek oraz rzecz w sobie, jeśli przystać na taką segmentację, to owo myślące, będąc tylko powłoką fenomenalistyczną, wtórnikiem, nie może mieć (w mym pojmowaniu) żadnych racji logicznych za sobą, żeby orzekać o tym, co fenomenalistyką powierzchniową już NIE JEST.
Stanisław Lem, „Sława i Fortuna”, s. 144
Romantyczne stawianie czucia i wiary przed rozumem zawsze uważałem za idiotyzm wagi ciężkiej – ale nigdy bym nie potrafił tego uzasadnić tak elegancko, lapidarnie i dobitnie zarazem, jak Lem. Żeby więc wrażenia nie popsuć, niczego więcej już tu od siebie nie dodaję.
Komentarze
A recenzowany przeze mnie niegdyś Kahneman na to: „A idź pan w cholerę” :)
Zresztą notka w wymowie jest bardzo ogólna i nie za bardzo wiadomo, czego się czepić – albo ja nie rozumiem. Bo na gruncie życia codziennego wspomniany Kahneman rozszarpuje na strzępki co poniektóre iluzje postępowania „racjonalnego” i „szkiełkoocznego”. Na gruncie chrześcijaństwa chochoł [częściowo uzadniony pleniącymi się wpływami protestantyzmu] tkwi w przedstawieniu fikcyjnej opozycji „pomiędzy nauką a wiarą”. Itd, itp.
A nad Macierewiczem aż tak się znowu
nie pastw [erm… nie pastwij?]nie znęcaj, bo w paru kwestiach mówicie jednym głosem :)Kahneman obala zupełnie inne twierdzenie, niż to z notki. To, że jesteśmy słabsi w racjonalnym myśleniu, niż nam się wydaje, nie ma nic wspólnego z wyższością rozumu nad „czuciem i wiarą”.