Cichy Fragles

skocz do treści

Amber Gold – schody na dno

Dodane: 16 sierpnia 2012, w kategorii: Absurdy
  1. Amber Gold oferował „lokaty” z „gwarantowanym” oprocentowaniem 15%, co na kilometr śmierdziało piramidą finansową albo innym przekrętem, ale przez trzy lata interes się kręcił bez przeszkód.
  2. W kręceniu interesu nie przeszkadzało coroczne olewanie obowiązku składania sprawozdań finansowych.
  3. Nie przeszkadzało też, że już w połowie 2009 firma zaczęła dymać klientów, nie wypłacając im pieniędzy.
  4. Nie przeszkadzało nawet, że Plichta miał na koncie wyrok za przekręty finansowe, więc prowadząc firmę łamał prawo…
  5. …o czym już wiosną 2010 pisała Wyborcza. Ministerstwo Gospodarki zapowiadało wtedy przyjrzenie się sprawie, ale przez ponad dwa lata nie zdążyło tego zrobić.
  6. A ściślej rzecz ujmując, tych wyroków było sześć. Wszystkie w zawieszeniu, wszystkie (oczywiście oprócz pierwszego) w okresach zawieszenia poprzednich, mimo to do odwieszenia wyroku nie doszło ani razu. Najwyraźniej w Polsce wystarczy łamać prawo za każdym razem w innym mieście, bo żaden polski sąd w XXI wieku nie jest w stanie się dowiedzieć, że oskarżony dostawał już wyroki przed innymi sądami.
  7. Poza tym wyroki były kuriozalnie łagodne w stosunku do skali przekrętów, czego skrajnym przykładem wyrok z 2010 – za wyłudzenie pół miliona złotych Plichta dostał dwa lata (!) w zawieszeniu (!!) i nawet nie musiał zwracać wyłudzonych pieniędzy (!!!) – zatem łamanie prawa bardzo, ale to bardzo mu się opłaciło.
  8. Wobec tego wszystkiego trudno się już nawet oburzać faktem, że Amber Gold przez lata handlował złotem bez zezwolenia, oczywiście bezkarnie.
  9. Nadal jednak robi wrażenie informacja, że tak szemrana firma była w 2011 przez ponad pół roku oficjalnym partnerem RP.pl (tak tak, portalu Rzeczpospolitej), który serwował mu takie artykuły sponsorowane, że klękajcie narody.
  10. W czym zresztą nie ustępowała mu równie szacowna Gazeta Prawna.
  11. Mimo burzy medialnej wokół Amber Gold w ostatnich dniach, żaden urząd nie wpadł na pomysł zablokowania kont firmy, więc Plichta ostentacyjnie przelał 50 milionów do innej swojej spółki, żeby wierzyciele nie mogli się do nich dobrać…
  12. …a tak naprawdę to nawet nie wiadomo, gdzie przelał, bo potwierdzenia przelewów szybko okazały się sfałszowane.

Sporo tych schodów, a ostatnio praktycznie codziennie wychodzi na jaw kolejny, co i raz otwierając mi nóż w kieszeni. W cywilizowanym ponoć kraju w środku Europy jeden mały cwaniak od lat dyma wszystkich dookoła i trzepie miliony, a włos mu z głowy spaść nie może. Czekam jeszcze tylko na ostatni schodek, jakim zapewne będzie informacja, że Plichta wyjechał do jakiegoś Trapezfiku, który nie ma z Polską umowy o ekstradycji – bo przecież paszportu, o ile wiem, ciągle mu nie zabrali, więc czemu nie miałby tego zrobić? Z pięćdziesięcioma milionami na tajnym koncie głodować raczej nie będzie…

Pozostają tylko pytania: co tak naprawdę znaczy wyrok w zawieszeniu, jeśli można takie wyroki zbierać seryjnie i mimo to nie spędzić ani dnia w więzieniu? Ilu jeszcze mamy takich Plichtów, którzy dzięki nieudolności państwa dorabiali się podobnymi sposobami, ale zdążyli się bezpiecznie wycofać, zanim zainteresowały się nimi media? I czy minister Gowin zamierza wreszcie coś zrobić z totalnie skompromitowanym tą sprawą wymiarem sprawiedliwości, zamiast walczyć o prawa komórek jajowych?


Komentarze

Podobne wpisy