Dwa tygodnie temu mieliśmy rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Ciężko było to zauważyć.
Za dwa tygodnie będziemy mieć rocznicę bitwy warszawskiej. Zauważyć ją będzie można co najwyżej przy okazji parady wojskowej.
Dziś mamy rocznicę… wiadomo czego. Wiadomo, bo od kilku lat nie zauważać jej się nie da, strach nawet lodówkę otworzyć.
Ciekawi mnie tylko jedno – gdyby to powstanie jakimś cudem skończyło się zwycięstwem, czy również byśmy jego rocznicę tak hucznie obchodzili, czy też podzieliłoby ono los dwóch wspomnianych bitew?
Komentarze
To że o nim mówią wcale nie oznacza, że gdyby zapytać przypadkowego przechodnia wiedziałby coś więcej niż jaka dzisiaj data.
Spoglądając w przeszłość można powiedzieć, że we krwi mamy „Honor i Ojczyzna”, ale też i „przegraną sprawę”.
O jakiej bitwie warszawskiej mówisz? O tej którą niektórzy wytoczyli koncertowi Madonny? ;)
Chciałbym widzieć w tym tylko prymitywny piar oparty na podstawowym fakcie, że kilku powstańców jeszcze żyje, więc jest to bardziej opłacalne, a nie głupotę rządzących czy potwierdzenie paru tez chociażby JKMa… i jakoś nie mogę do tego przekonać nawet siebie.
Swoją drogą świętowanie porażki to jakaś paranoja. No ale co zrobić, skoro pamiętać trzeba, a pamięć a’la „Nad Niemnem” [mogiły powstańcze i okolice] „potwierdziłaby” tylko naszą „przynależność” do ogona Europy?
bo polacy tacy poszkodowani wszystkim są