Cichy Fragles

skocz do treści

Prosto z piekła (Alan Moore i Eddie Campbell)

Dodane: 4 marca 2009, w kategorii: Literatura

Prosto z piekła | Alan Moore i Eddie Campbell (Timof i cisi wspólnicy)

Komiks zapiera dech w piersiach już w chwili, gdy się go bierze do ręki – waży bowiem co najmniej kilogram. Dech zapiera także cena – 110 złotych (lub 130, za wersję w twardej oprawie) zdecydowanie piechotą nie chodzi. No ale nie mówimy o byle jakim komiksie, tylko o jednym z najsłynniejszych dzieł Alana Moore’a, więc kto by tam się przejmował ceną;-).

Podtytuł brzmi „melodramat w szesnastu częściach”, ale nie radzę się tym sugerować – jeśli w ogóle można tę opowieść nazwać melodramatem, to jest to z pewnością najmroczniejszy i najtrudniejszy melodramat w historii gatunku. Nie uświadczymy tu banalnej fabuły, prostych bohaterów, szczęśliwego zakończenia ani innych cech typowych dla melodramatu. Czeka nas raczej spotkanie ze złem przez duże „Z”, uosabianym przez głównego bohatera, ale przenikającym cały opisany tu świat. Rzecz się dzieje w Londynie, jesienią 1888. Gdyby ktoś nie kojarzył – to czas i miejsce działania Kuby Rozpruwacza, niezidentyfikowanego mordercy prostytutek z Whitechapel. Moore postanowił opowiedzieć na nowo jego historię, a przy okacji dokonać studium mitu i jego relacji z rzeczywistością.

Zacznijmy od historii – oto ekscentryczny członek rodziny królewskiej, książę Albert, płodzi dziecko ze sklepikarką, a następnie potajemnie bierze z nią ślub. Oczywiście rodzina nie zamierza tego tolerować (mamy w końcu czasy wiktoriańskie), więc nieznani sprawcy po cichu odstawiają księcia do pałacu, a jego żonę do zakładu dla obłąkanych, gdzie niejaki William Gull – osobisty lekarz królowej Wiktorii – korzysta z okazji, by przeprowadzić na biednej sklepikarce okrutny eksperyment. Sprawa zamknięta? Nie do końca. O jej kulisach wiedzą bowiem cztery prostytutki, które pilnie potrzebują pieniędzy i postanawiają je zdobyć szantażując brata wspomnianego księcia. O próbie szantażu dowiaduje się królowa Wiktoria i natychmiast wzywa doktora Gulla, któremu poleca dyskretnie odnaleźć i uciszyć szantażystki. Doktor Gull sprawi się aż za dobrze…

Miłośnicy teorii spiskowych na pewno będą zachwyceni, bo Gull nie dość że morduje z polecenia samej królowej, to jeszcze jest wpływowym członkiem masonerii – która to masoneria pociąga za sznurki niemal wszędzie, nie wyłączając Scotland Yardu. Policjanci-masoni robią zatem co w ich mocy, żeby sprawca pozostał niewykryty. On sam natomiast ma jeszcze jeden sobie tylko wiadomy cel w tym wszystkim – i tu przechodzimy do wspomnianego studium mitu. Zanim Gull zacznie swoje dzieło, wybiera się na przejażdzkę po Londynie, w jej trakcie wykładając zdumionemu woźnicy nieznaną historię miasta, wskazując pozostałości z czasów pogaństwa i rozliczne zakamuflowane symbole (czy to dawnych religii, czy masonerii) oraz snując wywody o potężnej sile mitu. Woźnica z czasem coraz mniej z tego wszystkiego rozumie, ale jego pytanie „po co mi pan to wszystko opowiada?” pozostaje bez odpowiedzi.

Autor również nie zamierza jej udzielić. Zamiast tego wystawia nas na próbę, zmuszając do samodzielnego szukania sensu w poczynaniach Gulla, jego fantastycznych wizjach i wywodach – a jest czego szukać, bo „Prosto z piekła” to dzieło wielopłaszczyznowe, złożone, pełne przeplatających się wątków i nieoferujące łatwych wyjaśnień. Powiedziałbym nawet, że Moore trochę przedobrzył, wywołując mętlik w głowie i praktycznie wymuszając powtórną lekturę – bo za pierwszym razem na pewno się tego wszystkiego porządnie nie ogarnie. Oprócz tego przyczepiłbym się o „przegadanie” niektórych fragmentów i brak wyrazistej pointy, zamiast której autor serwuje nam pod koniec jeszcze jedną dziwną zagadkę. Wszystko to sprawia, że po zakończeniu lektury pozostaje pewien niedosyt.

Z powyższych przyczyn miałem problem z oceną – z jednej strony dzieło nietuzinkowe, robiące wrażenie i zapadające w pamięć, z drugiej strony trochę tu czegoś brakuje. Koniec końców jednak ten plus postawiłem. Należy się on chociażby za ambitną próbę szczegółowego odtworzenia wydarzeń związanych z Kubą Rozpruwaczem – niemal wszyscy bohaterowie, włącznie z samym Gullem, istnieli naprawdę, a Moore zadał sobie trud poznania ich życiorysów, cech charakteru i wyglądu. Podobnie komiksowy Londyn zgadza się w najdrobniejszych szczegółach z prawdziwym Londynem AD 1888 – zgadzają się nawet fasady domów i nazwy ulic, a przynajmniej autor tak twierdzi;-).

Rysownik też na pewno nie miał łatwego życia, precyzyjnie odtwarzając wszelkie budowle, bramy, obeliski, wyposażenie wnętrz czy ubiory. Campbell spisał się jednak na medal – o jego warsztacie złego słowa nie można powiedzieć, a szczególna pochwała należy mu się za grę światłem i cieniem – nie ma tu częstej w czarno-białych komiksach sytuacji, że tylko po kolorze nieba można poznać, czy mamy dzień czy noc. Tu mrok się po prostu czuje. Podobnie jak krew – czarna, a jednak bardzo sugestywna. Przy okazji trzeba podkreślić, że nie jest to komiks dla ludzi o słabych nerwach lub/i żołądku – morderstwa przedstawiono naprawdę naturalistycznie. W szczególności ostatnie z nich, kiedy Gull przez kilkanaście stron metodycznie masakruje zwłoki, wycinając na nich znaki, zdzierając skórę i wyrywając kolejne narządy wewnętrzne. Gdy wreszcie kończy, ma przed sobą już niemalże sam szkielet, a miejsce zbrodni wyglądem nie ustępuje rzeźni. Wszystko to bardzo realistycznie zilustrowane przez Campbella, któremu należy się tu kolejna pochwała.

Podsumowując zatem – pomimo paru niedociągnięć, komiks zdecydowanie warty swojej ceny (a jak wspomniałem, nie jest ona niska). Co prawda nadal za najwybitniejsze dzieło Moore’a uważam „Strażników”, ale „Prosto z piekła” ustępuje im bardzo nieznacznie. Miłośnicy komiksów nie powinni się zatem ociągać z zakupem. Jedynym dylematem może tu być wybór pomiędzy miękką i twardą okładką;-).

Ocena: 5+


Komentarze

Podobne wpisy