Na polskim przerabiałem lektury, żeby się nauczyć przerabiania lektur, i pisałem wypracowania, żeby się nauczyć pisania wypracowań. Jedno i drugie niemal wyłącznie na przykładach starodawnych dzieł, które może i były w swoim czasie wybitne i przełomowe, ale dla człowieka urodzonego pod koniec XX wieku – zwykle nienadające się do czytania. Niestety, literatura według autorów kanonu lektur skończyła się na drugiej wojnie światowej, a potem powstawały już tylko utwory o tej wojnie traktujące, więc o omawianiu czegoś ciekawszego można było zapomnieć.
Na historii zakuwałem, zdawałem i zapominałem, bo i na co mi pamiętać te wszystkie daty, skoro istnieją encyklopedie – zresztą, co mnie obchodzą jakieś wojenki sprzed wieków, których znaczenie dla dzisiejszego obrazu świata jest przyzerowe. Za to o historii dziejącej się na naszych oczach nie było mowy bodaj ani razu, bo jakże to tracić czas na dyskusję o wojnie w byłej Jugosławii czy wejściu Polski do NATO, kiedy powstanie listopadowe jeszcze nieomówione. Tu również program się kończył na drugiej wojnie światowej.
Na fizyce, chemii, biologii i geografii takoż zakuwałem, zdawałem i zapominałem, bo rządziła Teoria, której praktyką się nie kalało – przypadki przeprowadzenia jakichś doświadczeń mógłbym dosłownie na palcach policzyć, nawet jeśli litościwie zaliczymy demonstrację papierka lakmusowego jako doświadczenie. Dobrze, że chociaż przekazywana nam wiedza nie kończyła się na drugiej wojnie światowej.
I tak dalej. Nad resztą przedmiotów nawet nie chce mi się znęcać – dość powiedzieć, że poza matematyką (którą lubiłem) i angielskim (który jako jedyny przedmiot odznaczał się bezdyskusyjną przydatnością), żadnego nie wspominam pozytywnie czy choćby neutralnie. Niemal zawsze miałem poczucie ogólnego bezsensu jak wyżej – wkuwanie wiadomości w 99% ani mnie nie interesujących, ani do niczego niepotrzebnych, a zresztą i tak w 99% natychmiast zapominanych. Całymi latami, w najbardziej kreatywnym okresie życia, kiedy mógłbym zamiast tego rozwijać swoje zainteresowania albo chociaż beztrosko się obijać.
Podobno całe to marnowanie czasu miało mnie przynajmniej nauczyć ciężkiej pracy. Nie nauczyło – jak byłem leniwy, tak pozostałem.
Tak więc zgadzam się z Kaczyńskim (!), że gimnazja należy zlikwidować. Z tym, że to samo powinno spotkać także licea (podstawówka może zostać, bo przekazuje rzeczywiście podstawową wiedzę, bez której trudniej byłoby się obejść), a w zamian wprowadził jakąś nową formę edukacji. Nie wiem jaką, ale nie ma się co bać eksperymentować – obecna jest bowiem kuriozalnym XIX-wiecznym przeżytkiem i tak czy siak kwalifikuje się tylko do zaorania. Gorzej nie będzie.
Jeśli ktoś sądzi inaczej, niech spojrzy na efekty tych lat zakuwania – ofiary naszego systemu edukacji uzyskały średnią 12.4 poprawnych odpowiedzi na 22 pytania typu „czy rośliny mają geny”. W teście, gdzie pytania były zero-jedynkowe, więc 11 punktów uzyskałaby statystyczna małpa. Innymi słowy, po dwunastu latach edukacji przeciętny Polak wyprzedza małpę o niecałe półtora punktu. Czy można wątpić, że potrzebujemy rewolucji?
Komentarze
Ciągle mam koszmary z liceum. (serio)
„(…) ale dla człowieka urodzonego pod koniec XX wieku – zwykle nienadające się do czytania.”
Nie pękaj, za kilkanaście lat prawdopodobnie zmienisz zdanie i sam po nie sięgniesz.
Do wielu utworów trzeba dorosnąć, żeby je docenić.
@d33tah
Wierzę i łączę się w bólu.
@Polinik
Przez dwanaście lat od matury ani trochę mi nie przybyło ochoty do sięgania po nie. Pewnie za wolno dorastam.
Celem tych wszystkich szkół jest nie tyle nauczenie Cię czegokolwiek, co podtrzymanie zdolności mózgu do przyswajania wiedzy. To, że robi się to przez ćwiczenia w stylu „Zakuć…” jest smutnym faktem, bo można lepiej.
Niemniej jednak, specjalizacja jest dziś posunięta tak daleko, że „to co będziesz w życiu robił” okazuje się bardzo późno, a czasem i tak się zmienia (tzw. przebranżowienia). Zdolność mózgu do przyswajania wiedzy, lub mówiąc inaczej – umiejętność uczenia się, także wymaga nauki, i od tego są właśnie szkoły. A to, że przy okazji uczą wszystkiego po trochu, służy temu, abyś miał z czego wybierać.
I jeszcze jedno – zrobiłem sobie ten test i na koniec dostałem takie podsumowanie:
Fakt, że Europa jest tylko 2 punkty a mistrzowie z Danii, o 4 punkty lepsi od mapy, świadczy że problem nie ogranicza się jedynie do naszej ojczyzny.
Nie jest też zaskakujący – głupich zawsze było więcej, a mądrych mniej, nie sądzę aby ta proporcja miała się kiedykolwiek zmienić.
Na szczęście edukacja domowa nie jest (jeszcze?) w Polsce zakazana.
Wiesz, to też sporo zależy od tego, gdzie się uczysz. Mnie się nawet przytrafiły ciekawe zajęcia z historii. Nauczyciel, nie czując presji matury oceniającej naszą „wiedzę” z tego przedmiotu (którego w mat-inf nie zamierzał zdawać prawie nikt), mógł sobie pozwolić na zabawy ze źródłami historycznymi, wdawanie się w interesujące szczegóły i tak dalej. Niestety obawiam się, że niezależnie od założeń, edukacja masowa nie może być uniwersalnie dobra. A niestety ludowi uwidziało się, że powinna być jakaś równość.
Test jest z dupy – tlen którym oddychamy pochodzi nie od roślin a od glonów a nie od roślin (90%).
Komórki macierzyste można pobrać bez zniszczenia embrionu.
Z dupy test. Btw – testy internetowe to jak internetowe wyniki korwinistów…
p.s. angielski też jest do dupy, bo uczą tam rozwiazywania testow na kondyszynale, mowe zalezna i past perfect zamiast rozumienia ze sluchu, mowienia i pisania czegos poza 100 slow o pogodzie. :>
Zabawny jesteś: zlikwidujmy gimnazja, bo to one są źródłem ZZZ. To zjawisko nie powstało razem z gimnazjami.
Na szczęście się nieco rehabilitujesz w dalszej części tekstu. ale celowo musiałeś napisać „zgadzam się z populistą” żeby była kontrowersja? Tania, jak jego reformy.
A właśnie, skoro już na ten temat: nie czytałem co Kaczyński tam dokładnie mówił, faktycznie same pobożne życzenia (jak podejrzewam), czy podał choć kilka konkretów (nie liczymy: usunięcie Tuska)?
Niektóre pytania (sporo) miał więcej niż 2 odpowiedzi. Wiem, bo zaglądałem do testu.
Myślę, też nieco przesadzasz, bo test nie był oparty na wiedzy czysto-szkolnej, ale także zagadnieniach współczesnych: in vitro, komórki macierzyste, GMO. Trzeba się nieco interesować (inna sprawa, że to nie tłumaczy słabych wyników)
@n3m0
Glony nie zalicza się do roślin?
// a tylko sinice zielone, sprawdziłem właśnie na wiki.
Ponoć nawet sinic JUŻ się do roślin nie zalicza…
Ale nawet jeśli – akoArbuzy twierdzą jakoby tlen którym oddychamy pochodził z drzew, kwiatków i takich tam (aka Zielone Płuca Świata…) podczas gdy tak naprawdę 90% tlenu pochodzi z mórz i oceanów, od glonów…
@Igor: +1 – szkolna znajomość angielskiego okazała się być OKDP gdy trzeba było rozmawiać z obcokrajowcami…
My prawdziwi chrześcijanie bardzo interesujemy się in-vitro.
PS. Może ja też tak jak ekhm Świętomir zmienię nicka aby nim wkurwiać ludzi? :>
@natsie
Po pierwsze – to nie jest zdolność, która wygasałaby sama z siebie, przynajmniej nie za młodu. Po drugie – zakuwanie i zapominanie to bardzo wątpliwa metoda trenowania tej zdolności, bo co z tego, że ćwiczę zakuwanie, jeśli jednocześnie utrwala mi się nawyk zapominania tego po dwóch dniach? W życiu potrzebna jest zdolność uczenia się, ale i wykorzystania tej wiedzy, a tego akurat szkoła nie uczy. Po trzecie – jeśli nie chodzi o nauczenie czegokolwiek, to po co tworzyć rozbudowane programy fafnastu nieżyciowych przedmiotów, zamiast trenować mózgi na czymś przyjemnym lub/i pożytecznym?
Nie uczą wszystkiego po trochu (nie ma np. filozofii, ekonomii, psychologii, socjologii czy kulturoznawstwa), tylko kilkunastu arbitralnie wybranych dziedzin – wcale nie najważniejszych, bo np. chemia przyda się w życiu może jednemu uczniowi na stu, a podstawy ekonomii przydałyby się każdemu (tu ukłon w stronę klientów Amber Gold).
No niestety. Ale warto przy okazji zwrócić uwagę, że Amerykanie, jakoby najgłupszy naród świata z najbardziej beznadziejnymi szkołami, jednak wypadli o punkt lepiej od europejskiej średniej, nawet pomimo zawalenia pytania o ewolucję. Może jednak ten ich system nie jest taki zły…
Proporcja może nie, bo zawsze to będzie krzywa dzwonowa, ale wartość średnia może być przecież różna. Genetyki (na razie) nie przeskoczymy, ale wpływ otoczenia też ma tu ogromne znaczenie – wiadomo np. że inaczej się rozwijają dzieci odmóżdżane przez telewizję, a inaczej te, którym dostarcza się pozytywnych bodźców.
@Irem
Co rozumiesz pod pojęciem „uniwersalnie dobra”?
@Prawdziwy Chrześcijanin
Parę pytań, owszem, jest niefortunnie sformułowanych (choć nie aż tak, żeby się nie domyślić, co autor miał na myśli), ale to by usprawiedliwiało dwie-trzy błędne odpowiedzi, a nie dziesięć.
Ale te wyniki, o których mowa, nie zostały uzyskane przez internet, tylko w ankietach na reprezentatywnych próbkach.
@Igor
Ja tam miałem na angielskim bardzo dużo gadania – no ale to oczywiście zależy od nauczyciela.
@Sigvatr
Ech… Twoje zamiłowanie do brania wszystkiego dosłownie i śmiertelnie poważnie bywa czasem dołujące. [Captain Obvious mode] Z tym Kaczyńskim i gimnazjami to taka figura stylistyczna była, wiesz, żeby tekst nabrał rumieńców i takie tam. [/Captain Obvious mode]
Jakieś konkrety były, ale ani słowa o tym, skąd na to wszystko wziąć pieniądze, więc całość kwalifikowała się tradycyjnie jako pobożne życzenia.
Hę? Które?
Było tylko parę pytań, które nieco wykraczały poza wiedzę ze szkoły, i zresztą nie zaniżyły one znacząco średniej. A jednym z trudniejszych okazało się pytanie, czy atomy są mniejsze od elektronów – wiedza szkolna, zupełnie podstawowa z dwóch przedmiotów (fizyka i chemia), a błędne odpowiedzi stanowiły większość – i Ty mi mówisz, że przesadzam?
Wiem, odnosiłem się do tego internetowego, z którego gdyby nie te dwie błędne odpowiedzi przyjęte przez twórców dostałbym 100% i stypendium…
Jakbyś nie zauważył: krytykowałem właśnie takie podejście.
Tylko że krytykowałeś ze śmiertelną powagą fragment, który był pisany z przymrużeniem oka i tak też powinien być czytany, a nie atakowany za „kontrowersję”.
Nie, skrytykowałem go zupełnie świadomie, jako marny humor. „Kontrowersję”, dobre sobie, teraz to ty traktujesz ze śmiertelną powagą, to co pisałem z przymrużeniem oka.