Cichy Fragles

skocz do treści

Risercz Korwinowski

Dodane: 30 grudnia 2014, w kategorii: Polityka

Wierzysz we wszystko, co mówi JKM? Jesteś taki samodzielnie myślący...

Jak powszechnie wiadomo, Janusz Korwin-Mikke to skończony geniusz, który wszystko wie i na wszystkim się zna, a w dyskusjach nie tyle wygrywa, co masakruje przeciwników (zwłaszcza lewaków). Aż wstyd przyznać, że przez lata blogowania nigdy się tym geniuszem bliżej nie zająłem – a zatem czas to nadrobić. Przyjrzyjmy się, co ciekawego Krul ma do powiedzenia w felietonie opublikowanym we wczorajszej Angorze (tekst niestety niedostępny w sieci) i jak to się ma do rzeczywistości:


Popatrzmy najpierw na daty. W 1814 roku odbył się Kongres Wiedeński. Zamknął on Epokę Feudalizmu. (…) Od 1815 roku zapanował w Europie otwarty kapitalizm.

Skoro już patrzymy na daty, to kongres odbył się w latach 1814-15, ale to drobiazg. Ważniejszym problemem jest, co ma kongres wiedeński do kapitalizmu? Rozmowy dotyczyły przecież wyłącznie kwestii geopolitycznych, a nie gospodarki. Żadne inne wydarzenia roku 1815 także nie dają podstaw do mówienia o „zapanowaniu kapitalizmu w Europie” – przeciwnie, mało które państwo można było wtedy choćby od dużej biedy uznać za kapitalistyczne, przed większością była jeszcze bardzo daleka droga, a taka Rosja pozostała krajem w dużej mierze feudalnym do samej rewolucji bolszewickiej. Nie ma tu więc żadnej mowy o „zamknięciu epoki feudalizmu” – nawet gdyby chcieć wyznaczyć jakąś symboliczną datę, to raczej dopiero gdzieś w połowie stulecia.

Pod koniec XIX wieku uznano, że wiemy już wszystko. To wtedy (bez żadnej Unii Europejskiej) można było bez paszportów i dowodów osobistych (tak!!) jeździć po całej Europie (i nie tylko…), to wtedy towary jeździły bez ceł, to wtedy średnia długość życia wzrosła z 20 do 50 lat, to wtedy dokonano prawie wszystkich wynalazków, które nas teraz otaczają – nawet komputer wymyślił Karol Babbage w 1886 roku. Elektrownie, radio, pociągi, samochody – to wszystko XIX wiek. Piękna Epoka.

Z paszportami nie dało się palnąć większej bzdury – druga połowa XIX wieku to właśnie okres ich upowszechnienia na całym kontynencie (wcześniej stosowała je tylko Rosja i Turcja) i narastającej paranoi wokół nich. W powieściach z epoki można czasem poczytać o udrękach związanych z oczekiwaniem na paszport, nierzadko wielodniowym, normą był bowiem paszport ważny tylko kilka miesięcy i wymagający ciągłego przedłużania, zwykle za wysokimi opłatami i uzależnionego od widzimisię urzędników. Co jak co, ale jeżdżenie po całej Europie łatwe wtedy nie było.

W kwestii ceł ewolucja postępowała wprawdzie w odwrotnym kierunku – przez całe stulecie ich stawki systematycznie spadały – ale zaczynały z bardzo wysokiego pułapu (w wielu krajach rzędu 50-70%, a importu niektórych ważniejszych towarów często w ogóle zakazywano) i dopiero pod koniec stulecia zaczęły osiągać wartości jednocyfrowe. Jednak i tak generalnie wyższe niż współcześnie, a o handlu bez ceł nie było nawet mowy – to nam dała dopiero ta wstrętna socjalistyczna UE.

Co do średniej długości życia – 20 lat to było w neolicie, a w XIX wieku wzrost faktycznie nastąpił, ale z 32-33 do 47-48 lat.

Co do Babbage’a wreszcie, to był geniusz, jakiego świat nie widział – nie dość, że wymyślił komputer, to jeszcze zrobił to piętnaście lat po swojej śmierci! Jeśli w XIX wieku takie rzeczy były możliwe, to zaiste musiała to być piękna epoka…

Mówiąc serio, nie mam pojęcia, co autor miał na myśli. Babbage pracował nad maszyną różnicową w latach 1822-31, nad drugą jej wersją w latach 1847-49, koncepcję maszyny analitycznej stworzył w 1837, a jej uproszczone prototypy powstawały w 1843 i 1853 – cokolwiek byśmy tu uznali za „wymyślenie komputera”, żadna z tych dat nie mogła się zmienić w 1886 w wyniku prostej literówki (czy raczej „cyfrówki”); nie znalazłem też żadnego szczególnego wydarzenia związanego z komputerami w tym roku, w 1868 czy 1866 także nie. Najprawdopodobniej zatem Krul wziął sobie datę z choinki, jak i prawie cały omawiany akapit.

Gdy dzięki kapitalizmowi to Wielkie Bogactwo powstało, socjaliści zyskali poklask hasłem „Po co dalej harować – skoro można teraz żyć spokojnie i bezpiecznie?”. (…) A jak raz zaczęto wydawać – to wydaje się do tej pory. Coraz więcej. Jak pieniądze się skończyły – zaczęto żyć na kredyt. I tak już żyjemy 100 lat.

Życie na kredyt to praktyka stara jak sam kredyt i nie wiem czy w ostatnich kilku stuleciach dałoby się wskazać bodaj jedno państwo, które by się obywało przez jakiś dłuższy czas bez zaciągania znaczących długów – pomijając może niektóre potęgi naftowe. Ale to tak na marginesie. Podstawowe pytanie: co to znaczy, że „pieniądze się skończyły”? Komu? Jakie? Czyżby według Korwina cała Europa od stu lat żyła z przejadania niezmierzonych bogactw zgromadzonych w XIX wieku? Tylko w jaki sposób, skoro pierwsza wojna światowa zniszczyła te bogactwa i zadłużyła wszystkich po uszy, niektórych doprowadzając do bankructwa? Gdzie tu sens, gdzie logika?

BTW: wzrost gospodarczy w cudownym kapitalistycznym XIX wieku był generalnie wolniejszy niż w socjalistycznym XX, nawet pomimo braku takich wstrząsów jak wojny światowe czy Wielki Kryzys…

Więc Właściciele Europy (i Ameryki…) łapczywym okiem patrzą na kraje, gdzie ludzie harują – i się bogacą. Na Chiny. Na Rosję. Bo przecież Federacja Rosyjska niby w Strasznym Kryzysie – ale w roku 2014 będzie miała w budżecie 120 miliardów złotych nadwyżki; niedużo – ale… wszystkie kraje okupowane przez Unię Europejską mają deficyty. Rosja ma też (mimo niskich cen ropy) 180 mld dolarów nadwyżki eksportu nad importem.

Gwoli ścisłości, rosyjska nadwyżka budżetowa ma wynieść (przynajmniej według Putina, za którego wiarygodność bym nie ręczył) równowartość niespełna 80 mld złotych, a nie 120. Fakt, nadal całkiem nieźle – dopóki nie odejmiemy od tego wydatków banku centralnego na ratowanie kursu rubla. Jak dotąd wyniosły one, bagatela, jakieś 200 mld złotych. Wzrost długu publicznego w tym roku to już prawie kolejne 100 mld, a o odpływie kapitału lepiej nawet nie mówić. Tak, Rosja jest w kryzysie i wkrótce faktycznie może tam się zrobić strasznie.

Nadwyżka handlowa to z kolei 130-140 mld, nie 180 – też nieźle, ale z czego ten korzystny bilans wynika? No cóż: ponad 60% rosyjskiego eksportu to ropa i gaz, a pozostałe surowce (m.in. żelazo, aluminium, nikiel, złoto…) odpowiadają za kolejne 20%. Gdyby więc nie bogactwa naturalne, Rosja zamiast nadwyżki miałaby deficyt w okolicach 200 mld. Dolarów. Złotówek po obecnym kursie byłoby aż 700 miliardów…

Tak według Korwina wygląda kraj, w którym „ludzie harują i się bogacą”. Dodajmy jeszcze, że w rankingach wolności gospodarczej i korupcji Rosja leży hen, daleko za ostatnim krajem UE, a pod względem warunków prowadzenia biznesu wyprzedza tylko Cypr i Maltę. Trzeba mieć naprawdę niezłe poczucie humoru, żeby stawiać nam takie państwo za wzór do naśladowania.

Albo po prostu być skończonym ignorantem – i to drugie wydaje mi się bardziej prawdopodobne. Rzadko zdarza się Korwinowi tak efektownie dawać ciała jak powyżej, ale pojedyncze błędy merytoryczne, liczby brane z sufitu i prymitywne manipulacje znajduję praktycznie w każdym jego felietonie, nawet bez sprawdzania w Google. A gdyby chciało mi się wszystko sprawdzać, pewnie mógłbym pisać taką notkę co tydzień…

Tak wyglądają standardy intelektualne guru polskich libertarian, cieszącego się opinią skończonego geniusza, et caetera, et caetera. Jak to możliwe, że tego geniusza doceniają tylko gimnazjaliści?


Komentarze

Podobne wpisy