Podobnie jak reszta świata, też wpadłem w kryzys (tyle że twórczy, nie gospodarczy), ale nie chcę, żeby blog leżał odłogiem, więc dzisiaj pójdę na łatwiznę i wzorem Przekroju napiszę o tym, o czym w tym tygodniu nie będę pisać.
A zatem nie będę pisać:
- o kretyńskiej histerii wokół „pakietu telekomunikacyjnego” – bo ten temat doskonale już podsumował Konrad Niklewicz i nie ma tu już chyba nic do dodania, a ja już raz pisałem o „samodzielnie myślących” internautach i nie mam ochoty się powtarzać.
- o poparciu Kaczyńskiego dla Platformy – bo tu już naprawdę nic dodać, nic ująć – niektórzy to po prostu mają „talent”.
- o wczorajszym meczu Chelsea-Barcelona – bo przecież nie od dziś wiadomo, że w futbolu nie ma sprawiedliwości, co uczciwie przyznaję, choć kibicowałem Katalończykom. Warto może tylko odnotować odstępstwo od reguły – zwykle drużyny z Półwyspu Iberyjskiego pięknie grają i niezasłużenie przegrywają, a tu po raz pierwszy odkąd pamiętam, było odwrotnie.
- ani o kolekcji książek Michnika, którą jutro zaczyna Wyborcza – bo jako człek z natury łagodny nie chcę prowokować michnikożerców, szczególnie gdy nie mam siły z nimi walczyć;-).
A o czym będę pisać? Szczerze mówiąc, chwilowo nie wiem. Niemoc mnie ogarnęła i nie popuszcza. Na szczęście weekend już niedaleko, więc może uda się odzyskać trochę energii życiowej.
Choć fakt, że tydzień temu też tak myślałem.